niedziela, 31 maja 2015

Dzień Dziecka...

Dzień Dziecka w tym roku wyjątkowo długi jest - zaczął się w sobotę, a skończy w poniedziałek :)

My z dziećmi*) wybraliśmy się dziś na wycieczkę do Bramy Poznania - ICHOT'u (czyli Interaktywnego Centrum Historii Ostrowa Tumskiego) - szalenie interesującego miejsca! Dostaliśmy słuchawki i z interaktywnym przewodnikiem zaczęliśmy zwiedzać trasą dla dzieci...
Muszę kiedyś się jeszcze wybrać na zwiedzanie indywidualne (w dziecięcej jest więcej zabawy, mniej historycznych szczegółów) - choć szklane kładki-przejścia to zdecydowanie przegięcie (zostałam przez nie przeprowadzana biegiem, z zamkniętymi oczami - nie wiem, czy sama bym się zdobyła, czy nie odpuściłabym przy pierwszej takiej przeszkodzie...)...
Na koniec dotarliśmy jeszcze na taras widokowy...




Po zwiedzaniu zasłużony posiłek.. Planowaliśmy w słynnej śródeckiej "La Ruinie", ale tam były tłumy. Więc cofnęliśmy się kilka kroków do "Na Winklu" - bardzo smaczny posiłek zjedliśmy - polecam!

Spacerek do auta przez okoliczne uliczki nas nie zmęczył, a kilka szczegółów przyciągnęło wzrok...





Na dzisiejsze bilety w ciągu 10 dni możemy wybrać się jeszcze na zwiedzanie Ostrowa Tumskiego i myślę, że skorzystamy w długi weekend... Dziś odpuściliśmy, bo był tam festyn i dzikie tłumy...

Dzień zaliczamy do bardzo udanych :)


A wszystkim dzieciom, tym małym i dużym, jawnym i głęboko ukrytym życzymy spełnienia marzeń!


Ode mnie cake pops :)



* młodszy znów chory - mam nadzieję, że nie będę żałowała, że dziś się z tego domu wyrwaliśmy, bo niestety wycieczka kaszel nasiliła... 

niedziela, 24 maja 2015

Prezencik...

Drobny prezencik dla bliskiej osoby...



Słyszeliście o cruffinach? Na blogu Mirabelki, który lubię podglądać, wyczytałam o takiej kombinacji prosto z Ameryki... Ciekawość wygrała, a że miałam akurat w lodówce ciasto na croissanty, to wypróbowałam... I przyznam, że fajne "małe conieco" - lekkie, puszyste, smaczne... Już widzę to z nadzieniem na słono :D Niestety jedno ciasto wystarcza raptem na 6 sztuk...


sobota, 23 maja 2015

Sushi party...

Chodziło za mną od jakiegoś czasu... Chyba od roku, a może i dłużej...
W końcu skrzyknęłam ekipę, z którą tak cudnie mi się gotowało podczas dyniowej imprezy, żeby wspólnie zrobić, a potem zjeść sushi :D



Powiem Wam, że było cudnie i smacznie! Uwielbiam takie wspólne gotowanie! A jak potem fantastycznie smakuje takie jedzenie!!!


Obecnym jeszcze raz dziękuję! :)


PS. Zdjęcia na szybko, bo wszyscy już porządnie zgłodnieli :)

czwartek, 7 maja 2015

Etui - test włóczki...

Etui na telefon dla koleżanki (a raczej jej mamy) - proste, nic powalającego...



Ale w sumie nie o nim chciałam, tylko o włóczce..
Alize Cotton Gold - mieszanka 55% bawełny i 45% akrylu, 100 g = 330 m, druty 3,5-5, szydełko 2-4 (robiłam 3)... Cudownie miękka, bardzo dobrze się z niej robiło, a gotowy produkt jest niesamowicie przyjemny w dotyku... Kupiłam ją, bo etui miało być w beżach/brązach... Włóczka nr 3300 jest właśnie taka... Odcinki kolorystyczne są dość długie, dlatego w etui pojawiły się raptem odcienie beżu, kawy latte z dużą ilością mleka, toffi i odrobiny czekolady.. Dalej czekolada przeszłaby z mlecznej w gorzką i podejrzewam (na ile jestem w stanie zajrzeć między zwoje, że wracając stopniowo dotarłaby znowu do jasnego beżu :) Na poniższym zdjęciu trochę ciemniejsza jest, niż w rzeczywistości.

zdjęcie: biferno.pl

Najśmieszniejsze jest to, że będąc kiedyś z siostrą we włóczkowym raju, zakupiłam sobie taką samą włóczkę, choć w innej kolorystyce (4146) - niebieskości i zielenie.... Zapomniałam o niej aż do wczoraj :D

zdjęcie: kamart.net

Mam dwa motki i teraz intensywnie myślę, co z nich zrobić... Chodzi za mną spódnica, ale chyba wyszłaby zbyt pstrokata... I mam wrażenie, że wyszłaby za ciepła... Hmmm....

niedziela, 3 maja 2015

Srebrzyście...

Jedna z moich największych i najbardziej czasochłonnych prac...

Kolia zaczęła powstawać na wyzwanie wg mapki Weroniki...
Docelowo miałam w niej być na weselu...
Ale tak jakoś powoli przybierała, że ani się na wyzwanie nie załapała, ani na wesele nie dotarła...
Jednak jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć i B, więc zaparłam się i wykończyłam.. A do kompletu jeszcze kolczyki małe, skromne i bransoletkę prostą dorobiłam...

Duży kryształ (dostany daaaaawno od Werki) w kształcie łzy doczekał się swojego miejsca w centrum. Do tego kryształy rivoli Swarovskiego oraz taśma cyrkoniowa oraz mały kryształek kropelka... Wszystko obszyte koralikami toho w kolorze nickel: 11o, 15o, treasure, uzupełnione kilkoma 3 mm fire polish w kolorze argentic...



Naszyjnik wisi na taśmie zrobionej splotem St Petersburg chain, czyli petersburgskim, którego na ostatnim spotkaniu craftowym nauczyła mnie Weraph...



Taka sama taśma jest podstawą bransoletki, w której centralnym elementem jest pojedynczy kryształ rivoli opleciony koralikami toho, połączony z koralikami 3 mm fire polish argentic.


Kolczyki skromne - rivoli 8 mm oplecione koralikami toho, zamocowane na sztyftach...




Mam nadzieję przy jakiejś okazji "zmolestować" którąś z koleżanek posiadającą dobry aparat.. Bo mam świadomość, że moje zdjęcia pozostawiają wieeeeele do życzenia, ale nic póki co nie poradzę, że jedynym aparatem jest ten w komórce...

sobota, 2 maja 2015

Dla siostry...

... na urodziny karteczka...


Znów wg podpatrzonych u Anety :)

"A teraz maj, dookoła maj..."

"... wyświęca ogrody..."

Tak - moja ulubiona pora roku... Temperatury przyjazne, przyroda wkoło szaleje kolorami, powietrze pachnie obłędnie... Cudny czas!!!

Wybraliśmy się z dziećmi na małą wycieczkę nad jezioro pobliskie.... Mimo słonka trochę zmarzliśmy, bo wiatr chłodem przenikał... Ale i tak było przyjemnie :D



A w ubiegłym tygodniu syn miał imieninki i dla gości upiekłam szarlotkę.. To był pierwszy i ostatni chyba raz, kiedy się tak bawiłam z tymi jabłkami w cienkie plasterki :) Nie powiem, efekt dla oka przyjemny, ale smakowałoby nam tak samo, gdybym jabłka pokroiła grubiej i po prostu je na ciasto wrzuciła artystycznym nieładem :D