Odkąd na blogu Żółtego Balonika (polecam - kopalnia pomysłów prostych, a genialnych :) ) zobaczyłam (a przez moje ramię i dziatwa ma) te bombki, to było oczywiste, że trzeba będzie upolować w sklepie odpowiednią kolorystykę i zadziałać :)
Zielonych, niestety, akurat nie było, ale choć dwa są :)
Każdego rodzaju było po 6 sztuk, a dodatkowo jeden olbrzym o średnicy 12 cm :) Dziatwa wycinała i kleiła, aż miło było patrzeć... Każdy wyniósł do szkoły na kiermasz świąteczny po komplecie złożonym z niebieskiego i czerwonego. Wierzę, że szybko znajdą nabywców :)
No i wciąż zaglądam tu i tam, przy okazji, polując na zielone bombki, bo przecież świnie muszą być :)
Zabawne bombki,na pewno rozejdą się jak ciepłe bułeczki:)))No i masz rację-świnie MUSZĄ być:)))
OdpowiedzUsuńPoszły od razu...
UsuńBombek zielonych wciąż nie dorwałam, ale i nie miałam czasu szukać - sklepy omijam szerokim łukiem póki co...
I buziaki:)))
OdpowiedzUsuńAle fajne bombki :). Swoją drogą pierwszy raz słyszę o zielonej świni ;)))
OdpowiedzUsuńZajrzyj na bloga Żółty Balonik-zielone świnki są świetne:)))
UsuńNo bo trzeba być fanką tych ptaszorów - gier ze 4 czy 5 już jest w wersji wirtualnej i jeszcze więcej realnej :)))
UsuńJakąś godzinę temu moje dziecię pokazało mi tę grę i kazało z procy, czerwonymi ptaszorami zabić dwie zielone świnie. Zagrałam dwa razy i za każdym razem jedna świnia ostawała się przy życiu. To chyba jednak nie jest gra dla mnie, pozostanę przy moich ulubionych pasjansach ;)).
UsuńHehehhehe... No widzisz, a moje dzieci uwielbiają te ptaszory, choć baaaardzo rzadko mają okazję, bo dostęp do naszych komórek zyskują bardzo sporadycznie :)
UsuńJa też w to nie grywam, ale mam i znam :)