poniedziałek, 21 grudnia 2015

niedziela, 20 grudnia 2015

Pierniczkowo...

W tym roku skromnie... Kilka raptem choinek.. A pamiętam, jak upieczone pierniki liczyliśmy w setkach, zrobione z podwójnej porcji długo dojrzewającego w piwnicy ciasta, takiego tradycyjnego, na smalcu... Trochę mi żal, że okoliczności nie pozwalają tak zaszaleć, ale chyba lepsze kilka choinek upieczonych z radością, niż hurtowa ilość pierniczków "bo trzeba"...

W każdym razie nasze choinki są już zapakowane i we wtorek kilka idzie z moimi dziećmi do szkoły, a pozostałe kilka pojedzie z nami w świąteczne podróże...



piątek, 18 grudnia 2015

Śnieży...

Śnieży śnieżynkami koralikowymi... Bo za oknem +11 i deszcz...



Takie najprostsze gwiazdki z superduo - nic wymyślnego.. Ale raz, że niewiele widzę na jedno oko (od tygodnia leczę paskudne zapalenie spojówek, a oko wciąż czerwone i zapuchnięte - w niedzielę wyglądałam jak Harry Potter po działaniu zaklęcia żądlącego!), a dwa, że ta prostota podbiła moje serce :)

Będą dodatkami do świątecznych paczuszek :)




A teraz się chwalę - dzieci me zbudowały papugę (tak, tak, to na zdjęciu to papuga) z klocków lego duplo :) A już chciałam je schować na strychu, bo myślałam, że leżą odłogiem wyparte przez bardziej precyzyjne zestawy lego...
Papuga ma koło 40 cm wysokości :)


środa, 2 grudnia 2015

Katarzynki 2015

W poprzednią sobotę rodzinnie wybraliśmy się do otwartej tego dnia dla zwiedzających zajezdni tramwajowej...
Można było z bliska pooglądać, podotykać, podzwonić...
Tramwaje stare i te nowe...
Autobusy z minionej epoki i te całkiem nowoczesne...
Sprzęt do obsługi torowiska...
I jeszcze załapaliśmy się na przejażdżkę na drugą pętlę tramwajową - największą w Poznaniu i najnowocześniejszą... Tam zostaliśmy przewiezieni trasą, jaką na koniec pokonują wszystkie tramwaje - przez kontrolę komputerową, myjnię i hangar, w którym tramwaje spędzają noc...
Można było również odstać w deszczu w kolejce (bardzo długiej, pogoda nie odstraszała), żeby osobiście poprowadzić jeden z nowszych tramwajów trasą "nauka jazdy" na terenie tejże zajezdni.... Ale nam zabrakło determinacji :)


Za rok też się wybierzemy, a co :D

poniedziałek, 30 listopada 2015

Emaliowanie...

Nie dałam razu od razu napisać...

Pewnego razu (już chyba ze 2 tygodnie temu) odbyło się spotkanie u Werki, z okazji przyjazdu Caboniów... I w trakcie tego spotkania ustaliło się spontaniczne drugie spotkanie dwa dni później...

Obydwa były cudne - jak zawsze! Ale w trakcie drugiego miałyśmy okazję pobawić się emaliami.. Moje dziełka to zakładki - sówka, śnieżynka i wyproszone piórko (wszystko od Werki :D )...



Zabawa przednia, aż zaczęłam się zastanawiać nad zakupem emalii, ale.... Boję się, że mnie mąż z domu wyrzuci :D

Swoim zakładkom dorobiłam koralikowe czapeczki na chwościki (przy okazji również takie czapeczki zrobiłam chyba (hmmm??) niemal wszystkim zrobionym tego dnia zakładkom pozostałych uczestniczek zabawy).. A piórko czeka na ciąg dalszy (wisior? brelok do torebki? hmmmm....)


wtorek, 3 listopada 2015

Całkiem kulinarnie...

Ot kilka potraw i deserków, które m.in. się w poprzednim miesiącu pojawiły gdzieś na naszym stole...

Dzieciom na urodzinową imprezkę zrobiłam tęczę... Jest w niej dokładnie tyle kolorów, co należy, choć może nie widać, bo pomarańcz z czerwienią się odrobinę zlały, jak i fiolet z niebieskim... Zabawy z galaretkami na pół dnia, ale warto było :D



Na tę samą imprezkę jako dodatek do sałatki podałam tzw. chlebek odrywany... Przepis widywany w różnych miejscach w sieci zarówno w wersji słodkiej, jak i wytrwanej... Dawno temu robiłam już z cynamonem, tym razem w wersji ze smalczykiem roślinnym "smakowita pajda"... Wg pomysłu zaczerpniętego z bloga Mirabelki.



Któregoś dnia w jednym ze sklepów wypatrzyłam mrożone kurki. A że w tym roku dziwnym niedopatrzeniem nie załapałam się w sezonie na żadną potrawę z nimi, to zakupiłam i zrobiłam sos śmietanowy do makaronu szpinakowego.. Wyszło obłędnie smaczne :D Jak gdzieś jeszcze wypatrzę takie kurki, to zakupię od razu ze trzy paczki!



A na koniec babeczki z niespodzianką w postaci zamkniętego w środku ciasteczka a'la oreo (czyli mini hity czarne) przełożonego nutellą. Druga partia miała gruszkę wciśniętą w czekoladę :)


niedziela, 1 listopada 2015

Pomału...

Pomału wykańczam pozaczynane projekty...

Jako pierwsze moje cudne nowe etui na nowy telefon (widać go na jednym ze zdjęć - najnowocześniejszy model, najmodniejszy w tym sezonie, ekologiczny, recyklingowy :D )...
Zrobione tzw. ukośnikiem, z koralików toho 11o w kolorze metallic cosmos, czarny kordonek wewnątrz... Wymarzone kilka lat temu, doczekało się realizacji :)
Nowy telefon będzie kupiony dopiero w kwietniu, ale etui już na niego pasuje :D


Na zdjęciach z prawej widać, jak się cudnie koraliki w słońcu błyszczą... Zdjęcia z lewej zrobione rano, jeszcze bez słońca...


Odebrałam w końcu od koleżanki Kości obręcze dziewiarskie, zakupione przez nią chyba w styczniu... No i postanowiłam przetestować jedną.. I oto dziecię me ma czapkę przypadkową :D



Śmieszny gadżet... Jak już człowiek nabierze wprawy, to nawet szybko idzie... Dobre dla dziecka mającego smykałkę i ciągotkę do robótek... Lub dla kogoś, kto drutów nie zamierza opanowywać lub mu nie idzie, a czapkę/szalik/komin/getry mieć by chciał...


Choróbska nam się do domu przyplątały - tzw. grypa jelitowo-żołądkowa... Starszego przetrzepało w nocy z czwartku na piątek, Młodszego dorwało w sobotnie popołudnie, a w nocy do kompletu dołączył Mąż... I o ile dzieci jakoś szybko się wylizały, o tyle mężul dogorywa... Ciekawe, czy mnie ominie, czy jednak też sponiewiera... Doczytałam gdzieś, że to niejakie rotawirusy odpowiadają za tę szybką i ostrą w przebiegu torturę człowieka... Jeśli ma mnie dopaść, to wolałabym dowiedzieć się o tym dziś, coby jednak nie jutro w pracy na ten przykład...

piątek, 9 października 2015

Mglisto...

To już ta pora, że do pracy człowiek wstaje po ciemku.. A w drodze ogląda malowniczy wschód słońca przebijający się przez mgłę snującą się na polach...



Powroty jeszcze "za jasnego", ale lada chwila nadejdzie ten czas, że do pracy po ciemku, z pracy po ciemku.... Oj, nie przepadam... A pracy samej w sobie tak bardzo dużo, że na nic sił i czasu już nie ma...
Koniecznie muszę sobie jednak znaleźć odskocznię na ładowanie akumulatorków! I to taką, żeby się poruszać, zmęczyć fizycznie - nie wiem jak i gdzie to wpakuję, ale muszę!


Jakoś tydzień temu w ramach wolnej chwili między zajęciami zaplątałam się do jednego z centrów handlowych w centrum.. A tam boskie "rzeźby" z balonów :) Wypatrzyłam trzy, ale może było ich więcej - nie chciało mi się zleźć dwóch pięter, żeby wypatrzyć inne - te były po drodze :D




wtorek, 6 października 2015

Żyję...

To nie tak, że nic nie robię... Coś tam pomalutku dłubię.. Ale tak bardzo pomalutku, że nieprędko się tu coś nowego pojawi... Nadmiar obowiązków pracowo-domowych nie zostawia wiele czasu na przyjemności, a doba jakoś dłuższa być nie chce... Nie zapomnijcie o mnie, co?


A żeby wpis zupełnie bezzdjęciowy nie był, ogłaszam sezon dyniowy za rozpoczęty... Nic skomplikowanego - zupa dyniowo-marchewkowa ze szczyptą imbiru.. Mniamuśna :) Choć może na zdjęciu nie wygląda..

  


A że maliny wciąż u sąsiada są, dwa kolory nawet, to pojawia się do kawy czasem szybka tarta z malinami :)




czwartek, 27 sierpnia 2015

Urodziny zaprzyjaźnionego bloga...

O Weronice w różnych kontekstach wspominałam nie raz... Mam tę ogromną przyjemność mieszkać na tyle blisko, że nie tylko wirtualnie mogę podziwiać jej prace, czerpać z jej pomysłów i być wciąż i wciąż inspirowana jej niespożytą energią twórczą... I do tego jeszcze bezczelnie wykorzystywać jej dobre serce :D

Zapraszam więc na urodziny jej bloga :D


niedziela, 23 sierpnia 2015

Wspomnienia znad morza...

... można zamknąć w butelce lub opleść koralikami :) Kamień prosto z plaży w koralikach toho w odcieniach do kobaltu po błękit, z kilkoma FP, również niebieskimi :) I wyszedł brelok, choć wahałam się, czy nie lepiej wisior w naszyjniku...



Wczoraj moi mężczyźni spędzili trzy godziny w Termach Maltańskich (pierwszy raz tam byliśmy), a ja - ponieważ restauracja nie była od rana czynna i nawet na filiżankę kawy nie mogłam liczyć - wielki minus z mojego punktu widzenia - udałam się na spacer dookoła jeziora...


Pogoda była idealna do spacerów - ciepło, ale nie upalnie, z lekkim wiaterkiem... Za plecami przejechała mi Balbinka, a później Ryjek - dwie wąskotorowe maltańskie kolejki jeżdżące do Nowego ZOO... Fontanna wyrzucała wodę pod niebo - na końcu jeziora nawet docierała mgiełka do brzegu, można więc było się ochłodzić, gdyby się ktoś zgrzał np. biegając...

Wspominki wakacyjne...

W upały zapijałam się mrożoną kawą w różnych wariacjach.. Nieskromnie powiem, że pochwalono mnie - ponoć wychodzi mi ta kawa lepsza, niż w niejednej kawiarni :D


Można do kawy przegryźć bezika ;) W tle wypatrzycie monetę jednozłotową dla zobrazowania gabarytów łakocia :D


Bezik miał być Pavlową, skończył jednak w wielkiej misce z bitą śmietaną, malinami w dwóch kolorach i borówką i podany został na imprezie urodzinowej jako "bałagan w Eton". Zyskał uznanie gości :)

Zdjęć końcowych brak, bo na rozpoczęcie imprezki przeszła ogromna burza i prąd wyłączyli na następne 14 godzin.. I tak główna atrakcja wieczoru jak fontanna czekoladowa specjalnie na tę okazję zamówiona, skończyła jako klasyczne czekoladowe fondue... Pomijam fakt, że zamrażarka nie wytrzymała tak długiego odcięcia od prądu, bo niestety była kilkukrotnie otwierana i 2 litry lodów poszło się bujać... Tak samo drobiowe szaszłyki w lodówce nie dotrwały do dnia następnego.. Na szczęście karkówka wytrwała i obiad był pyszny :)
Dobrze, że ciasta i sałatki zdążyłam zrobić za bytności prądu, a do fontanny było dużo owoców i ciastek, bo goście głodni nie wyszli... Jedyne, co mi wypomnieli (w żartach, oczywiście), to brak kawy - na zimno nie chcieli, a przy mojej kuchni całej na prąd, nie mogli liczyć na gorącą wodę...
Będziemy pewnie jeszcze długo wspominać nasze (męża i moje) 39,5 (tu ukłon do Anety za pomysł :) ) urodziny przy hurtowej ilości świec, świeczek i świeczuszek porozstawianych w całym domu oraz zabawie przy grze "tabu" :D

Przy okazji pochwalę ponownie sernik z białą czekoladą, który znowu mnie nie zawiódł, a gości uwiódł... Tym razem zrobiłam go z dwoma kolorami malin i grubą warstwą galaretki :)
Oraz ciasto czekoladowe z musem cytrynowym - obłędnie cytrynowe i pyszne! Choć mój mus z powodu temperatury ponad 33 stopnie wyszedł mało musowy, a raczej kremowy :)

EDIT - a siostra zrobiła mi tort pyszny z białą czekoladą na bazie czekoladowego biszkoptu, który piekłam ja :D

piątek, 31 lipca 2015

Kulinarnie...

Udało mi się zupełnie przypadkiem kupić jarmuż (w Biedronce - już opłukany, gotowy do jedzenia) - dawno już próbowałam go upolować...

I teraz mam fazę - a to sałatka, a to koktajl warzywno-owocowy pełen witamin...
A dziś na śniadanie chipsy! :D



Robi się je szybko, prosto, a efekt smakowy ciekawy... No i zdrowa taka przekąska! Bo jarmuż to samo dobro i bomba pełna witamin i mikroelementów...
Polecam!

Chipsy z jarmużu

Jarmuż opłukać, podzielić na małe kawałki usuwając zgrubiałe części łodyżki, osuszyć. Skropić oliwą z oliwek (ja dałam oliwę bazyliową), posypać ulubionymi ziołami (u mnie dziś suszone pomidory z bazylią i czosnkiem), rozłożyć pojedynczą warstwą, żeby na siebie nie zachodził, na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i suszyć w piekarniku nagrzanym do 150 st. przez około 10-15 minut (większe kawałki dłużej). Pilnować, żeby się nie przypiekł, bo zbrązowiały jest gorzki.
Ot cała filozofia! Ja na koniec posypałam troszkę świeżo mieloną różową solą himalajską :D

Koktajl witaminowy z jarmużem

- jarmuż - szklanka
- marchew
- ogórek zielony
- jabłko (lub dwa)

Wszystko wycisnąć w sokoworówce, wyciskarce wolnoobrotowej (to u mnie) lub zmiksować w blenderze. Proporcje wedle uznania i własnych preferencji smakowych.
Ostatnio dorzuciłam łodygę selera naciowego, kilka różyczek brokuła i brzoskwinię - bardzo mi smakowało! Bomba witaminowa w szklance. Sycąca "przekąska", na długo zapycha, a przy tym orzeźwia...

Sałatka z jarmużu

jarmuż
pomidory
kukurydza konserwowa
zioła
oliwa z oliwek

Jarmuż dzielimy na małe kawałki, pomidory kroimy, kukurydzę osączamy. Wszystko mieszamy i doprawiamy oliwą i ziołami wg własnych preferencji :)
Ja lubię do tego dorzucić zielony ogórek, choć wiem, że z pomidorem nie współpracują, ale za to świetnie smakują :)

Jajecznica z jarmużem

Jarmuż opłukać, osuszyć, podzielić na mniejsze cząstki. Na patelni rozgrzać odrobinę oleju lub masła, wycisnąć ząbek czosnku i podsmażyć chwilkę. Wrzucić jarmuż i dusić przez chwilę, aż zmięknie. Jajka wbić do miseczki, dodać odrobinę mleka, rozbełtać. Wlać jajka na patelnię do jarmużu i mieszając usmażyć... Doprawić do smaku wedle uznania.

Taka jajecznica też jest smaczna, jeśli zamiast jarmużu damy liście szpinaku.



Kupiłam sobie ostatnio za pół ceny książkę "Terapia sokowa", a tam mnóstwo pysznie wyglądających przepisów. Z jarmużem również! :)


zdjęcie - www.matras.pl

czwartek, 30 lipca 2015

Kamyczaki...

Co zrobić z nadmiarem kamieni przynoszonych uczynnie przez dzieci po każdej wycieczce na plażę? Bo mama zbiera... A dzieci bardzo chcą mamie pomóc :) Nic to, że mama zbiera małe, płaskie, skrzące się, bo do biżuterii... Dzieci i tak chcą pomóc...

Można zrobić Kamyczaki :D




A gdy dzieci zajęte produkcją, mama może w spokoju zająć się swoimi robótkami.

Bransoleta na metalowej bazie. Kamień prosto z polskiej plaży, obszyty koralikami toho 11o, 15o oraz fire polish 2mm na czarnym podkładzie super suede...



Podobną zrobiłam kilka lat temu - bo bardzo chciałam wykorzystać pierwszą moją próbę koralikowego haftu. Pomysł okazał się udany i kilka osób też taką prostą, niemal surową, ale jednak kobiecą ozdobę chciało mieć :) Teraz mam już zapas kamyczków - nic, tylko robić!

wtorek, 28 lipca 2015

W połowie...

Wróciłam! :) 

Nad morzem bardzo się leniłam, wykończyłam jedną bransoletkę koralikową - przy innej okazji ją pokażę... Zaczęłam też spódnicę szydełkować... Długa ma być, więc trochę mi zejdzie... Zaczęłam też pod okiem Izzi wisior z wykorzystaniem wstążki shibori - też nie wiem, kiedy wykończę...

A po powrocie zrobiłam proste zaproszenia na urodzinki...



A poniżej kilka wspomnień wakacyjnych na pamiątkę... 
Tradycyjnie latarnia w Gąskach, w Kołobrzegu (byliśmy tam świadkami lądowania helikoptera ratunkowego na plaży), w naszych ulubionych ogrodach tematycznych Hortulus w Dobrzycy.. Odwiedziliśmy Izzi, gościliśmy Sonię z rodzinką, jeździliśmy na rowerach, spacerowaliśmy, leniliśmy się, graliśmy w gry różnorakie - i tak zleciały trzy tygodnie :D



Teraz trzeba już na miejscu zagospodarować dzieciom drugą połowę wakacji... Zaczęliśmy dziś od odwiedzin poznańskiego Starego ZOO. W planach mamy Nowe ZOO z obowiązkowym przejazdem Maltanką, wyprawę do kina na "Małego Księcia", Bramę Poznania i jeszcze kilka atrakcji, które wygrzebuję w sieci i podsłuchuję tu i ówdzie :)

A na koniec zagadka - co to jest? :)



piątek, 3 lipca 2015

Chainmaille ponownie...

Co jakiś czas będę wracać do ogniwek.. Zwłaszcza, że testuję różne, szukający idealnych...

Znów splotem bizantyjskim z koralikami FP w kolorze capri blue. Komplet :) Już go uwielbiam :)




A jutro skoro świt wybywam na niemal miesiąc nad morze... Kto chce, może mnie tam łapać :) Zapraszam na kawkę :)
Niestety nie wiem, jak będzie z dostępem do internetu, więc będzie mnie mniej w sieci...
Choć kto wie? :D

Zajęcie sobie zabieram - jadą ze mną koraliki, ogniwka oraz szydełko i włóczka - głównie tym się zamierzam zajmować.. Więc w sierpniu będę się chwalić, co wydłubałam (o ile mnie leń nie zje i w ogóle coś wydłubię :D - może się okazać, że spędzę miesiąc z książką na hamaku :D)

czwartek, 2 lipca 2015

Dla cioci...

Kartka sztalugowa na 60 urodziny...

Niestety nie widać, jak się błyszczy (efekt spryskania mgiełką)... Po zdjęciach została jeszcze odrobinę dopieszczona...





A przy okazji pochwalę ciasto, które zrobiłam Starszemu na imieniny.. Sernik z białą czekoladą z bloga Moje Wypieki wyszedł pyszny - ponieważ serek nie był słodki, to czekolada go posłodziła, ale całość nie była mdła.. I udało mi się zrobić wysoką galaretkę :D
Polecam :D


piątek, 26 czerwca 2015

Podziękowania...

Dla wychowawczyń moich dzieci małe (7x7x7) kartki-pudełka typu exploding box..

Każda w innej kolorystyce, ale wszystkie bardzo podobne... Znów mój ulubiony wzór sówki (już nie pamiętam, skąd, ale linkowałam go w ubiegłym roku)...


Zawsze mam problem, jak i czym zagospodarować aż pięć powierzchni, ale tym razem poszło szybko :)

Użyłam gotowych baz Latarni Morskiej ze sklepu scrap.com.pl i muszę powiedzieć, że są bardzo wygodne w użyciu (nie trzeba samemu myśleć), dobrze spasowane, z kartonu o odpowiedniej sztywności... Chyba już tylko takich baz będę używała :)

A dla pani dyrektor taka:



A wszystkim, którzy dziś zaczynają wakacje, życzę udanego wypoczynku!

czwartek, 25 czerwca 2015

Urodzinkowo...

Jutro Młodszy znów idzie na urodzinki do koleżanki z klasy... I wymyślił, że Maja również jako załącznik do prezentu dostanie taki notes z potworkiem, jak dostali w kwietniu Norbiś i Ada :) Skoro dziecię wymyśliło, mamie nie pozostało nic innego, jak zrobić...

Potworki podbiły jak widać, nie tylko moje serce :D


Ślubnie...

Prosta, w pudełku...


środa, 24 czerwca 2015

Kartka-pudełko...

Kartka w stylu "pop up box card", bo musi się zmieścić w bagażu - poleci daleeeeeeko, do Ameryki Południowej...

Dla koleżanki (nie wiem, czy mogę zdradzić, której), która przyjęła pod swój dach ucznia z wymiany międzynarodowej, dając mu dom i rodzinę na kilka szkolnych miesięcy... Alex okazał się niesamowicie ciepłym, pełnym pozytywnej energii chłopakiem (wiem, bo miałam przyjemność go poznać). Motywem przewodnim miały być serca - od razu pomyślałam o tej formie kartki i sercach wysypujących się z niej po rozłożeniu :)


wtorek, 23 czerwca 2015

Dzień Ojca...

Wszystkim Tatom życzę dziś 
radości spędzania czasu ze swoimi dziećmi, 
dumy z ich dokonań i rozwoju 
i uczucia szczęścia za każdym razem, gdy o swoich dzieciach myślicie...


Ja dla swojego taty zrobiłam prostą kartkę-tag, a na odwrocie napisałam życzenia...


poniedziałek, 22 czerwca 2015

Koralikowo...

To nie są bieżące prace, bo teraz siedzę w papierach :)

Ale kiedyś trzeba je pokazać..

Wypolerowany wisior, który robiłam pod czujnym okiem Poohatki w długi weekend czerwcowy... Dzięki uprzejmości Danki i jej narzędzi ;) wisior już mogę nosić - bardzo jestem z niego dumna i bardzo mi się podoba - teraz muszę poszukać pasujących do niego kamyczków na kolczyki :)


Od razu mogłam się Dance odwdzięczyć robiąc jej serduszko, które dołączy do bransoletki :) Pochwalę się, że serduszko będzie zwiedzać świat w dalekiej Argentynie :)



Indiańce dla Danki (szare z czernią i bielą) i Oli (jasne z odrobiną zieleni i złota)



Dla mojej siostry kwiatuszki na wzór tych, które dostałam od Poohatki... Luzem, bo nie wiem, co siostra z nich sobie zrobi...


I na koniec dopieszczona zakładka (dzięki uprzejmości męża Danki, który nawiercił dziurki i samej Danki, która użyczyła ściernej kostki) od Mariselli, zrobiona przez nią na pewnym spotkaniu u Moccate...


niedziela, 21 czerwca 2015

Zakończenie roku...

... szkolnego to intensywny czas dla osób działających scrapowo... I choć zarzekam się wciąż, że ja wcale scrapbookingiem się nie zajmuję, to kartki od czasu do czasu robię..

I tak w najbliższym czasie głównie taka tematyka na moim blogu :)

Pierwszy album dla wychowawczyni Młodszego.. Ze zdjęciami dzieci - i grupowym i portretowymi... Taka pamiątka na zakończenie pierwszej klasy... Prosty, nie przeładowany dekoracjami, bo to dzieci mają w nim grać główną rolę :)



Pozostali nauczyciele dostaną od klasy kartki z sówkami:


Tyle w kwestii zadań, których podjęłam się z ramienia klasy Młodszego :)

środa, 10 czerwca 2015

Długi weekend - odsłona 4...

Na koniec pod czujnym okiem Poohatki zrobiłam sobie listki do kwiatków, które dostałam od niej :) I tak mam śliczne wiosenne kolczyki :)



Nauczyłam się też takie kwiatuszki robić, więc jeszcze się pojawią :)


A czego się nauczyła Poohatka? Ściegu st. petersburg chain oraz splotu bizantyjskiego chainmaille.... :) No i ma też swoje kobaltowo-żółte indiańce :)

wtorek, 9 czerwca 2015

Długi weekend - odsłona 3...

W sobotę wyciągnęłam rodzinkę (goście wybrali inne zajęcia) na kończącą się w Muzeum Narodowym w Poznaniu wystawę neonów...

Bardzo ciekawa szczypta historii Poznania - niestety dziś jest jej ostatni dzień...



Na stronie podlinkowanej wyżej można sobie zrobić neon - mam i ja swój :)