piątek, 26 grudnia 2014

Świątecznie...

... jeszcze.. Bo moi rodzice i mężowa mama znaleźli pod choinką albumy ze swoimi dziećmi i wnukami. Albumy się różniły kolorami i zawartością (znaczy częścią wspólną jesteśmy my - rodzinka Tobatki :D ), ale też były bardzo podobne... Robiło mi się je przyjemnie. Są proste, skromne - takie, jak lubię... To częstego przewracania kartek bez obawy, że coś odpadnie... Najwięcej zabawy miałam z napisami - specjalnie do tych albumów (tak, tak - znalazł się w końcu, po roku, pretekst :D) kupiłam sobie stempelkowy alfabet scrabbelkowy.. Uwiebiam go! Ale wycinanie, obtuszowywanie i przyklejanie tylu literek to w sumie mało atrakcyjne zajęcie :)



A na świątecznym stole między całą masą innych potraw, skromnie stała sobie krajanka piernikowa Bajaderki, z marcepanem i powidłami śliwkowymi.. Znaleziona na blogu mojewypieki.com. Pyszna :D


wtorek, 23 grudnia 2014

Życzenia....


Dla zapracowanych...

... lub leniwych :) Lub tych, co robią wszystko, żeby nie myć okien *)

U Małgosi wypatrzyłam piernikowe ciasteczka... Szybkie, łatwe - mniej niż pół godziny i już pierwsza porcja gotowa była do spróbowania :) Wyglądają jak oszronione - zważywszy na aurę za oknem, to chociaż w domu poudajemy, że jest zima... Miałam ambitne plany namalować im lukrem gwiazdki, ale.. no... ten tego... No przecież nie jestem leniwa, nie? Może jutro? O ile coś zostanie, bo dzieci jak sępy po kuchni krążą...


Jedyna moja modyfikacja to łyżka kakao dla podkolorowania... I dałabym więcej przypraw, bo mało korzenne mi wyszły (może dlatego, że imbir tajemniczo wybył i go w ciasteczkach nie ma?)...



*) no przecież wieje, leje i paskudnie jest - jak w takich warunkach można okna myć?

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Piernikowo...

Pierwsza porcja pierniczków została upieczona, częściowo ozdobiona i w większości już pożarta... Kilka się ostało i zawisło na choince... Być może jeszcze jakieś upiekę, jak mnie dziś wieczorem lub jutro natchnie.. A być może na tym się skończy...


Wciąż nie umiem pięknie lukrować... Ten lukier był na śmietance, ale za mało go roztarłam i nie chciał wyjść przez maleńką dziurkę, jaką mi się marzyło, a z większej wyciekł i się rozlał... Następna partia polukrowana będzie lukrem na białku, żeby był bielszy i gładszy i może uda mi się te wzorki ładniejsze zrobić... W każdym razie na pewno będę ćwiczyć :)
Mam nawet gadżet jak na gadżeciarę przystało :)

Drobiazgi...

Uwielbiam dawać prezenty! Jest wokół mnie wiele osób, które chcę czymś w święta obdarować... Jakimś drobiazgiem... Najchętniej własnoręcznie zrobionym - daję im kawałek siebie, a one to doceniają...
W tym roku takimi drobiazgami będzie własnoręcznie dosmaczona kawa - korzenna kawa na rozgrzanie... Pierwsze sztuki poszły już w świat, szykują się następne :)



Gdyby ktoś był zainteresowany przepisem, to jest szalenie prosty - należy wymieszać kawę ze zmielonymi przyprawami korzennymi (u mnie imbir, kardamon i goździki). Do pudełka, w którym kawa się "przegryza" wcisnęłam jeszcze 3 gwiaździste anyże oraz laskę cynamonu. Robię z kilograma czekoladowej kawy sati, ale muszę jeszcze jedno opakowanie dokupić, bo: 
1. wyszła za bardzo korzenna i nie każdemu może smakować, 
2. mało jej będzie...

Koleżanki męża mama :) co jakiś czas prosi mnie o nowy biżuteryjny drobiazg. Staram się stanąć na wysokości zadania. Tym razem wypatrzyła opleciony jakiś czas temu (chyba w wakacje) "plaster". Do kompletu poprosiła o kolczyki. Tak się całość prezentuje (najciekawiej pod światło, bo wisior jest półprzejrzysty):


Zrobiłam też mnóstwo szydełkowych śnieżynek, które poszły w świat. Kilka pierwszych załapało się na zdjęcie, następne już niestety nie - musicie mi wierzyć na słowo, że było ich chyba z 50 :) Większość z tych wzorów po prawej stronie (średnica ok. 7-8 cm), kilka większych z tego wzoru w lewym dolnym rogu (średnica ok. 10-12 cm), a jedynie trzy gwiazdki pięcioramienne (średnica ok. 4-5 cm), Wzory głównie wyszperane w kopalni, jaką jest pinterest. A te z lewej są "odpapugowane" z bloga dziergam sobie - wykombinowałam ze zdjęcia, a potem zaczęłam wariacje na temat (bardziej podoba mi się wersja z potrójnymi pikotkami na czubkach ramion). Zresztą właśnie ich zrobiłam najwięcej, bo małe, śliczne, szybkie :) Kilka się ostało i zawiśnie na naszej choince :)



piątek, 19 grudnia 2014

Klej klei...

... ale nie tylko :)
Już kilka razy przeglądając pinterest natykałam się na śnieżynki z kleju na gorąco. Postanowiłam spróbować..
Oto efekty zmagań. Po kilku bezbarwnych przypomniałam sobie, że razem z pistoletem do kleju w opakowaniu był też klej brokatowy, na który do tej pory pomysłu nie miałam. Wypróbowałam złoty i srebrny, potem rozbolała mnie ręka, więc czerwony, zielony, różowy i niebieski czekają na inną okazję :)


Klej ładnie odchodzi od woskowanego papieru do pieczenia. Niestety tak zrobione gwiazdki nie chcą się trzymać szyby, na co liczyłam :)

wtorek, 16 grudnia 2014

Notesiki...

Na imieniny mama moja dostała m. in. mały notesik, w którym może sobie zapisywać różne pomysły...



Chłopcy z okazji różnych (Starszy na klasową wigilię, młodszy na urodziny) potrzebowali prezentów dla dziewczynek. Zrobiłam więc tymże pannom notesiki... Nieduże, format A7. Przyjemnie się takie drobiazgi robi :) Za zakładkę w obu robią spinacze w kształcie ptaszka - wpadły mi w ręce chyba w empiku, ale nie jestem pewna... Dorobiłam się też pieczątkowego alfabetu jak z płytek scrabbli - aktualnie mój ulubiony :D Napis "notes" to z kolei stempelek ze scrap.com.pl, tylko pocięty.



PS. Oswajam bindownicę, ale jeszcze jej całkiem nie rozgryzłam... Muszę też poćwiczyć kaligrafię, bo ręka zapomniała, jak ładnie pisać - wychodziło mi to lepiej.... I chyba sobie kupię węższe pióro, żeby mniejsze literki móc pisać :)

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Na choinkę...

Szukałam pomysłu na proste ozdoby choinkowe, żeby zrobić je z moimi uczniami...
I przypomniałam sobie technikę patchworku na styropianie.. Przetestowałam na jednej bombce i oficjalnie uznaję, że ciekawa to technika, prosta, a dająca ładny efekt :)


Tkaniny takie, jakie miałam pod ręką, więc może mało świąteczne, ale dodatek złotej wstążki, która ma ukryć miejsce wciskania tkaniny w styropian, ładnie zmienił całość i bombka jednak bombkowo wygląda :)
Myślę, że nie jest to ostatnia takie moje "dzieło" :) Wciąż chodzą mi po głowie "pejzaże" robione tą techniką na płaskich styropianowych "plastrach"...

A przy okazji zaległość jeszcze z końca listopada. Na spotkaniu craftowym, które już tradycyjnie miało miejsce w Splotach u Dobrochny, dziergałyśmy wspólnie gwiazdki szydełkowe... Moja prezentuje się jak poniżej, ale tak mi się wzór spodobał, że jeśli czas przedświąteczny pozwoli, a choroba odpuści trochę, podziergam na swoją choinkę :)


środa, 10 grudnia 2014

Grudzień...

Jest coś takiego jak "grudniownik" - wiedzieliście? Taki notes na zapiski grudniowe - w ten specjalny czas oczekiwania na święta czy po prostu podsumowanie końca kolejnego roku... Dla każdego będzie miał inne znaczenie i inaczej wypełni zawartość..
Ja nie jestem pamiętnikowa, nie wychodzi mi prowadzenie takich notesów, ale bardzo przyjemnie się taki robi :)
I zrobiłam jeden z myślą o kimś, dla kogo idealnie pasuje - nick "December" wszak zobowiązuje :D

Ponieważ paczuszka dotarła, mogę pokazać moje skromne dziełko :)


Notes sprawił mi dużo frajdy... Był też rozgrzewką do albumów, które mnie czekają...

wtorek, 9 grudnia 2014

Zaległości...

Zaległości mi się porobiły, ale... Doba jakaś taka krótka... A do tego nastały dni mniej optymistyczne dla mnie... Pisać o tym nie chcę, ale kolorowo nie jest...
Na szczęście i w tych mniej kolorowych dniach zdarzają się przyjemne, jak odwiedziny Poohatki i wspólny ciepły (przegadany przy winku) weekend z odwiedzinami na Festiwalu Przedmiotów Artystycznych.

Dopadło mnie choróbsko, a że w łóżku nie uleżę bezczynnie (chyba, że gorączka atakuje, to wtedy jakoś sił na nic więcej nie ma, jak na "telepanie" się pod kołdrą), to odkurzam tu i tam (przedświąteczne porządki choć na blogu zrobię, skoro w domu jakoś nie wychodzi)...

Przed urodzinami mamy są urodziny taty... Mamy kartkę pokazywałam, nie pokazywałam załącznika do prezentu, jaki dostał tata.



Na dziś wystarczy - ale kilka zdjęć jeszcze czeka na pokazanie :)
Teraz idę się położyć...


niedziela, 23 listopada 2014

Kartka...

Znooooowuuuuu?
Ano znowu, bo w papierach ostatnio utknęłam i jakoś z nich wyjść nie mogę... Nie jest mi bardzo źle, ale tęsknię za koralikami.. A na nie - póki co - czasu nie mam... O dorzuceniu kilku rządków do gail (głupio byłoby kolejny rok ją robić) nie wspomnę (na to potrzebuję więcej skupienia)...

W każdym razie dziś koperta na prezent urodzinowy dla mojej mamy... Prezentem jest *) ...............



Ostatnie kilka dni dopieszczałam jeszcze inny papierowy pomysł, ale pokażę go dopiero, jak dotrze do nowej właścicielki... Mam nadzieję, że się spodoba...


*) mam nadzieję, że mama tego nie czyta :)  Bo prezentem jest bilet na teatralne przedstawienie - mama bardzo chciała na nie pójść, ale uznała, że bilety za drogie... I bardzo dobrze, bo dzięki temu z siostrą od razu zamówiłyśmy, zapakowałyśmy i w sobotę mamusia dostanie :D

niedziela, 9 listopada 2014

Jubileuszowo...

Wczoraj była w mojej rodzinie bardzo ważna impreza. Obchodziliśmy 80te urodziny mojej babci. Imprezka była składkowa (ja piekłam w piątek w nocy trzy ciasta), zorganizowana przez wszystkie dzieci i wnuki, babcia o niej do końca nie wiedziała (urodziny tak naprawdę ma w Wigilię). Było gromkie "Sto lat", łzy wzruszenia, że rodzina w jednym miejscu (co dawno nie miało miejsca) się zebrała...
Potem wiele rozmów, wspomnień, dopasowywanie dzieci do rodziców ("a ta blondynka tam w sukience w groszki to czyja? Dominiki? Taka już duża?? A dopiero taka malutka (tu ruch dłoni na wysokości kolan" była!" - takich rozmów toczyło się wczoraj mnóstwo). Uzupełniłam dane do mojego drzewa genealogicznego (ostatni raz miałam okazję tak w jednym miejscu tyle osób "spisać" 10 lat temu, na 70tce babci :) ) - teraz będę je wklepywać :)

Z moją mamą i jedną z sióstr wspólnie przygotowywaliśmy prezent, ja zrobiłam kartkę:



A mi zakwitła hoja! Wiele kwiatków próbowała zawiązać, tylko dwa dotrwały do końca...


Cieszy mnie to ogromnie, bo kiepska ze mnie ogrodniczka... Tylko dlaczego żółkną jej liście? Czy aż tyle energii poszło w te dwa kwiatki, że musiała się pozbyć tak wielu liści? Czy po prostu tak musi być (wypuściła kilka innych pędów z młodymi listkami)?

piątek, 7 listopada 2014

Papierowo...

Moja mama poprosiła mnie o zrobienie kilku zaproszeń. Miały być proste :)


Z kolei sąsiadka dla odmiany poprosiła o pudełko, które miało być opakowaniem na prezent. Też miało być prosto...


A na koniec nasze ostatnio ulubione dania: kurczak w sosie dyniowym oraz pieczona dynia makaronowa (mało toto fotogeniczne, ale pyszne bardzo! ).


Zakupiłam zapas trzech rodzajów dyni: hokkaido, makaronowej oraz delicaty, zamierzam jeszcze dokupić dwóch pierwszych. Same małe egzemplarze, akuratne na jeden obiadek :) W planach mam też kilka słoiczków puree z dyni, żeby było pod ręką do wypieków różnych...

Zaczynam długi weekend! Nie będzie całkiem leniwy, bo jutro duża impreza mojej babci (80te urodziny!). Dzisiejszy wieczór z tej okazji spędzam głównie w kuchni, bo zaoferowałam upieczenie trzech ciast. Ale już od niedzieli będzie się można troszkę wyluzować i poleniuchować... Mam nadzieję, że pogoda jednak dopisze wbrew prognozom i będziemy mogli sobie połazić z psem na spacery - jakoś ostatnio mało ruchu mam i czuję potrzebę przewietrzenia się :D Tylko niech migrena odpuści i poleziemy z psiną w pole :D


PS. Specjalne pozdrowienia dla Małgosi i jej mamy, które ostatnio są moimi wiernymi podglądaczkami, jak się dowiedziałam :D Spróbujcie pieczonej dyni - naprawdę polecam!

niedziela, 2 listopada 2014

Spotkanie dyniowe

W piątek zjechało się do mnie kilka osób na "Spotkanie z dynią w roli głównej" :)



Kolega dostarczył ogromną Hokkaido wprost ze swojego pola. Była ona podstawą pysznej, bardzo rozgrzewającej (za sprawą zbyt dużej ilości imbiru :) ) zupy. Część została też zapieczona w piekarniku. I jeszcze ponad pół zostało!
W piekarniku wylądowała też makaronowa, bo z nią naprawdę niewiele trzeba zrobić, żeby wyszła pyszna! 
Melonowa trafiła do kompotu (który jakoś nie załapał się na zdjęcia, ale był) i stała się też bazą do lodów melonowo-dyniowych.
Delicata o pysznym orzechowym posmaku, dynia, którą można jeść na surowo, starta na tarce o grubych oczkach zasiliła sałatkę (w składzie oprócz niej jeszcze była sałata roszponka, pestki dyni i słonecznika, suszona żurawina, pomidorki koktajlowe i suszone, całość skropiona olejem, w którym zalegały wcześniej suszone pomidory).
Dynia z pestkami bezłupinowymi (najprawdopodobniej odmiana Olga) nie podbiła nas swoim smakiem, ale nadała się do kompotu, a pestki rzeczywiście można od razu zajadać....
Z dyni, które jeszcze zapozowały do zdjęcia, nie zdołaliśmy spróbować piżmowej (czyli butternut) i białej. Białą siostra zabrała ze sobą do domu - muszę sobie też kupić :)
Na zdjęciu z kolei zabrakło odmiany muscat, której resztki trafiły do racuszków. 



Kupię na pewno jeszcze więcej makaronowej i delicaty oraz kilka małych hokkaido... To są w zasadzie moje tegoroczne faworyty :)

Tym wpisem dołączam do końcówki Festiwalu Dyni ogłoszonego przez Beę.



piątek, 24 października 2014

Jesiennie z dynią w tle...

Po kilku mglistych i mokrych dniach znów dziś wyszło słonko, choć temperatury już zdecydowanie wskazują na zbliżającą się zimę... Ale przynajmniej nie pada :)

Młodszy na wiosnę był z klasą na farmie, gdzie sadzili dynie, obcowali z florą i fauną.. Do domu przywiózł w kieszeni jedno dyniowe ziarenko, które zasadził i pielęgnował całe lato, dbając żeby wody miało pod dostatkiem... Radość wielka była, gdy najpierw pojawiły się maleńkie liście, potem dwa owoce... Smutek, gdy owoce nie przetrwały pożarte przez coś... Gdy pojawił się trzeci owoc, wszyscy kciuki za niego trzymaliśmy... Dał radę, rośnie!
W ubiegłym tygodniu wyglądał tak - dłuuuuuuuuuuuuuuugi pęd, a na końcu "gruszka":



Jesienią pojechali znowu zobaczyć efekty swojej ciężkiej pracy i wrócili z małymi dyniami...
Niestety nasza okazała się uszkodzona i po tygodniu leżakowania pojawiła się pleśniowa plamka.. Znak, że trzeba szybko dynię przerobić na coś smacznego...
Jesteśmy rodzinnie fanami dyniowej zupy, a z braku czasu właśnie na nią padło... Smakowała pysznie, choć przepis prosty, banalny, a u mnie na blogu podawany rok temu przy okazji Festiwalu dyni ogłoszonego przez Beę..



Więc i w tym roku dołączam do festiwalu klasyczną zupą. Mam jednak nadzieję, że na Dyniowym Spotkaniu ze znajomymi w przyszły piątek, zaszalejemy (w planach zupa, pieczona hokkaido i lody dyniowo-melonowe). Obym tylko nie zapomniała zdjęć porobić :D
Ale to za tydzień, a póki co wspomnienie zupy sprzed dwóch dni :) My lubimy z kapką śmietany i obowiązkowym groszkiem ptysiowym :)



Mam nadzieję, że jesień jeszcze pokaże trochę słonka... Zdjęcie ze spaceru w minionej niedzieli - było pięknie i bardzo ciepło... Ule zjechały w swoje stałe zimowe miejsce, pszczoły pewnie już słodko śpią....



A w domu czas chorób.. Mały zaczął kaszlem jakby miał płuca wypluć, dziś mnie rozkłada przeziębienie... W zasadzie sezon chorobowy zaczął w ubiegłym tygodniu mężul, ale jakoś się wylizał...
Jutro spotkanie craftowe - tak chciałabym iść, ale nie wiem, czy się moje przeziębienie nie rozkręci za bardzo... Wszystko wskazuje na to, że przeleżę spotkanie w łóżku :(

wtorek, 14 października 2014

Zaproszenia...

Tak się składa, że połowa października mija nam pod znakiem imprez urodzinowych dzieci mych osobistych... Najpierw Starszy, trzy dni później Młodszy... Trzeba ogarnąć w sumie trzy imprezy (rodzinna wspólna, a do tego każdemu z osobna dla koleżanek i kolegów)...
W tym roku zagoniłam chłopaków do roboty przy zaproszeniach.. Młodszy głównie skupił się na kolorowaniu, ale Starszy wykonał samodzielnie całość (ja tylko podrukowałam to i owo)...
Proste, ale własnoręczne :)

Starszego (już wiadomo, gdzie impreza :) ):

Młodszego:


PS. Te potworne stempelki są bossssskie :D

poniedziałek, 13 października 2014

Pudełeczko 2...

Młodszy szedł na urodziny koleżanki...
Nie macie wrażenia, że to już było? :D
Tym razem jednak urodziny miała Sara i ona również dostała prezencik zapakowany w pudełeczko mojej roboty... Ozdobione skromnie, ale dziewczęco :)
Plus takiego pudełka - można wykorzystać do swoich innych skarbów :)


niedziela, 28 września 2014

Pudełeczko....

Młodszy szedł na urodziny koleżanki...
Zakupione prezenty zostały zapakowane w pudełeczko (mojej roboty :) ), które ozdobiłam troszkę, mając nadzieję, że małej Oli się spodoba :)


Chyba jednak kupię sobie wykrojnik z babeczką :)

Ogólnopolskie Craft Party Poznań 2014



Pierwsze takie w Poznaniu, na dużą skalę... Odbyło się wczoraj - nie mogło mnie tam zabraknąć :)
Spotkałam wiele osób, wzięłam udział w make@take Aki i ćwiczyłam pod jej okiem cudne kwiatki, przyglądałam się innym warsztatom i pokazom, wydałam pieniądze okupując się z śliczne papiery i inne gadżety, wypiłam kawę w cudownym CraftLadies'owym towarzystwie w przyjemnej kawiarni na Cytadeli... Pewnie robiłam jeszcze wiele innych rzeczy :)

Wzięłam też udział w zabawie z tytką-niespodzianką. Należało przygotować przydasiową torebkę, ozdobić ją, po czym zostawić w recepcji.. Później odbyło się rozdawanie zebranych tytek osobom, które same takie dostarczyły - w ten sposób ja dostałam tytkę od nieznanej mi osoby, która niestety nie włożyła karteczki pozwalającej ją zidentyfikować, a moja - pełna głównie wstążeczek i kwiatowych pręcików i jakichś jeszcze drobiazgów, których nawet już nie pamiętam, a do tego dwie zakładki do książki (metalowa z koralikami i pergaminowa) trafiła się Pasiakowej... Od razu powiem, że się cieszę (sama zainteresowana w komentarzu do poprzedniego postu napisała, że jej zawartość przypadła jej do gustu - mam nadzieję, że nie są to tylko uprzejme słowa, a naprawdę się na coś te moje przydasie przydadzą :) )...



Pasiakowa współpracuje z Latarnią Morską i wymyśliła dla nich cudne potworki, które wczoraj podbiły moje serce.. Możecie je na odpowiednich blogach podziwiać, a ja planuję wykorzystać je do zrobienia zaproszeń urodzinowych moich pociech...


PS. Podziękowania dla Soni, która poratowała mnie tytką :D

piątek, 5 września 2014

Słonecznie...

... a w zasadzie słonecznikowo za sprawą quillingowej broszki, którą zrobiłam z okazji wyzwania rzuconego przez Kasię Wróblewską. Posiłkowałam się zdjęciami słoneczników, które Kasia wrzuciła w ilości hurtowej oraz jej kursem.

A oto wspomniana broszka :)





A w miniony weekend byłam na Rękodzielniku Szamotulskim, przy okazji załapując się na spotkanie Szagi. I popełniłam tam kartkę z nowych papierw UHK Gallery. Warunki były polowe, choć na chwilę specjalnie dla nas ;) przestało padać. Spotkanie i kartkę uważam za udane :D


piątek, 29 sierpnia 2014

Niezapominajki...

... są to kwiatki z bajki...

Ostatnio się do mnie te urocze kwiatki przykleiły :) Cóż, lubię je :D

Dostałam od Werki nowe płatkowe koraliki flower petals... Akurat w niezapominajkowym kolorze, a że zachciało mi się nowej zawieszki komórkowej, to od razu je wykorzystałam... Do tego kilka dosłownie koralików toho round 11o i 15o i gotowe :)
Na zdjęciu kwiatki z rose petals i flower petals.. Nie mogę się zdecydować, które bardziej mi się podobają... Nowe płatki są chyba jednak wygodniejsze w obróbce, bo mają dziurki w poprzek, przez co łatwiej się je zszywa - na dobrą sprawę wystarczy zamknąć je w kółko i już mamy kwiatka :)


niedziela, 24 sierpnia 2014

Ślubnie...

... po raz kolejny...
Niedługo ślub mojego kuzyna.. Z tej okazji dwie kartki (jedna od moich rodziców, druga od nas :) - jeszcze nie wiem, jak się nimi podzielimy )...



sobota, 23 sierpnia 2014

Maleństwa...

Na bazie wzoru Weroniki, zamieszczonego w Beading Polska, zrobiłam sobie maleńkie kwiatowe kolczyki sztyfty.. Wprowadziłam minimalną zmianę, w środek wszyłam 3mm kryształek fire polish..


Są moje! :)

piątek, 22 sierpnia 2014

Koralikowo...

Proste peyotowe bransoletki na bazach metalowych podbiły serce nie tylko moje... Dlatego kolejne (i nie ostatnie)...
Ponieważ mnie ostała się tylko jedna, pomału odnawiam swój komplet... Póki co niebieska...


A Ola będzie miała komplet trzech sztuk... Każda inna, ale razem też pasują... Kolorystyka w odcieniach starego złota, niebieskiego i zielonego...


czwartek, 21 sierpnia 2014

"Na zielonej łące..."

Taki był temat ostatniej wymianki CraftLadies...

Mnie została wylosowana Momorek, dla której zrobiłam niezapominajkowy komplecik złożony z peyotowej bransoletki z kwiatkami oraz kolczyków, a do tego jeszcze kwiatkowa zawieszka komórkowa...
I niestety - pierwszy raz mi się zdarzyło - moja przeysłka nie wytrzymała konfrontacji z pocztą i dotarła uszkodzona.. Obiecałam Momorkowi, że dostanie nowe kwiatki (one ucierpiały najbardziej)...


Mnie z kolei wylosowała Madzia (tak ta od filcowanych na sucho cudów) :)
Dostałam przepięknie wykonaną grę planszową "Owczy pęd"... Jest absolutnie boska - tak bardzo, że rozważam wydanie oryginału, skoro mogę mieć wykonanie jedyne w swoim rodzaju :D


środa, 20 sierpnia 2014

Na Kaszubach...

W długi weekend odbyło się u Yenne, czyli Joanny Orlikowskiej spotkanie... Wraz z siostrą dotarłyśmy w sobotę (Plastusiu, dlaczego uciekłaś?? :(  ) trafiając akurat na zabawę z fimo pod okiem Olcikka... Zostałam mianowana naczelnym dziurkaczem :D

Później Asia zabrała nas na zwiedzanie okolicy (niestety z auta, bo pogoda była deszczowa) - pojechałyśmy do Muzeum Neclów, gdzie w tradycyjny sposób od wielu pokoleń wyrabia się śliczne cuda z gliny (miałyśmy okazję zobaczyć, jak powstaje wazonik i świecznik), maluje się je tradycyjnymi technikami kilkoma kolorami i wzorami charakterystycznymi dla Kaszub...



Do domu wróciłam z małym granatowym kubeczkiem (z wzorem "gałązka bzu"), który miał być ozdobą biurka i porządkować moje przybory piśmiennicze, ale dziś nie wytrzymałam i zrobiłam sobie w nim kawę :) Mały kubeczek ma sporą pojemność.. Chyba zostanie moim ulubionym kubkiem nie tylko do patrzenia na niego :D

Po obiedzie (ta pizza z pieca była boska!) była część koralikowa... Najpierw dziewczyny nauczyły się robić bransoletki z koralików treasure, peyotem, na bazie metalowej (o, takie), a potem nareszcie mogłam pod okiem Joanny spróbować zrobić koralik lampworkowy :) Nie jest to łatwe zadanie, ale jakże wciągające! Dobrze, oj dobrze, że skompletowanie odpowiedniego sprzętu kosztuje tak dużo, bo już zaczęłam się zastanawiać, gdzie urządzić pracownię! Szalenie mi się spodobało!


Moje koraliki są nierówne, naciapane (próba zrobienia kwiatka na koraliku to ten najeżony twór), ale są moje i tylko moje! Jestem z nich dumna, bo nawet wyglądają jak koraliki!!!


Asiu, jeszcze raz bardzo dziękuję i zamierzam wykorzystać Twoje słowo przeciwko Tobie i na jakiś caaaaaały weekend Cię napaść i jeszcze raz wykorzystać Twój palnik i szkło - no i Ciebie, oczywiście! :)

Okradłam Asię z garści (jej zdaniem nieudanych) koralików i kombinuję, co z nich zrobić - są śliczne!!!


PS. Z powodu ogromnej ilości spamu, jaka mnie zalewa, odkąd ustawiłam, że komentować może każdy, zmuszona jestem włączyć weryfikację obrazkową... Mam nadzieję, że pomoże oraz że mi wybaczycie...

wtorek, 19 sierpnia 2014

W labiryncie...

Temat nie jest nawiązaniem do tytułu serialu :)
Niedaleko Gąsek jest magiczne miejsce, które odwiedzamy co roku - Ogrody Tematyczne Hortulus w Dobrzycy... W tym roku wzbogaciły się o nowy ogromny (hodowany od 11 lat) obiekt, a mianowicie o zielony labirynt Hortulus Spectabilis. Taki prawdziwy, z wysokich na 2 metry żywopłotów! Niesamowite wrażenie, tak się po nim plątać.. Nie odstraszyła nas nawet ulewa i gęste chmury straszące co chwilę kolejną porcją deszczu :) 
Ścieżki czasem były tak wąskie, że większa osoba czuła, jak gałązki napierają... Dużo ślepych zaułków, kręte ścieżki... Dziwne uczucie, kiedy za zakrętem znikali inni i choć się ich słyszało (innych ludzi za ścianką również), to czuło się ogromnie samotnym... 



Kto chciał mógł się wspiąć na ogromną wieżę widokową przed wejściem w gąszcz i sobie spróbować zapamiętać trasę :) Albo obejrzeć po przejściu, gdzie się właściwie było :)
Przy wieży jest też niski okrągły labirynt dla dzieci - miały dużą frajdę z biegania po alejkach :D

Niesamowite wrażenie, polecam - my za rok na pewno znów tam zajrzymy!

Na koniec pojawił się nieoczekiwany bonus w postaci ponad 50 Mustangów :) Parada trwała dłuższą chwilę, można było sobie z bliska powzdychać do tych pięknych aut, porozmawiać z kierowcami chyba z całej Europy...

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Wystawa Lego...

Będąc w Kołobrzegu zostałam przez dzieci swe zaciągnięta na wystawę z klocków Lego... Muszę powiedzieć, że niektóre budowle i inscenizacje robiły ogromne wrażenie :) Było kilka eksponatów, które za naciśnięciem guzika zaczynały się poruszać (np pociągi jeździły czy koparka kopała). Były bardziej skomplikowane mechanizmy z wykorzystaniem silniczków czy programowanych elementów Lego Mindstorms (tu starszego przykuwało)...
Ale mnie najbardziej spodobała się Dolina Muminków :D Znalazł się tam każdy z bohaterów tej przesympatycznej serii książek :)


czwartek, 14 sierpnia 2014

Odwiedziny...

W ubiegłym tygodniu odwiedziła mnie na kilka dni Yenne, czyli Joanna Orlikowska (widzieliście, jakie piękne lampworki robi? ) z córeczką... Dostałam od niej cudny wisiorek z żabą, a ja sprezentowałam bransoletkę (do bazy, bez bazy :D ) z toho treasure z kolorów, które sobie Asia wybrała :) Musze powiedzieć, że mi się ten prosty wzorek w romby bardzo podoba, a dodatkowy efekt (metalizowane romby z galvanized peacock blue na matowym tle frosted metallic nebula) niemal wypukłego wzoru podoba się podwójnie :)


W tle nasza zmęczona warunkami atmosferycznymi nadmorska ława :D

A w sobotę jadę na pomorskie spotkanie do Asi, gdzie mam obiecane kilka chwil instruktażu przy palniku i próbę zrobienia lampworkowego koralika :) Ależ się cieszę i na jedno (spotkanie) i drugie (koralik) :D