Ale kiedyś trzeba je pokazać..
Wypolerowany wisior, który robiłam pod czujnym okiem Poohatki w długi weekend czerwcowy... Dzięki uprzejmości Danki i jej narzędzi ;) wisior już mogę nosić - bardzo jestem z niego dumna i bardzo mi się podoba - teraz muszę poszukać pasujących do niego kamyczków na kolczyki :)
Od razu mogłam się Dance odwdzięczyć robiąc jej serduszko, które dołączy do bransoletki :) Pochwalę się, że serduszko będzie zwiedzać świat w dalekiej Argentynie :)
Indiańce dla Danki (szare z czernią i bielą) i Oli (jasne z odrobiną zieleni i złota)
Dla mojej siostry kwiatuszki na wzór tych, które dostałam od Poohatki... Luzem, bo nie wiem, co siostra z nich sobie zrobi...
I na koniec dopieszczona zakładka (dzięki uprzejmości męża Danki, który nawiercił dziurki i samej Danki, która użyczyła ściernej kostki) od Mariselli, zrobiona przez nią na pewnym spotkaniu u Moccate...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.