sobota, 23 lipca 2016

Plątanie sznurków...

Jeszcze mnie trzyma :) Czekam na dostawę sznurków i koralików - będę testować, z czego najładniej wychodzi :) Sporo tutoriali jeszcze w necie czeka na mnie :)

Dziś wyplotłam małe (4x4 cm) serduszko, wg tutoriala z tej samej wciąż szkółki:



A kilka dni temu kolejne dwie sowy - jedna mała z cieniutkiego sznurka (wymiary: wysokość 6 cm plus "ogon", szerokość 4 cm), druga dużo większa, z grubego sznurka (wysokość 15 cm plus "ogon", szerokość 9 cm). Chyba mam sowi przesyt :)
Na zdjęciu mniejsza :)


Muszę popracować na równym naciągiem. Jak we frywolitce, drutach czy szydełku i w każdej zresztą technice - praktyka czyni mistrza :)

środa, 20 lipca 2016

Makramowe bransoletki...

Moich eksperymentów z bransoletkami ciąg dalszy...

Pierwsza, niemal jak tatuaż, czarna, z kordonka, wg tutoriala Macrame School.


Druga, srebrzysta z metalizowanego sznurka, wg tutoriala z tej samej szkółki (jeszcze kilka wpadło mi w oko, dobrze zrobione, przejrzyste, ciekawe...). Wyszła sztywna, skrząca się niesamowicie - wygląda jak odlana ze srebra - czego zdjęcia, niestety, nie oddają... Trochę za krótka, bo w tutorialu innego sznurka używają i muszę zapamiętać, żeby brać dłuższe, niż proponują..
Koraliki wplecione między sznurki to wyproszone od córki Sonii - dziękuję, Zuzia!! :)




Muszę znaleźć koraliki ok. 8mm, z większą dziurką (żeby sznurek 1mm dwukrotnie przeszedł).. Ktoś ma pomysł, gdzie zakupić? :)

czwartek, 14 lipca 2016

Maleństwa...

Skończyłam warsztatową różyczkę z mikromakramy... Nie wystarczyło mi nici na listki, ale i tak mi się podoba :) Znalazłam na youtubie filmik jak się ją robi i zrobię z listkami... Później :)
Moja różyczka nie jest maleńka, duża też nie jest - ma 3 cm średnicy..



Wzór sowiasty mi się spodobał i zrobiłam ją z nici - ma 5 cm wysokości i ciut ponad 2 szerokości...
Na oczy muszę znaleźć większe koraliki :)


Zakupiłam sobie podkładkę do makramy - jest świetna! Gruba, sztywna, lekka, mięsista, samoregenerująca... Nic, tylko pleść!!! Co zamierzam czynić w najbliższych dniach :)

Makramowo...

Wzięło mnie... Dawno już chciałam spróbować, a po warsztatach w Krasnymstawie zakręciłam się jeszcze bardziej :)

Nici już kupione, czekam na podkładkę i zacznę pleść w skali mikro - drobiazgi...

A póki co spróbowałam sowę, która wpadła mi w oko.. Wg przejrzystego tutoriala z youtube...


Pierwsza, niedoskonała, ale na pewno nie ostatnia :) Wysoka na 10cm, szeroka na niecałe 6cm już jest brelokiem przy mojej torebce :)

środa, 13 lipca 2016

Bransoletkowo...

Komplet bransoletek na metalowych bazach... Z koralików toho treasure silver lined gray, silver lined teal i opaque black.. Dla Oli :)




Sympatyczna Marysia miała obiecane, że gdy zda maturę, przyjedzie sobie sama zrobić bransoletkę z chwostem... 
No i dziś była... Z pyszną tartą - mniam :) 
I zrobiła sobie dwie bransoletki na gumkach - delikatne, dziewczęce, a najważniejsze, że samodzielnie zrobione - takie cieszą bardziej :)


Przy okazji, pokazałam jej swoje ośmiorniczki (już niemal 5 ich mam :) ) i obiecała, że też wydzierga... Trzymam za słowo i czekam na ośmiorniczkę, Marysiu! :)

sobota, 9 lipca 2016

Haft wstążeczkowy...

Dokończona praca z warsztatów w Krasnymstawie u Marioli Luty...


Poćwiczyłam różne "ściegi" (tak się tu nazywają te metody wstążeczkowania?) - nawet różę, która do tego bukietu zupełnie nie pasuje, ale co tam - miałam ćwiczyć :) Może jeszcze jakieś kwiatki na tym obrazku się pojawią :)


Teraz się zbiorę za ostatnią warsztatową pracę - różyczkę z mikromakramy... Temat mnie wkręcił i zamierzam go bardziej zgłębić :) Widziałam tyyyyyyle pięknych wzorów z nici... Moje zadanie na wakacje, obok dokończenia szydełkowych prac (ośmiorniczki i spódnica)...

wtorek, 5 lipca 2016

Festiwal Twórczo Zakręconych - Krasnystaw - 30.06-3.07

W doborowym towarzystwie Weroniki, Sonii i Olgi wybrałam się na wycieczkę na drugi koniec Polski - na Festiwal Twórczo Zakręconych w Krasnymstawie... Przez 4 dni przejechałyśmy ponad 1500 km, zwiedzając różne ciekawe miejsca, odwiedzając dawno nie widzianych znajomych, a w samych Krasnym ciężko pracując czy to prowadząc zajęcia czy to uczestnicząc w warsztatach, w międzyczasie poznając mnóstwo pozytywnie zakręconych osób i lokalną kuchnię :)

Wyruszyłyśmy w czwartek rano kierując się na Warszawę, gdzie po południu byłyśmy umówione na obiad z Anią Kowal. Po drodze namówione przez Olgę zajechałyśmy do Uniejowa:




Droga czasem była prosta, a czasem wyboista :)



Po pyszny obiadku z Anią podążyłyśmy dalej... Do Kazimierza... Piękne miejsce, żal było się ruszać w dalszą drogę...



Na miejscu noclegu w Gorzkowie byłyśmy już ciemną nocą :)


Piątek zaczął się wcześnie, skończył bardzo późno...

Po dotarciu na miejsce Festiwalu, Olga poszła wykładać, a Sonia, Weronika i ja zaangażowałyśmy się w bycie pod ręką, gdy organizatorzy (biegająca wciąż Asia ;) ) potrzebowali kogoś do pomocy :)

Po obiedzie zaczął się cykl warsztatów...

Moje pierwsze zajęcia to haft wstążeczkowy z Mariolą Luty. Dużo praktycznej wiedzy w pigułce, przekrój ściegów różnych i jestem przygotowana do skończenia swojego obrazka :)


Po zajęciach pojechałyśmy skosztować lokalnej kuchni w Zamościu, który przywitał nas oberwaniem chmury, ale żegnał tęczą :) Na miejscu dołączyła do nas Gosia Sowa z córką - po obiedzie zaprowadziły nas w czarodziejskie miejsce na gorącą czekoladę (ale nie byłam w stanie jej zmieścić - czyli muszę jeszcze do Zamościa wrócić :) )


Wróciłyśmy późną nocą...

Sobota to dwie sesje warsztatowe - poranna i popołudniowa... Weronika i Olga prowadziły swoje zajęcia, Sonia i ja uczyłyśmy się pilnie różnych technik :)

Ja od rana zgłębiałam tajniki foamiranu u Ukrainki Julii Dmukh i udało mi się zrobić piękną różę, z której jestem dumna :)


W przerwie obiadowej próbowałam nauczyć panią Kasię ze sklepu craft & haft i panią ze sklepu ariadna i jeszcze jedną panią i jej córkę dziergać wcześniakowe ośmiorniczki (moje robiły za dekorację do plakatu akcji na stoisku craft and haft :) )... Słupki panie już umieją, czytać schemat też, czekam więc na zdjęcia gotowych ośmiornic :)

Po obiedzie próbowałam opanować mikromakramę z panią Anią Baranowicz...

Na zdjęciu z lewej moja praca w toku (jeszcze 3-4 płatki i być może będzie różyczka choć troszeczkę przypominająca szarą różę pani Ani - tę na zdjęciu na dole, obok moich wprawkowych wiązań :) )



Po pizzy z pieca z lokalnej krasnostawskiej pizzerii, w drodze do miejsca odpoczynku, zajechałyśmy obejrzeć mały wąwóz:


A potem planowałyśmy paść, ale dostałyśmy głupawki i zamiast grzecznie się wyspać przed niedzielną długą podróżą, to... pominę milczeniem :))))

W niedzielę nie mogłyśmy tak po prostu wrócić do domu :) Więc po drodze odwiedziłyśmy Sandomierz


i wprosiłyśmy się na kawę do Ani Zalewskiej - Klejnotki (gdzie dorwałyśmy się do jej pracowni i macałyśmy jej cudne prace :) )...

I to był nasz ostatni postój (pomijając krótką przerwę na stacji benzynowej) - choć mój mąż sugerował, że Augustów o tej porze jest bardzo ładny, więc czemu sobie odmawiamy :))))))... W domu byłam kilka minut przed północą...

To był cudowny, intensywny, ale ładujący baaaaardzo pozytywną energią twórczo zakręcony weekend... I za rok też jadę!!! :)

Uffff....
Kto dotrwał do końca tego - chyba najdłuższego na tym blogu - postu? :)



PS. A zdjęć tyczek chmielowych nie mam :(