czwartek, 29 grudnia 2011

Beaded bead - pokonałam :)

Dzięki podpowiedziom Weraph udało mi się zrobić kulki koralikowe.. Szalenie mi się podobały i teraz zakochana w nich jestem jeszcze bardziej - oto pierwsze i zdecydowanie nie ostatnie :)

Pierwszą zrobiłam dużą kulkę.. Ale za duże wnętrze miałam i zamykałam ją idąc na żywioł, przez co do ideału jej daleko.. Ale to moja pierwsza... Druga była ta z zawieszki komórkowej.. Każda następna pozwalała eliminować błędy i kolczyki turkusowe uważam za bardzo udane :) Ostateczna średnica kulek - małe 15,5mm, duża 20,5mm.

Turkusowy komplet z toho11o silverlined teal oraz z kryształków fire polish 6mm w kolorze teal. Kolczyki na srebrnych biglach typu "kajdanki" (pewnie mają swoją nazwę, ale mnie się z kajdankami kojarzą :) ).


 Kolczyki z toho ceylon light ivory 11o na srebrnych biglach.


I zawieszka komórkowa z koralików toho 11o w kolorze metallic rainbow iris (za małe "wnętrze" sprawiło, że kulka nie jest idealna, ale co tam - i tak ją lubię :) )



Słowo, będzie ich więcej...

Ale teraz czas swój muszę poświęcić temu, co z różnych powodów odwlekałam - szkółkowej chuście zaliczeniowej :)


EDIT - dla zainteresowanych kulka 1 i kulka 2 - powyższe to schemat 2.

niedziela, 25 grudnia 2011

Zaległe...

Ostatnio to chyba najczęstszy tytuł moich postów.. Się na czas nie wyrabiam i takie są efekty.. Ale chwila luzu nastała w świąteczny poranek i popijając pyszną kawkę mogę te zaległości ponadrabiać :)


Brałam udział w blogowej wymiance "z gwiazdką w tle", zorganizowanej przez Asię z bloga Pistacje i Maliny. Oto, co dostałam od tajemniczej Emilii :) Wyszydełkowany piesek (maleńki, słabo go widać na zdjęciu) jest szalenie podobny do mojego psiaka - dzieci od razu wykrzyknęły, że to Kora :)


Ja natomiast wysłałam taką paczuszkę:


do której włożyłam witrażowe gwiazdki i aniołka, trochę słodkości i herbatek pysznych, a do tego przydasie dekupażowe - trochę serwetek i drewienek, gdyż wylosowana mi została Aleksandra, która bawi się dekupażem :) Plamę dałam przy okazji, bo kartka, którą miałam dołożyć do paczuszki została w kuchni na stole... W efekcie Ola dostała anonim... Ech, gapa ze mnie...


I kolejne zaległości:

Na kółku rękodzielniczym, które prowadzę, robiłam z dziećmi wianki. Mój został świecznikiem i stoi na stole w pokoju :) Robiłyśmy również gwiazdki - polutowałam kawałki grubszego drutu tworząc bazę, a dziewczynki nadziewały ramiona koralikami. Zabawa prosta, efektowna, sprawiająca dużo frajdy. Pomysł nie mój - zaczerpnięty z katalogu z produktami firmy Pracht (tam takie do kupienia, ja stwierdziłam, że "ja siama" :) ). Niestety mam zdjęcia tylko moich gwiazdek, a żałuję, bo pozostałe wyszły śliczne :)


Na koniec myszka, którą wydziegałam na zamówienie. Mam nadzieję, że doszła, bo nie dostałam odpowiedzi...

sobota, 17 grudnia 2011

Kiermasz świąteczny....

Zostałam zaproszona ze swoimi pracami do pewnej miłej kawiarni na świąteczny kiermasz.. Trwa... W ten weekend.. Coś tam udłubałam, choć nie za wiele... Czasu mało, pracy dużo - nie ma kiedy.. Na szczęście mąż już do domu wrócił, dzieci przejął, dom takoż, więc mogłam dziś i jutro te kilka godzin w tejże kawiarni posiedzieć... :)

A oto odrobina wydłubanych drobiazgów, reszta czeka na sfotografowanie (oczywiście z powodu powrotów z pracy w porze ciemnej już, zdjęcia robiłam dziś we wspomnianej kawiarni, dlatego nie grzeszą jakością :) ).

Reszta zdjęć jutro czy na dniach...

Niebieska w ząbki, zrobiona na warsztatach pasartu, o których pisałam już, której kawałek niewykończony już pokazywałam.. Teraz już wykończona :) Toho 8o w dwóch odcieniach niebieskiego oraz czarne, posrebrzane kwadratowe zapięcie typu toggle.


Czarno-złota bransoletka szydełkowana wężem tureckim z koralików euroclassu: złotych pałeczek 6mm i czarnych 8o, zapięcie typu toggle w kolorze złotym.


Breloczki wyplecione z różnej wielkości szklanych koralików i posrebrzanych kuleczek.


Cała tona zakładek do książek - oszczędzę Wam tej długiej listy zdjęć, zebrałam wszystkie na jednym kolażu. Posrebrzane bazy, szklane, metalowe czy też mineralne kamienie i koraliki...


Frywolitkowe zakładki do książek:


Frywolitkowy drobiazg (kiedyś napiszę o nim więcej)...



Czerwone koraliki wyplecione z koralików miyuki 8o oraz posrebrzanych kuleczek:





A tak wygląda mój kawałek kiermaszowy (z lewej kawałek Bligu :) ). Potem trochę poprzestawiałam, więcej zakładek na książkę uwiesiłam, ale z grubsza tak właśnie wyglądało :)


Na dziś wystarczy...  :)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Zapomniane...

Zapomniałam pokazać bransoletkę, która od dwóch tygodni ma nową właścicielkę:

Koraliki Toho Round 8o Ceylon Lt Ivory oraz miyuki w kolorze miodowo-złotym, metalowe końcówki w złotym kolorze i takież zapięcie toggle.

Drugi jest komplet zrobiony w lipcu, a czekający do tej pory na złote wykończenia, których jak na złość nigdzie w odpowiednim rozmiarze nie było.. Ale w końcu się pojawiły i oto: naszyjnik, bransoletka i kolczyki z perełkowych koralików w rozmiarze 3,2 oraz czerwonych i miodowo-złotych miyuki. Wykończenia w złotym kolorze, przy bransoletce i naszyjniku zapięcie toggle oraz zawieszka gwiazdka. Całość w kolorystyce podanej przez nową jeszcze nie właścicielkę, którą inspirował styl bodajże barokowy, czyli czerwień w złotych ramach na białym tle :) Mam nadzieję, że nie będzie zawiedziona, długo czekała....


Jeszcze na koniec się pochwalę pięknym wrzecionem oraz bardkiem :) Wrzeciono przeszło maleńki test - jest doskonale wyważone i cudne w dotyku i kolorze - ale zupełnie nie mam czasu ćwiczyć odpowiedniego skręcania nici, a bardko tak naprawdę przetestujemy na szkolnym kółku rękodzielniczym gdzieś koło lutego, kiedy zaczniemy temat filcowania, przędzenia, tkania...



To by było na tyle :)

sobota, 26 listopada 2011

Warsztaty Pasart.pl - już po...

Tak na szybko, jutro rozwinę ten temat - było BOOOOOOOOOOOSKO :)

Świetne prowadzące, przemiłe towarzystwo...
Kilka godzin przegadane, przepracowane, dużo nowej wiedzy, pomysłów, a do tego cudeńka, które zrobiłyśmy i przywiozłyśmy do domu...

Jutro szczegółowsza relacja, dziś padam na twarz - to był długi i męczący tydzień...


No to rozwinięcie i szczegółowsza relacja :)

Warsztaty zostały zorganizowane przez Pasart.pl po raz pierwszy - nazwa Pierwsza Edycja sugeruje kolejne takie wydarzenia :) Uczestniczki zostały spośród wielu kandydatek wybrane za pomocą różnych kryterów (o tym na blogu Pasartu) - zostałam jedną z ośmiu szczęśliwych :)

Miejsce zajęć to Cafe Zielona Gęś w Poznaniu, czas - cała niemal sobota :)

No i czas na ocenę:

1. Organizatorzy byli świetnie przygotowani. Do dyspozycji miałyśmy całą salę, nikt niepożądany nam nie przeszkadzał, materiałów było pod dostatkiem, wszystko niemal zabrałyśmy ze sobą do domu (mata do koralików, szydełko, kordonek, wykonane prace, papiery...). Poczęstowano nas kawą i herbatą, bez limitu wypitych ilości, a w połowie dnia podano pyszny obiad.

2. Prowadzące, czyli Michelle, Weraph i Agnieszka są dziewczynami otwartymi, chętnie dzielącymi się swoją wiedzą i metariałami, odpowiadającymi na każde, nawet najbardziej wymyślne pytania (nie byłam łatwą kursantką, wymyślałam naprawdę paskudne pytania, ale w końcu pojechałam się czegoś dowiedzieć, nie tylko miło spędzić czas :) - wiem, złośliwa ze mnie bestyja). Wróciłam do domu z nową wiedzą, nowymi pomysłami i umiejętnościami.

3. Kursantki -  było nas osiem... Kto konkretnie, możecie sprawdzić na blogu Pasartu. Wszystkie naładowane pozytywną energią, humorem, rozgadane, twórcze - uwielbiam spędzać czas w takim towarzystwie! Teraz oglądając bloga "widzę i słyszę" konkretną osobę :) Mam nowe koleżanki :)

4. Zajęcia. Zostałyśmy podzielone na dwie czteroosobowe grupy. Zajęcia mojej grupy odbywały się w kolejności:
  • Techniki łączone w tworzeniu biżuterii – połączenie technik scrapbookingu, decoupage i biżuteryjnych przy tworzeniu wisiorków, które prowadziła Michelle.
  • Fotografia biżuterii – zasady i dobre praktyki kompozycji, oświetlenia itd. prowadzone przez Agnieszkę.
  • Tworzenie sznurów szydełkowo-koralikowych - poprowadzone przez Weraph.
Najpierw więc usiadłyśmy do stolików i zajęłyśmy się stworzeniem prostych, a zarazem niesamowicie efektownych i uroczych wisiorków.  Już wiem, że zrobię takich więcej - będą dodatkami do świątecznych prezentów :) Michelle podzieliła się z nami nie tylko pomysłem, ale również swoimi stempelkami i tuszami, oraz bitkami wegetariańskimi ;) Kto był, ten wie, o czym mówię, a kto nie był, niech żałuje :)))))))))))



Następnie chłonęłyśmy wiedzę podaną przez Agnieszkę na temat komponowania, oświetlenia i trików przy fotografowaniu naszych wyrobów. Dzięki temu dorobię się w domu namiotu bezcieniowego, co - mam nadzieję - poprawi jakość moich zdjęć. Wiem, że to moja pięta achillesowa.. Agnieszka odpowiadała na wszystkie moje pytania - a przywiozłam prace, które sprawiały mi duży problem. Kombinowałyśmy, w dyskusję zaangażowali się obecni na sali panowie, gadulec mi się włączył i trudno było mnie wyhamować :) Ale kilka pomysłów się z tego wykluło - do testowania w praktyce. Poznałam też ciut lepiej swój aparat, który przez ostatni rok został rzucony w kąt na rzecz poręczniejszego mniejszego kompaktu. Ten się popsuł, stary wrócił do łask, choć duży i nie nadaje się do noszenia na co dzień w torebce :) Ale ma kilka funkcji, o których wiedziałam, ale kilka nowych odkryłam i teraz nie będę się bała ich używać, bo już wiem, jak :)

Oto moje zdjęcia - wszystkie tak, jak zgrałam z aparatu, bez żadnych poprawek, korekt w programie graficznym - tylko rozmiar zmniejszyłam :)


Zgłodniałe rzuciłyśmy się na pyszny obiad, a następnie usiadłyśmy do stolika, przy którym rządziła Weraph. Miałam zamiar opuścić tę część warsztatów, gdyż sznury koralikowe znam od dawna - nie ukrywam, że rozgryzałam je pod wpływem wiercenia dziury w brzuchu przez Weraph, a następnie ją uczyłam.. Jednak nie byłam w stanie opuścić tego przemiłego towarzystwa i zostałam. Zasiadłam w roli upierdliwego ucznia :) Oj nie jest łatwo mieć wśród kursantek takiego złośliwca jak ja, ale Weronika z uśmiechem na twarzy wytrzymała całe moje zrzędzenie (oczywiście w żartach, bo uważam ją za świetną nauczycielkę)..
Ale żeby nie było - nie tylko marudziłam, również pilnie pracowałam i na zajęciach wykończyłam jedną (srebrzyście szarą) bransoletkę, w której wyszłam, a drugą (w niebieskie ząbki) zawiozłam do domu w postaci nawleczonej sekwencji i skończyłam dziś:



Na koniec mały wernisaż wszystkich prac:


No i jeszcze raz wszystkie moje:




Za tło we wszystkich zdjęciach robi mój nowy nabytek - stary papier nutowy, którym obdarowała mnie Michelle (w zasadzie wysępiłam go od niej :) ). Zdjęcia z nim mają klimat, prawda? :)

Więcej zdjęć oraz filmik pojawią się wkrótce na stronach Pasartu. Wszystkie prawie półprodukty również można tam zakupić (jeśli nie już, to lada chwila) - sklep rozwija się, jest otwarty na rynek i nasze, "rękodzielniczek", potrzeby :) To lubię, polecam :)

Dziękuję wszystkim - organizatorom, prowadzącym i współkursantkom! To był udany dzień, który naładował moje zmęczone akumulatorki pozytywną energią :) 
Chcę jeszcze raz!!!


I tylko jeden mały minusik z całego dnia - niestety dla Zielonej Gęsi, mimo przesympatycznej obsługi. Zdecydowanie nie podobało mi się, że można tam palić... Co mi po tym, że panowie palacze siedzieli pół piętra niżej? Dym snuł się wszędzie, pod koniec zajęć oddychałam płytko, było mi niedobrze, wróciłam do domu przesiąknięta dymem...
 

EDIT - jest już film nakręcony przez Pasart na zajęciach. A na ich stronie można znaleźć już zdjęcia :)



piątek, 25 listopada 2011

Warsztaty pasart..

Szczęście mi ostatnio dopisało szalone... Zostałam zakwalifikowana w pierwszej rundzie, a wylosowana w drugiej do udziału w warsztatach pasartu. Jutro więc spędzę cały dzień na tym, co tygrysy lubią najbardziej.. Dwie prowadzące warsztaty znam osobiście, tym milej mi będzie.. A do tego poznam wiele zakręconych pozytywnie osób, więc cóż dodać? :)
Doczekać się jutra nie mogę :)
Możecie mi zazdrościć! :))))))))))))

wtorek, 15 listopada 2011

"Słodycz" - forumowa wymianka....

Na forum craftladies odbyła się wymianka... W udziale przypadła mi Kalacytrynka, dla której zrobiłam witrażowe kwiaty w landrynkowych kolorkach, do tego breloczek babeczkowy, a wszystko zapakowałam w słodkie różowite groszkowe pudełko i dorzuciłam na osłodę lizaczka :)




A dla mnie niespodziankę przygotowała Lil, od której dostałam fantastyczne rękawice kuchenne, które idealnie wpasowały mi się w kolorystykę kuchni, a do tego przepis na muffinki, który na pewno wypróbuję oraz trochę słodyczy :) Dziękuję, Lil!


poniedziałek, 31 października 2011

Spotkanie craftowe i nie tylko...

W sobotę było kolejne craftowe spotkanie. Tym razem gościła nas Eli. Było cudnie, jak zawsze zresztą - trochę plotkarsko, twórczo, pracowicie - uwielbiam ten klimat, te nasze spotkania, jestem od nich uzależniona - już myślę o następnym! :)

Tematem przewodnim było decoupage i odlewy gipsowe.. Skończyło się na małej ilości decu, sporej za to ilości gipsu. Eliza odlała nam ramki, aniołki i dekory z gipsu. A do tego zainspirowała nas swoimi pracami - tworzenie relifu za pomocą gipsu i szablonu - tu ukłony sie należą mężowi Eli, który cierpliwie nam wycinał ploterem wzorkiw folii, dzięki czemu miałyśmy takie szablony, jakie tylko się nam zamarzyły.. Do domu przywiozłam i będę tworzyć :)

W domu wykończyłam pudełko ze wzorami przywiezionymi ze spotkania.


Przywiozłam również jednego aniołka, którego pomalowałam na biało i myślę, co z nim dalej...



Każda z nas przygotowała na spotkanie mały prezencik i odbyło się losowanie - nie muszę chyba mówić, jak bardzo lubię taki moment :)

Do mnie trafiła bransoletka w rozgrzewającej czerwnieni wykonana przez Olę z małym "kagankiem oświaty", który noszę i nieść będę :) :


Ja się zagapiłam.. Miałam intensywny tydzień i dlatego zabrałam jedną ze swoich starszych witrażowych prac - kanciatego aniołka w zieleni, który trafił się Eli (nie pierwszy raz Eliza losuje drobiazg ode mnie :) ):


To tyle na temat spotkania - więcej zdjęć będzie u Eli, która fotografowała nas namiętnie :)


A teraz na "nie tylko" :) Czyli co jeszcze w międzyczasie... Np. komplecik w żółci - na szybko, pół godz przed wyjściem na pewne pracowe spotkanie:


Bransoletka spleciona w warkocz z trzech sznurów szydełkowych "na trzy":


Na kółku rękodzielniczym, które prowadzę, robiłam z dziewczynkami albumy z rolek po papierze toaletowym, które podpatrzyłam kiedyś tu. Oto moja wersja:




Zrobiłam i wysłałam już też paczuszkę na forumową wymiankę p.t. "Słodycz", ale póki co Wam pokazać nie mogę :)

A na koniec nie praca, a światło - fajnie się odbijało ostatnio w słonku..


czwartek, 27 października 2011

Bez tytułu? :)

Dziś miałam długi, intensywny, ale szalenie udany dzień.. Po południu byłam z dziećmi z mojego kółka na zajęciach o wełnie i wszystkim z nią związanym u Pani Agnieszki Jackowiak w Sztuka Puka.. Dzieci zachwycone, dziewczynki całą drogę trajkotały, jeszcze przed chwilą jedna mama smsa mi wysłała, że Ani się buzia nie zamyka i z takim zachwytem o wyjeździe mówi, że jej zatrzymać nie może :) Cieszy mnie to ogromnie... Pani Agnieszka jest niesamowicie ciepłą, miłą osobą, która potrafi ciekawie opowiadać o swojej pasji. Mam nadzieję, że to pierwszy, ale nie ostatni raz i jeszcze nie raz z Panią Agnieszką się zobaczymy.

czwartek, 13 października 2011

Zaległości...

Pierwsza zaległość to kolejne spotkanie poznańskich craftladies, które miało miejsce u Nami już  2 tygodnie temu... Jak zwykle było szalenie miło.. Jak zwykle doładowałam akumulatorki.. I choć wleciałam tam z założeniem 5 minutek, bo mnie straszliwie choróbsko rozkładało, to nie byłam w stanie opuścić przytulnych pieleszy Nami. I zostałam do końca.. Nawet zmalowałam torbę (Eli dziękuję za podarowanie :) ) za pomocą farb akrylowych i cudnego szablonu, jakiego dostarczyła Eli dzięki uprzejmości męża swego :) Oprócz tego dziewczyny bawiły się barwieniem kartek za pomocą farb typu marble.


A oto moja torba  na chleb:



Druga zaległość to cudne ptaszorki, które dostałam od Poohatki. Dorobiłam im ogonki z piór, bo Kasia przezornie je w dziurki zaopatrzyła i niemal od razu zawisły na moich żarówkach i udawały lampki... Wreszcie dorobiłam się jednak abażurów i ptaszki zostały ściągnięte, a przy okazji obfocone.. Mam już dla nich nowe miejsce, tylko pozawieszać  i mogą znowu latać i cieszyć moje oczy :)
Dziękuję raz jeszcze, publicznie, Poohatko :)


sobota, 8 października 2011

Wyróżnienia...

Szalenie miło jest je dostawać.. Właśnie dostałam od Zajączka... Dziękuję :)
Jednak z założenia nie biorę udziału w takich zabawach.. Są dla mnie rodzajem łańcuszka, a tym mówię "nie". A o sobie wolę mówić, kiedy chcę, a nie powinnam :)

Mam nadzieję, że nikt się z tego powodu nie obrazi..

piątek, 30 września 2011

Dzień Chłopca...


Wszystkim Chłopcom - i tym całkiem dużym i tym jeszcze małym - życzę dziś spełnienia marzeń....


Zdjęcie pochodzi z serwisu darmowe zdjęcia.

poniedziałek, 26 września 2011

Chusta icarus...

Skończyłam.. Zajęła mi niemal 3 miesiące.. Wykończyła mnie... Ale jest.. Ogroooomna.. Piękna.. Milusia... Już ją uwielbiam :) I jestem z niej bardzo, bardzo dumna :)


Ma bez naciągania, luźno 3m szerokości i 1,5m wysokości.. Naciągnąć da się ją moooocno.. Więc pewnie do 5m bym bez problemu doszła. Ale akrylu nie trzeba blokować, pod swoim ciężarem się oczka ułożyły ładnie, chusta zaraz po ściągnięciu z drutów wygląda, jak widzicie :) Czytałam o prasowaniu letnim żelazkiem.. Ale odpuszczam, nie widzę potrzeby :) Dzięki temu na dole robi się taka miła dla oka, dekoracyjna falbanka.. Podoba mi się :)

Frasiu - dziękuję! Ta chusta powstała w dużej mierze dzięki Tobie... Bo dzięki Tobie uwierzyłam, że dam radę... Za mobilizowanie podziękowania ogromne się należą także Poohatce - Ty wierzyłaś, jak ja jeszcze nie wierzyłam.. W sumie wszystko przez Ciebie :) Całusy! A tą iskrą, żeby spróbować okazała się szkółka na craftladies, którą założyła Jóśka...

Druty KP 4mm, włóczka to czarna Alize Diva, poszło trochę ponad 5 motków.

Ufff... Teraz minimum miesiąc przerwy od drutów, a potem łapię się za gail, na którą już kupiłam bambusową włóczkę w pięknym odcieniu niebieskiego. Choć szukam wciąż w kolorze turkusowym :)

niedziela, 25 września 2011

Kumihimo

Kumihimo, czyli japońska sztuka zaplatania (u mnie sznureczków, muliny, włóczki, a oryginalnie jedwabnych nitek) wciągnęła mnie... Eskperymentuję... Szukam pomysłów, inspiracji, szperam, grzebię, uczę się.... I uczę dzieci na kółku rękodzielniczym, które prowadzę... :)


Moje "dyski" i pożyczone od uczennicy dyski kupne z wyrysowanymi nawet kolorami i wzorami, jakie dają (na tych drugich robi się cudnie - ekspresowo, łatwo, bo są z miękkiej pianki):



Moje dzieła :)





Na tym czarnym niestety nie widać, że są takie strzałeczki (mój syn powiedział, że serduszka) z metalizowanej czerwonej muliny, a czarna jest satynowana, taka śliska z delikatnym połyskiem.
Sposób na kulki w bransolecie znalazłam tutaj, no i musiałam od razu przetestować...

A, na jesiennym spacerze też byłam, okoliczności przyrody piękne podziwiałam, słonkiem się rozkoszowałam, spodni mało nie zgubiłam z powodu tony kasztanów w kieszeni.. Do dębu po żołędzie nie dotarliśmy, bo komary próbowały nas żywcem połknąć, więc zwialiśmy :)