piątek, 18 marca 2016

Blisko natury...

Wspominałam już kiedyś, że mieszkam w miejscu, które bardzo lubię... Codziennie jadąc do pracy lub wracając do domu mam okazję - czasem całkiem z bliska - obserwować zwierzaki... Najczęściej są to zające (np. siedzące mi pod domem) lub sarny, wiosną pokażą się wiewiórki, w parku obok widać efekty działalności bobrów (choć żadnego jeszcze nie widziałam)...

Dziś na polu (dość daleko od drogi) wypatrzyłam stado (lub dwa) saren... Naliczyłam 24 sztuki! :)

Zdjęcia są - nieostre, bo mój telefon nie daje rady przy takich odległościach.. Ale doliczyć się zwierząt można - zaznaczyłam czerwonymi kropkami :)





środa, 16 marca 2016

Dzierganie leczy :)



W dzisiejszej Gazecie Wyborczej pojawił się dodatek "Tylko zdrowie", którego pierwszą stronę zajmuje duże zdjęcie drutowej robótki i nagłówek "Dzierganie leczy" :)




W środku 10 powodów, dla których - wg autorów powołujących się na różne źródła - warto się dzierganiem zająć:

  1.  Obniża stres i ciśnienie.
  2.  Pomaga rzucić palenie.
  3. Podnosi samoocenę.
  4. Socjalizuje.
  5. Pomaga kontrolować wagę.
  6. Usprawnia pracę palców.
  7. Odciąga uwagę od przewlekłego bólu.
  8. Zmniejsza ryzyko zaburzeń poznawczych związanych z wiekiem.
  9. Poprawia zdolności matematyczne i usprawnia logiczne myślenie.
  10. wzmacnia więzi.



Dziergajmy więc na zdrowie!!! :)


wtorek, 15 marca 2016

Turkusowo...

Znowu w moich kolorach... Piękny odcień niebieskiego turkusu i srebro z odrobiną czerni...

Komplet, który miał mieć jeszcze chwost, ale... Jak zrobiłam, zaczęłam nosić.. Wyszło na bogato (bo początkowo miałam tylko opleść te cudne guziczki, ale zapomniałam i je obrobiłam haftem koralikowym), więc chwościki (w przecudnym odcieniu turkusu) wylądują w innym komplecie...



Szperając w swoich szpargałach w poszukiwaniu krawatki do zawieszki, znalazłam fajne zapięcie do rzemienia.. O ile się orientuję powinno w komplecie coś jeszcze być... Ale nie ma, więc wyplotłam srebrną opaskę z czarnym zygzaczkiem... Szalenie już lubię tę bransoletkę!



A czy może ktoś wie, gdzie mogę kupić takie zapięcia? Bo nie pamiętam, skąd są, a znalazłam gdzieś tylko złote.. A ja bym srebrne chciała :)



PS. Los się odwrócił (nie wiem jeszcze, czy to dobrze, czy źle - wyjdzie z czasem) i zyskałam więcej czasu dla siebie wieczorami... Powyżej efekty rozkoszowania się tym faktem :) Codziennie sobie na chwilkę siadam i dłubię.. Idzie powolutku, ale z ogromną frajdą! :)

PPS. Trzymajcie w sobotę po 18tej kciuki :)

niedziela, 6 marca 2016

Wiosennie...

Za sprawą zajęć na kółku rękodzielniczym, które prowadzę... Przygotowania do świąt już wrą - najpierw były quillingowe kartki, później wianki...
Mnie zamarzył się mały, cały biały - dwa lata temu zrobiłam sobie w żółtej kolorystyce...

Tegoroczny:

I poprzedni, bo wygląda na to, że się nim nie pochwaliłam...


A tak wyglądało na stole w czasie zajęć - twórczy bałagan :)


Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć gotowych wianków, bo wyszły śliczne!

Z innej beczki, choć wciąż w wiosennych klimatach. Na pewne zajęcia z dziećmi przygotowałam propozycję samodzielnego wykonania gry planszowej typu "kółko i krzyżyk". Plansza z zielonego jak trawa miękkiego filcu z wyrysowanymi markerem liniami (w pierwotnej wersji miały być haftowane, ale jednak na chwilę obecną zrezygnuję z tego - dopóki nie poznam dzieci), do tego szklane kaboszony podklejone kolorowym papierem i mamy podróżną wersję gry, którą możemy wrzucić do plecaka na wycieczkę...


Oczywiście wersji może być wiele - kwiatki, motylki, biedronki - wszystko, co się dzieciom z wiosną będzie kojarzyło :) W drugiej wersji miałam opcję pomalowanych kamieni - może jeszcze wykorzystam.. Póki co szklane kaboszony szybciej się podklei i mniej czasu zabierze czekanie na wyschnięcie... Koszt - 3-5 zł na osobę.. Jeśli skorzysta się z opcji z kamykami, to nawet koszt niższy wyjdzie :)



Po ilości postów widać, jak mało mam czasu dla siebie.. Tęsknię za swoimi robótkami, dłubaninkami, koralikami, szydełkiem.... Właśnie wracam do siebie po tygodniowej przerwie w życiorysie spowodowanej choróbskiem (organizm się upomniał o swoje, dał znać, że nie można w tym tempie i w takiej ilości pracować)... Wydarty czas poświęciłam na uzupełnianie zaległości pracowych - sterta sprawdzianów do poprawienia osiągnęła punkt krytyczny i nie mogłam już dłużej jej ignorować... Ale uporałam się z nią, uffff :) Niestety taka specyfika pracy, że za chwilę pojawią się nowe prace do poprawiania (w tym tygodniu dwa sprawdziany i jedna kartkówka)... Niestety jeszcze przynajmniej dwa miesiące muszę wytrzymać, potem będzie odrobinę luźniej (maturzyści oddadzą mi kilka godzin tygodniowo)...


Aby przetrwać sprawiam sobie małe przyjemności - kawka w miłym towarzystwie, spotkanie craftowe (tak niesamowicie ładujące mnie pozytywną energią)... O, następne u mnie - tradycyjne już, wiosenne... Zaraz po świętach, 2 kwietnia - zapraszam :)