piątek, 24 października 2014

Jesiennie z dynią w tle...

Po kilku mglistych i mokrych dniach znów dziś wyszło słonko, choć temperatury już zdecydowanie wskazują na zbliżającą się zimę... Ale przynajmniej nie pada :)

Młodszy na wiosnę był z klasą na farmie, gdzie sadzili dynie, obcowali z florą i fauną.. Do domu przywiózł w kieszeni jedno dyniowe ziarenko, które zasadził i pielęgnował całe lato, dbając żeby wody miało pod dostatkiem... Radość wielka była, gdy najpierw pojawiły się maleńkie liście, potem dwa owoce... Smutek, gdy owoce nie przetrwały pożarte przez coś... Gdy pojawił się trzeci owoc, wszyscy kciuki za niego trzymaliśmy... Dał radę, rośnie!
W ubiegłym tygodniu wyglądał tak - dłuuuuuuuuuuuuuuugi pęd, a na końcu "gruszka":



Jesienią pojechali znowu zobaczyć efekty swojej ciężkiej pracy i wrócili z małymi dyniami...
Niestety nasza okazała się uszkodzona i po tygodniu leżakowania pojawiła się pleśniowa plamka.. Znak, że trzeba szybko dynię przerobić na coś smacznego...
Jesteśmy rodzinnie fanami dyniowej zupy, a z braku czasu właśnie na nią padło... Smakowała pysznie, choć przepis prosty, banalny, a u mnie na blogu podawany rok temu przy okazji Festiwalu dyni ogłoszonego przez Beę..



Więc i w tym roku dołączam do festiwalu klasyczną zupą. Mam jednak nadzieję, że na Dyniowym Spotkaniu ze znajomymi w przyszły piątek, zaszalejemy (w planach zupa, pieczona hokkaido i lody dyniowo-melonowe). Obym tylko nie zapomniała zdjęć porobić :D
Ale to za tydzień, a póki co wspomnienie zupy sprzed dwóch dni :) My lubimy z kapką śmietany i obowiązkowym groszkiem ptysiowym :)



Mam nadzieję, że jesień jeszcze pokaże trochę słonka... Zdjęcie ze spaceru w minionej niedzieli - było pięknie i bardzo ciepło... Ule zjechały w swoje stałe zimowe miejsce, pszczoły pewnie już słodko śpią....



A w domu czas chorób.. Mały zaczął kaszlem jakby miał płuca wypluć, dziś mnie rozkłada przeziębienie... W zasadzie sezon chorobowy zaczął w ubiegłym tygodniu mężul, ale jakoś się wylizał...
Jutro spotkanie craftowe - tak chciałabym iść, ale nie wiem, czy się moje przeziębienie nie rozkręci za bardzo... Wszystko wskazuje na to, że przeleżę spotkanie w łóżku :(

7 komentarzy:

  1. Nie wiem jak zupa - wygląda zachęcająco, mimo że nigdy nie jadłam, ale na pewno lubię ciasto z dyni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do spróbowania... Ta wyszła łagodniejsza, słodsza, bo imbiru miałam skrawek ostatni... Zazwyczaj daję go więcej, jest bardziej rozgrzewająca rzez to :)

      Usuń
  2. Dużo zdrowią życzę, a dyniowo smaknowicie - mniam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję... Przeleżałam w łóżku sobotę, ale dziś jakoś nie czuję się z tego powodu lepiej... Może jutro...

      Usuń
  3. jak tam zdrówko??? ja już mam to za sobą (dzięki współlokatorce - ona była prekursorem) trzymam kciuki za małą dynie ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrówko średnie - ja się rozkręcam (zatoki zawalone), mały też nie odpuszcza (zapalenie oskrzeli)... Więc do kitu...
      Przyznam się, że do naszej dyni od ponad tygodnia nikt nie zaglądał, więc nawet nie wiem, czy jeszcze wisi, gdzie wisiała.. Może ją już coś zeżarło?

      Usuń
    2. ojj, zajrzyj do dyni koniecznie, co taka samotna będzie wisieć!!!
      a za zdrówko trzymam kciuki - nie dajcie się !!!!

      Usuń

Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.