piątek, 26 czerwca 2015

Podziękowania...

Dla wychowawczyń moich dzieci małe (7x7x7) kartki-pudełka typu exploding box..

Każda w innej kolorystyce, ale wszystkie bardzo podobne... Znów mój ulubiony wzór sówki (już nie pamiętam, skąd, ale linkowałam go w ubiegłym roku)...


Zawsze mam problem, jak i czym zagospodarować aż pięć powierzchni, ale tym razem poszło szybko :)

Użyłam gotowych baz Latarni Morskiej ze sklepu scrap.com.pl i muszę powiedzieć, że są bardzo wygodne w użyciu (nie trzeba samemu myśleć), dobrze spasowane, z kartonu o odpowiedniej sztywności... Chyba już tylko takich baz będę używała :)

A dla pani dyrektor taka:



A wszystkim, którzy dziś zaczynają wakacje, życzę udanego wypoczynku!

czwartek, 25 czerwca 2015

Urodzinkowo...

Jutro Młodszy znów idzie na urodzinki do koleżanki z klasy... I wymyślił, że Maja również jako załącznik do prezentu dostanie taki notes z potworkiem, jak dostali w kwietniu Norbiś i Ada :) Skoro dziecię wymyśliło, mamie nie pozostało nic innego, jak zrobić...

Potworki podbiły jak widać, nie tylko moje serce :D


Ślubnie...

Prosta, w pudełku...


środa, 24 czerwca 2015

Kartka-pudełko...

Kartka w stylu "pop up box card", bo musi się zmieścić w bagażu - poleci daleeeeeeko, do Ameryki Południowej...

Dla koleżanki (nie wiem, czy mogę zdradzić, której), która przyjęła pod swój dach ucznia z wymiany międzynarodowej, dając mu dom i rodzinę na kilka szkolnych miesięcy... Alex okazał się niesamowicie ciepłym, pełnym pozytywnej energii chłopakiem (wiem, bo miałam przyjemność go poznać). Motywem przewodnim miały być serca - od razu pomyślałam o tej formie kartki i sercach wysypujących się z niej po rozłożeniu :)


wtorek, 23 czerwca 2015

Dzień Ojca...

Wszystkim Tatom życzę dziś 
radości spędzania czasu ze swoimi dziećmi, 
dumy z ich dokonań i rozwoju 
i uczucia szczęścia za każdym razem, gdy o swoich dzieciach myślicie...


Ja dla swojego taty zrobiłam prostą kartkę-tag, a na odwrocie napisałam życzenia...


poniedziałek, 22 czerwca 2015

Koralikowo...

To nie są bieżące prace, bo teraz siedzę w papierach :)

Ale kiedyś trzeba je pokazać..

Wypolerowany wisior, który robiłam pod czujnym okiem Poohatki w długi weekend czerwcowy... Dzięki uprzejmości Danki i jej narzędzi ;) wisior już mogę nosić - bardzo jestem z niego dumna i bardzo mi się podoba - teraz muszę poszukać pasujących do niego kamyczków na kolczyki :)


Od razu mogłam się Dance odwdzięczyć robiąc jej serduszko, które dołączy do bransoletki :) Pochwalę się, że serduszko będzie zwiedzać świat w dalekiej Argentynie :)



Indiańce dla Danki (szare z czernią i bielą) i Oli (jasne z odrobiną zieleni i złota)



Dla mojej siostry kwiatuszki na wzór tych, które dostałam od Poohatki... Luzem, bo nie wiem, co siostra z nich sobie zrobi...


I na koniec dopieszczona zakładka (dzięki uprzejmości męża Danki, który nawiercił dziurki i samej Danki, która użyczyła ściernej kostki) od Mariselli, zrobiona przez nią na pewnym spotkaniu u Moccate...


niedziela, 21 czerwca 2015

Zakończenie roku...

... szkolnego to intensywny czas dla osób działających scrapowo... I choć zarzekam się wciąż, że ja wcale scrapbookingiem się nie zajmuję, to kartki od czasu do czasu robię..

I tak w najbliższym czasie głównie taka tematyka na moim blogu :)

Pierwszy album dla wychowawczyni Młodszego.. Ze zdjęciami dzieci - i grupowym i portretowymi... Taka pamiątka na zakończenie pierwszej klasy... Prosty, nie przeładowany dekoracjami, bo to dzieci mają w nim grać główną rolę :)



Pozostali nauczyciele dostaną od klasy kartki z sówkami:


Tyle w kwestii zadań, których podjęłam się z ramienia klasy Młodszego :)

środa, 10 czerwca 2015

Długi weekend - odsłona 4...

Na koniec pod czujnym okiem Poohatki zrobiłam sobie listki do kwiatków, które dostałam od niej :) I tak mam śliczne wiosenne kolczyki :)



Nauczyłam się też takie kwiatuszki robić, więc jeszcze się pojawią :)


A czego się nauczyła Poohatka? Ściegu st. petersburg chain oraz splotu bizantyjskiego chainmaille.... :) No i ma też swoje kobaltowo-żółte indiańce :)

wtorek, 9 czerwca 2015

Długi weekend - odsłona 3...

W sobotę wyciągnęłam rodzinkę (goście wybrali inne zajęcia) na kończącą się w Muzeum Narodowym w Poznaniu wystawę neonów...

Bardzo ciekawa szczypta historii Poznania - niestety dziś jest jej ostatni dzień...



Na stronie podlinkowanej wyżej można sobie zrobić neon - mam i ja swój :)


poniedziałek, 8 czerwca 2015

Długi weekend - odsłona 2...

Piątek w większości minął nam leniwie.. Odwiedziła nas Ola z córką Izą i to był nasz planszówkowy czas...

Wieczór z kolei należał do Poohatki - zrobiła nam (mnie, mojej siostrze i Dance) ona kursik robienia srebrnej biżuterii...
Od podstaw zrobiłyśmy sobie pod jej okiem zawieszki z kaboszonami... Cegły, palniki, pilniki, trochę srebra, ogromny zapał i duuuuużo cierpliwości to były nasze podstawowe narzędzia pracy :)
Kilka godzin minęło w mgnieniu oka - kończyłyśmy po północy... Każda poszła spać tuląc nowy drobiazg (czeka je jeszcze polerowanie po oksydowaniu)..

Mój ten w środku, Danki żółty z prawej, siostry czarny z lewej :)


niedziela, 7 czerwca 2015

Długi weekend - odsłona 1...

Długi weekend niemal się kończy... Spędziłam go twórczo, energetycznie, leniwie, inspirująco, ciekawie... Jeszcze wiele określeń mogłabym wypisać, pozornie się wykluczających :)
Spędziłam go w bardzo doborowym towarzystwie :) Mianowicie odwiedziła mnie Poohatka z mężem.

Był czas na leniwe wylegiwanie się, był czas na planszówki, był czas na naukę rzeczy nowych (i ja się uczyłam i ja uczyłam :) )..

Będę efekty craftowe pokazywała po troszku, bo działo się wiele..

W czwartek z Kasią postanowiłyśmy zrobić kolczyki tzw. indiańce :) Kilka osób robiąc narobiło nam na nie ochoty...

I tak "mam i ja!" :)


I od razu znalazły się osoby chcące mi z uszu ściągnąć niemal - obiecałam, że dostaną w niedalekiej przyszłości :)

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Ogródkowo...

Kto mnie zna wie, że ogrodniczka ze mnie kiepska... Ogródek to przede wszystkim trawa.. Dzięki uprzejmości dobrych ludzi (pozdrawiam!) mam już projekt ogródka... Taki, żeby rosło samo i nie trzeba było koło tego dużo chodzić i wciąż coś robić (ot raz do roku coś przyciąć)...

Ratuje mnie świetna gleba, a pod nią solidna warstwa gliny - i trawa i roślinki rosną jak głupie bez mojej uwagi i dopieszczania! :)

Od mamy skapnął mi się krzak różanecznika - marniał na rodziców piaszczystej glebie... U mnie się ładnie przyjął i choć rachityczny jeszcze, to na każdej z pięciu gałązek na krzyż kwiata zawiązał :) Mam nadzieję, że nie obrazi się na przeniesienie w inne, zaplanowane przez Tomka, lepsze miejsce i w przyszłym roku dalej będzie kwitł...

Plany zagospodarowania ogrodu pomalutku się realizują - Tomek nie dość, że zrobił projekt, to jeszcze obdarował nas dwoma krzaczkami tawuły tawuły van houtte'a... Ten krzew zawsze mi się podobał, gdy na wiosnę kwitnie jako jeden z pierwszych, obsypując się kaskadami białego kwiecia...
Teraz mam i ja! :) I kwitnie! :) Tu pozdrowienia dla Siwego, który się podjął roli tego od czarnej roboty i kopania w ogródku (i jeszcze twierdzi, że z przyjemnością :) )...
Będą w ogrodzie jeszcze inne odmiany tawuły (japońska i wczesna).



Kto wie, może będą ze mnie ludzie i wciągnę się w temat, jak już te roślinki będą na moim ogrodzie mieszkały... O ile uda im się przetrwać moją sklerozę i brak wiedzy (konwalie nie przetrwały - w pierwszym roku kwitły, w drugim zginęły im liście, kłącza wyłaziły z ziemi, w trzecim już ich nie ma - wyprowadziły się, a przecież miało im tam być tak dobrze, a moje oczy radośnie miały się nimi cieszyć... )