Gliwickie, bo robione w pociągach w czasie wakacji moich u Poohatki...
1. Toho opaque jet 11o i euroclass 4,5mm - sznur turecki.
2. Wykradzione Poohatce toho 11o w jaśniejszym i ciemniejszym odcieniu zieleni, matowe, srebrzone w środku oraz silver-lined grass green toho 8o triangle - sznur turecki.
3. Pałeczki toho bugle 3mm opaque jet oraz silver-lined teal 11o (wyproszone od Poohatej) - sznur turecki.
4. Pałeczki toho bugle 3mm metallic rainbow iris oraz czarne opaque jet 11o, również toho - sznur turecki.
5. Pałeczki toho bugle 3mm opaque jet oraz opalizujące (niestety nie umiem uchwycić na zdjęciu) trans rainbow frosted black diamond 11o - sznur turecki.
6. Pałeczki toho bugle 3mm silver lined crystal oraz opaque jet round 11o - sznur turecki.
7. Smaczne mrożone jagody - inside color crystal grape lined 11o - wąż na 6.
8. Prezent dla Jadzi - bransoletka (sznur turecki) z czarnych toho opaque jet 11o oraz toho silver lined grass green triangle 8o, a do kompletu kolczyki wyplecione z zielonych, srebrzonych w środku koralików miyuki i posrebrzanych kuleczek.
A tu jeszcze misiowe zdjęcie z Krakowa :)
Jeszcze jedno, "przedgliwickie", dzieło :) Do kompletu do kolczyków błękitnych, dorobiłam "pępkowy" wisior...
piątek, 26 sierpnia 2011
czwartek, 25 sierpnia 2011
Tydzień lenistwa... :)
Ostatni tydzień spędziłam w Gliwicach odwiedzając Poohatkę i jej męża... To był baaaardzo udany weekend..
Duuużo graliśmy w planszówki (jak doniosła Kasia, zagrałam w 5 całkiem nowych dla mnie gier oraz w 3 już wcześniej mi znane - codziennie graliśmy przynajmniej w dwie :) )...
Duuużo craftowałyśmy - ja walczyłam dzielnie z chustą, w pociągach dłubałam węże, oprócz tego wyplotłam komplet kulkowy...
Codziennie miałam zapewnione atrakcje - a to przyszli goście na gry, a to my pojechaliśmy pograć, była Palmiarnia w Gliwicach, było spotkanie craftowe z Frasią i Lucynką w Katowicach, była całodniowa wycieczka do Krakowa..
Teraz będę stopniowo wykańczać węże, wklejać zdjęcia...
Te wszystkie węże to efekt pociągowych dłubaninek (jeden wykończony powędrował jako prezent dla mojej przyjaciółki, z którą udało mi się w Krakowie spotkać :) ). Teraz po kolei je wykańczam :)
Palmiarnia w Gliwicach...
No i Kraków...
Na razie wystarczy :)
PS. Zawsze marzyłam o porządnym aparacie (ale z racji finansów było to tylko marzenie), teraz jednak moje marzenie zyskało na sile i zaczynam pożądać takowego (po tym, jak się Poohatkowym sprzętem pobawiłam, ech)... Znaczy się zaczynam zbierać do skarbonki (tylko najpierw muszę sobie skarbonkę kupić, heheheh) :) Może za kilka lat uda mi się uzbierać :)))))
Duuużo graliśmy w planszówki (jak doniosła Kasia, zagrałam w 5 całkiem nowych dla mnie gier oraz w 3 już wcześniej mi znane - codziennie graliśmy przynajmniej w dwie :) )...
Duuużo craftowałyśmy - ja walczyłam dzielnie z chustą, w pociągach dłubałam węże, oprócz tego wyplotłam komplet kulkowy...
Codziennie miałam zapewnione atrakcje - a to przyszli goście na gry, a to my pojechaliśmy pograć, była Palmiarnia w Gliwicach, było spotkanie craftowe z Frasią i Lucynką w Katowicach, była całodniowa wycieczka do Krakowa..
Teraz będę stopniowo wykańczać węże, wklejać zdjęcia...
Te wszystkie węże to efekt pociągowych dłubaninek (jeden wykończony powędrował jako prezent dla mojej przyjaciółki, z którą udało mi się w Krakowie spotkać :) ). Teraz po kolei je wykańczam :)
Palmiarnia w Gliwicach...
No i Kraków...
Na razie wystarczy :)
PS. Zawsze marzyłam o porządnym aparacie (ale z racji finansów było to tylko marzenie), teraz jednak moje marzenie zyskało na sile i zaczynam pożądać takowego (po tym, jak się Poohatkowym sprzętem pobawiłam, ech)... Znaczy się zaczynam zbierać do skarbonki (tylko najpierw muszę sobie skarbonkę kupić, heheheh) :) Może za kilka lat uda mi się uzbierać :)))))
sobota, 13 sierpnia 2011
Burza, babeczki i ciasto maślankowe... :)
Od kilku dni popołudniami przechodzi w pobliżu burza, po której wychodzi słońce malując nam na niebie piękną tęczę... Dosłownie trzy dni z rzędu podziwiałam z dziećmi taki widok za oknem:
Niestety mój aparat nigdy nie potrafił robić dobrych zdjęć (lepszy zabrał ze sobą mąż), a teraz całkiem zaczął się psuć - nie łapie ostrości (przynajmniej nie zawsze), ma jakąś plamę - albo wewnątrz obiektywu, albo na matrycy.. Ale tęczę - a nawet dwie - złapałam i nie puszczę :)
Od ponad tygodnia przechodzę jakąś muffinkową fazę.. Średnio co dwa dni piekę jakieś :) Na spotkanie z Weraph i Karolką oraz "moją Myszą" :) upiekłam cytrynowe, które w środku kryły niespodziankę w postaci (zbyt słodkiego jak na mój gust, ale do wypieków się nadaje) dżemu z pomarańczy i kwiatów czarnego bzu wprost z Ikea oraz czekoladę mleczną :) O sfotografowaniu przekroju nie pomyślałam, ale całościowo się na zdjęcie załapały :)
Wcześniej robiłam z konfiturą z malin, wcześniej z mąki orkiszowej z czekoladą, wcześniej maślankowe (w sumie moje ulubione, najbardziej mi podchodzą - bez względu na to, co daję w środek).. Pewnie to nie koniec....
Szukając po necie jakiś nowych babeczkowych inspiracji odkryłam, jak bardzo po świecie zawędrowało i jak jest w tymże świecie chwalone moje maślankowe ciasto, którego przepis podawałam w wielu miejscach, między innymi na forum cincin.. I wszędzie czytałam same pochwały - wiecie, jakie to przyjemne uczucie? :) Chciałabym tylko sprostować, że nie jestem autorem tego przepisu - jedynie podałam go dalej.. Przepis spisałam z zeszytu mojej mamy, która dostała go od cioci, a ciocia.. kto wie?? :)
Podam go i Wam, a co.. Skoro taki boski (ja to wiem, uwielbiam, ale i innych zachwyca, co w nim uwielbiam jeszcze bardziej)... A do tego jest ekspresowy, niezawodny i piekę go od lat na wszystkie imprezy przedszkolno-szkolne moich dzieci :)
Ciasto maślankowe Tobatki :)
Ciasto:
1 szkl maślanki (lub kefiru, jogurtu)
1 szkl cukru (ja daję mniej)
2,5 szkl mąki
3 jajka (całe)
1 mały proszek do pieczenia (lub 3 łyżeczki)
0,5 szkl oleju
1 cukier waniliowy
Wszystko wrzucić do miski, wymieszać byle się składniki połączyły (nie za długo) i wylać na blachę.
Kruszonka:
0,5 kost masła lub margaryny (ja używam najchętniej Kasi)
mąka
cukier
Ugniatać, aż wyjdzie kruszonka - mąki i cukru dając "na oko" :)
Na ciasto wyłożyć owoc jakiś - świeży, sezonowy lub kompotowy (wiśnie) lub jabłka (w kostkę lub starte na wiórki) lub mrożony (tego mniej, bo puszcza dużo soku i topi ciasto tworząc - na szczęście zjadliwy - zakalec :) ), a na to kruszonkę.
Piec ok. 30-35 min. w temp 175 st. C.
Ciasto to robi się dość szybko, jest pyszne, puszyste, cudnie wilgotne w środku, udaje trochę drożdżowca (wiele osób się dziwi, jak udało mi się upiec tak wilgotnego drożdżowca) :)
Moja blacha ma wymiary 36x26 cm, lekko zwężająca się ku dołowi ;)
Na zdjęciu z jabłkami i truskawkami :)
Niestety mój aparat nigdy nie potrafił robić dobrych zdjęć (lepszy zabrał ze sobą mąż), a teraz całkiem zaczął się psuć - nie łapie ostrości (przynajmniej nie zawsze), ma jakąś plamę - albo wewnątrz obiektywu, albo na matrycy.. Ale tęczę - a nawet dwie - złapałam i nie puszczę :)
Od ponad tygodnia przechodzę jakąś muffinkową fazę.. Średnio co dwa dni piekę jakieś :) Na spotkanie z Weraph i Karolką oraz "moją Myszą" :) upiekłam cytrynowe, które w środku kryły niespodziankę w postaci (zbyt słodkiego jak na mój gust, ale do wypieków się nadaje) dżemu z pomarańczy i kwiatów czarnego bzu wprost z Ikea oraz czekoladę mleczną :) O sfotografowaniu przekroju nie pomyślałam, ale całościowo się na zdjęcie załapały :)
Wcześniej robiłam z konfiturą z malin, wcześniej z mąki orkiszowej z czekoladą, wcześniej maślankowe (w sumie moje ulubione, najbardziej mi podchodzą - bez względu na to, co daję w środek).. Pewnie to nie koniec....
Szukając po necie jakiś nowych babeczkowych inspiracji odkryłam, jak bardzo po świecie zawędrowało i jak jest w tymże świecie chwalone moje maślankowe ciasto, którego przepis podawałam w wielu miejscach, między innymi na forum cincin.. I wszędzie czytałam same pochwały - wiecie, jakie to przyjemne uczucie? :) Chciałabym tylko sprostować, że nie jestem autorem tego przepisu - jedynie podałam go dalej.. Przepis spisałam z zeszytu mojej mamy, która dostała go od cioci, a ciocia.. kto wie?? :)
Podam go i Wam, a co.. Skoro taki boski (ja to wiem, uwielbiam, ale i innych zachwyca, co w nim uwielbiam jeszcze bardziej)... A do tego jest ekspresowy, niezawodny i piekę go od lat na wszystkie imprezy przedszkolno-szkolne moich dzieci :)
Ciasto maślankowe Tobatki :)
Ciasto:
1 szkl maślanki (lub kefiru, jogurtu)
1 szkl cukru (ja daję mniej)
2,5 szkl mąki
3 jajka (całe)
1 mały proszek do pieczenia (lub 3 łyżeczki)
0,5 szkl oleju
1 cukier waniliowy
Wszystko wrzucić do miski, wymieszać byle się składniki połączyły (nie za długo) i wylać na blachę.
Kruszonka:
0,5 kost masła lub margaryny (ja używam najchętniej Kasi)
mąka
cukier
Ugniatać, aż wyjdzie kruszonka - mąki i cukru dając "na oko" :)
Na ciasto wyłożyć owoc jakiś - świeży, sezonowy lub kompotowy (wiśnie) lub jabłka (w kostkę lub starte na wiórki) lub mrożony (tego mniej, bo puszcza dużo soku i topi ciasto tworząc - na szczęście zjadliwy - zakalec :) ), a na to kruszonkę.
Piec ok. 30-35 min. w temp 175 st. C.
Ciasto to robi się dość szybko, jest pyszne, puszyste, cudnie wilgotne w środku, udaje trochę drożdżowca (wiele osób się dziwi, jak udało mi się upiec tak wilgotnego drożdżowca) :)
Moja blacha ma wymiary 36x26 cm, lekko zwężająca się ku dołowi ;)
Smacznego :)
Bransoletki...
Głównie bransoletki, choć nie tylko :)
Czarną już pokazywałam, dziś przyzwoitsze zdjęcia, na których ciut więcej widać:
Bransoletka z czarnych toho 11o oraz pałeczek toho w rozmiarze 3mm w kolorze metallic rainbow iris :)
To by było tyle, jeśli chodzi o bransoletki... Czas na kolczyki :)
Czarną już pokazywałam, dziś przyzwoitsze zdjęcia, na których ciut więcej widać:
Bransoletka z czarnych toho 11o oraz pałeczek toho w rozmiarze 3mm w kolorze metallic rainbow iris :)
Czarne koraliki toho 11o oraz też toho triangle rozmiar 8o w kolorze metallic nebula:
Moja własna, z potrzeby jakiejś wewnętrznej, która mnie zadziwia - wszak nie lubiłam nosić bransoletek :) Z błękitnych farfalli, które dużo ładniej się na ręce układają, niż na kartce :)
To by było tyle, jeśli chodzi o bransoletki... Czas na kolczyki :)
Z błękitnych, srebrzonych w środku matowych koralików euroclassu i posrebrzanych kuleczek, jako komplet do jednej z moich wężowych bransoletek.
Żółte dzwoneczki doczekały się rozbudowy :)
No i na koniec prawie bliźniacze zakładki do książek:
poniedziałek, 8 sierpnia 2011
Węże, plecionki...
Kilka drobiazgów, które w końcu wykończyłam i/lub obfotografowałam :)
Bursztynowo-złoty wąż z koralików miyuki - długi naszyjnik:
Zostałam poproszona o dorobienie bransoletki mającej zastąpić bransoletkę, która się rozleciała. Nie potrafiłam odtworzyć pięknej plecionki oryginalnej, ale moja wersja nawet nieźle pasuje do naszyjnika.
Wykonana z koralików z oryginalnej bransoletki i 3-milimetrowych pałeczek toho. Delikatna, dość cienka - bardzo mi się podoba, będzie takich więcej :)
Wąż z bordowych koralików euroclassu i czerwonych srebrzonych w środku koralików miyuki, które są minimalnie większe, dzięki czemu efekt końcowy jest ciekawy:
Zielony euroclass rainbow i bransoletka, którą trudno sfotografować tak, żeby cudne tęczowe błyski było widać :) Na 7 koralików...
Dwa komplety zamówione przez dwie różne osoby - czerwone srebrzone w środku koraliki szklane euroclass i posrebrzane kuleczki :)
I coś, co dawno mi chodziło po głowie, ale niestety Karolka mnie ubiegła :) Szklane koraliki euroclass iris rainbow toho oraz posrebrzane kuleczki. Taka próbka, którą gdzieś kiedy wykorzystam :)
Bursztynowo-złoty wąż z koralików miyuki - długi naszyjnik:
Zostałam poproszona o dorobienie bransoletki mającej zastąpić bransoletkę, która się rozleciała. Nie potrafiłam odtworzyć pięknej plecionki oryginalnej, ale moja wersja nawet nieźle pasuje do naszyjnika.
Wykonana z koralików z oryginalnej bransoletki i 3-milimetrowych pałeczek toho. Delikatna, dość cienka - bardzo mi się podoba, będzie takich więcej :)
Wąż z bordowych koralików euroclassu i czerwonych srebrzonych w środku koralików miyuki, które są minimalnie większe, dzięki czemu efekt końcowy jest ciekawy:
Zielony euroclass rainbow i bransoletka, którą trudno sfotografować tak, żeby cudne tęczowe błyski było widać :) Na 7 koralików...
Dwa komplety zamówione przez dwie różne osoby - czerwone srebrzone w środku koraliki szklane euroclass i posrebrzane kuleczki :)
I coś, co dawno mi chodziło po głowie, ale niestety Karolka mnie ubiegła :) Szklane koraliki euroclass iris rainbow toho oraz posrebrzane kuleczki. Taka próbka, którą gdzieś kiedy wykorzystam :)
niedziela, 7 sierpnia 2011
Przejażdżka w przeszłość...
Zabrałam dziś dzieci na przejażdżkę starym tramwajem, poznańską "bimbą" - wolałabym o nim tak nie myśleć, bo pamiętam jak jeździły po mieście, ja nimi jeździłam, a nie czuję się staro :)
Eli z rodzinką również dała się namówić i tak objechaliśmy Poznań turystyczną linią "0", strasznie głośną, trzęsącą i pełną uroku :) Pogadać się nie dało za bardzo, ale dzieciom się podobało.. Następnym razem wybierzemy się inną trasą, która zahacza o muzeum MPK :) No i autobusem "ogórkiem", który się bardzo dzieciom spodobał :)
Przy okazji odwiedziliśmy jeszcze Stare ZOO, chłopcy zaliczyli przejażdżki akumulatorowymi autami i quadami, co wprawiło ich w zachwyt...
A wczoraj spędziliśmy popołudnie w Parku Sołackim, gdzie słuchaliśmy opowieści ze świata w wykonaniu "Opowiadaczy świata" :)
Jednym zdaniem, udany weekend :)
Eli z rodzinką również dała się namówić i tak objechaliśmy Poznań turystyczną linią "0", strasznie głośną, trzęsącą i pełną uroku :) Pogadać się nie dało za bardzo, ale dzieciom się podobało.. Następnym razem wybierzemy się inną trasą, która zahacza o muzeum MPK :) No i autobusem "ogórkiem", który się bardzo dzieciom spodobał :)
Przy okazji odwiedziliśmy jeszcze Stare ZOO, chłopcy zaliczyli przejażdżki akumulatorowymi autami i quadami, co wprawiło ich w zachwyt...
A wczoraj spędziliśmy popołudnie w Parku Sołackim, gdzie słuchaliśmy opowieści ze świata w wykonaniu "Opowiadaczy świata" :)
Jednym zdaniem, udany weekend :)
czwartek, 4 sierpnia 2011
Home sweet home...
Już niemal tydzień jak jestem w domu..
Niemal udało mi się wygrzebać ze sterty prania.. Niemal... :)
I połowa wakacji za mną...
Ale działam.. Pomalutku, powolutku.. Kilka rzeczy czeka na zdjęcia.. Ale wszystko w swoim czasie :)
PS. Oto piękna fotorelacja jednego ze wspólnych dni nad morzem, który z Poohatką i jej mężem, a także z moimi dziećmi (niestety bez mego męża) spędziłam w Rewalu i Trzęsaczu :)
Niemal udało mi się wygrzebać ze sterty prania.. Niemal... :)
I połowa wakacji za mną...
Ale działam.. Pomalutku, powolutku.. Kilka rzeczy czeka na zdjęcia.. Ale wszystko w swoim czasie :)
PS. Oto piękna fotorelacja jednego ze wspólnych dni nad morzem, który z Poohatką i jej mężem, a także z moimi dziećmi (niestety bez mego męża) spędziłam w Rewalu i Trzęsaczu :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)