sobota, 28 marca 2015

Chwalipięta...

.. to ja :)

Następnego dnia po spotkaniu wylądowałam na Targach Edukacyjnych i Książki... Połaziłam, pooglądałam, dzieciom kupiłam po książce, a starszemu jeszcze wahadło Newtona, o którym od dawna marzył.... A skoro tak dobrze szło mi spełnianie marzeń, to i siebie dopieściłam kupując sobie grę, o której od dawna już marzyłam... Kilka razy robiłam podejście do zakupienia, ale zawsze nie po drodze mi finansowo było... A tu na tychże targach sprzedawali po szalenie okazyjnej cenie! Jak tu nie skorzystać!

Teraz "mam i ja!" :D Już nie tylko w tablecie, komórce i komputerze, ale piękną drewnianą planszę z kolorowymi szklanymi kulkami (które pewnie szybko zastąpię kamyczkami z plaży - taki pierwotnie był plan zresztą - że sobie sama planszę w drewnie wydłubię (nawet zaczęłam wraz z Kości, słowo!) i właśnie z tymi kamyczkami, na wzór pierwszych graczy...).
Wiecie, jaka radocha?! Nauczyłam już jednego syna, żeby ze mną grał, nauczyłam przyjaciółkę, coby zrozumiała moje szczęście (była przy zakupie), nauczę i młodszego syna... Kto jeszcze chce? :D

Poznajcie główną bohaterkę - grę mancala :)


EDIT - poczytawszy komentarze spieszę donieść, że gra ma zasady bardzo proste - raptem trzy na krzyż... Jeśli ktoś ma ochotę się ich nauczyć, to zamiast czytać warto odpalić sobie jakąś wersję online i po prostu zacząć grać.. Słowo, że się łatwo i szybko opanowuje - dwójka moich dzieci (11 i 7 lat) już umie, przyjaciółka doniosła, że i jej siedmiolatka szybko też opanowała...


A teraz się pochwalę, jaką fajną podkładkę dostałam od nowej koleżanki w nowej pracy :))))))




Czym by się tu jeszcze pochwalić? :D

piątek, 27 marca 2015

Po spotkaniu...

Odbyło się - tradycyjnie już (chyba szóste) Wiosenne Spotkanie Craftowe u Tobatki...
Jak zawsze było energetycznie, wesoło, twórczo, inspirująco, smacznie....
Uwielbiam te spotkania!!!

Ja niemal cały czas się obijałam (no przez chwilę uczyłam chainmaille Dorotę :), rozmawiając, oglądając, podżerając... Chyba większość czasu na stojąco, bo strasznie, ale to strasznie bolały mnie stopy!

Do pracy zabrałam się tak uczciwie, jak wszystkie niemal pojechały - została na noc Psotka... A ja uplotłam trzy kulki z superduo tworząc sobie z nich prosty komplecik oraz zaczęłam chainmaille'ową plecionkę z kółeczek, których pozbyła się na moją korzyść Werka... Plecionka ostatecznie stała się bransoletką, a w ciągu dwóch następnych dni dorobiłam do niej kolczyki i naszyjnik (podziękowanie dla Weroniki, która wsparła łańcuszkiem w odpowiednim kolorze - nie musiałam dzięki temu pleść całości :) )...

Mam wrażenie, że nikt nie robił zdjęć.. Ale może się mylę? W każdym razie ja nie mam żadnego... Dlatego tylko zdjęcia moich wytworków :)

Kulki...



Chainmaille (najwierniejsze kolory to te z dużego zdjęcia, reszta przekłamana, niestety)...



I z innej beczki - lekko mglisty poranek w drodze do pracy:


niedziela, 22 marca 2015

Kartkowo i kulinarnie...

O Paulinie wspominałam przy okazji zaproszeń. Dziś kartka, którą zrobiłam z okazji rocznicy ślubu jej rodziców...


Kartka "na bogato", zapakowana w pudełko z okienkiem... Niestety nie widać, jak lśni (spryskana mgiełką perłową), co dodaje jej dodatkowego uroku...
Nieskromnie powiem, że mi się podoba :D

W ramach przestawiania się intensywnego na zdrowsze odżywianie (niemal rok temu dorobiłam się parowara) od tygodnia jestem szczęśliwą posiadaczką wolnobrotowej wyciskarki do soków... Chciałam sokowirówkę, ale Friendzel przekonała mnie, że taka wyciskarka jest lepsza... Uzbierałam, ile trzeba i pobiegłam zakupić... I mam.. I opijamy się rodzinnie sokami różnymi... Od klasycznych, z jabłka i marchewki począwszy kombinując i dodając różnych owoców i warzyw do dziwnych kompilacji docierając... Burak był jednym z pierwszych warzyw, zaraz po marchewce i selerze naciowym... Była pomarańcza, mandarynki, szczypta imbiru, ogórek, pomidor.. Oczywiście nie wszystko na raz, ale różne kombinacje i kompilacje :D


Spisałam sobie mnóstwo przepisów i teraz będę testować :D

sobota, 21 marca 2015

Wielkanoc zagląda..

Niewiele wielkanocnych prac tu będzie... Zaryzykuję stwierdzenie, że poniższa będzie jedyną... Choć może się mylę?

W każdym razie na "zlecenie" mojego robótkowego kółka zrobiłam dla kierowniczki domu kultury jajo techniką karczochową...


Trochę wstążek, sporo szpilek (paluszek boooolał - naparstek by się przydał :) ), półtora wieczoru i jajo gotowe... Zdjęcia niestety na szybko, bo następnego dnia jajo poszło w świat...

To moja druga w życiu praca wykonana tą techniką... Pierwsza była choineczka kilka lat temu (taka wprawka)... Jestem z efektu zadowolona, nieśmiało przyznam :)

czwartek, 12 marca 2015

Dla innych...

Taki mam teraz okres, że robię różne przysługi różnym osobom... Paulina ostatnio wykorzystuje mnie bardzo ;)
I tak najpierw poprosiła o breloczki dla jej uczennic z okazji Dnia Kobiet (szydełkowe kwiatki i szklane kulki):



A później o zaproszenia na rocznicę ślubu jej rodziców - proste, eleganckie...


A to nie koniec... Jeszcze czekają na zrobienie karki ślubne (chyba 3, jeśli dobrze pamiętam), kartki z okazji 40 rocznicy ślub (dwie), duuuuże jajo-karczoch na kółko robótkowe (sama chciałam, to mam), a pewnie to nie wszystko :) A chciałabym się też zająć swoimi zaległościami...
A za tydzień wiosenne spotkanie craftowe, coroczne, u mnie - doczekać się już nie mogę (choć mam wrażenie, że frekwencja zdecydowanie mniejsza będzie, niż w latach poprzednich)...



A taka mgła okrutna była przedwczoraj - ledwo widziałam, gdzie jadę (w zasadzie na zdjęciu wygląda lepiej, niż w rzeczywistości - telefon jakoś tę mgłę odfiltrował :) ):




PS. Prawie dwa tygodnie minęły odkąd mam nową pracę... Pierwszy raz od 13 lat nie uczę... Teraz jestem uczona... Przyswajam wiedzę intensywnie, codziennie próbuję opanować mnóstwo nowych wiadomości, ogarnąć i zrozumieć, o co chodzi i co ja tak naprawdę robię... Tu ogromne pozdrowienia i ukłony dla Basi - sąsiadki z lewej :) Wszyscy są pomocni, uczynni, cierpliwie tłumaczą, Basia ma tego pecha, że siedzi najbliżej, a że jest osobą wyrozumiałą i uczynną, to jest skazana na setki moich pytań...