Lariat to rodzaj naszyjnika zapinanego z przodu.. Często w ogóle nie jest zapinany, a wiązany :)
Do mojego zabierałam się niemal dwa lata.. Miałam wtedy nawleczony, ale się poplątał i musiałam pociąć nitkę odzyskując koraliki.. I tak mnie to zniechęciło do pracy, że wzdychałam, że chciałabym, ale się nie mogłam zmobilizować...
W końcu nadszedł ten moment właściwy.. I spróbowałam raz jeszcze.. I mam! Mój własny, piękny, skrzący się od koralików (toho 11o w kolorach silverlined gray i silverlined crystal, robiony na 6 w rzędzie)...
Całe 170 cm (bez dyndadełek) radochy :)))))
Dyndadełka prowizoryczne, bo mam plan zawiesić inne, ale już chciałam go zacząć nosić.. Więc zawisły na końcach kryształkowe kropelki...
piątek, 31 maja 2013
niedziela, 26 maja 2013
Dla mamy...
Wszystkim Matkom, Mamom, Mamusiom w tym specjalnym dniu życzę spełnienia marzeń!
A moja mama dostała dziś bransoletkę uszykowaną do kompletu zrobionej przez moją siostrę biżuterii do kreacji na wesele kuzynki... Zamysł był inny, brak czasu zmienił koncepcję :)
Czarne kryształy rivoli Swarovskiego oplotłam czerwonymi toho 11o i 15o oraz fire polish w kolorach czerwieni i bordo bazując na metodzie Weraph :)
sobota, 25 maja 2013
Zaległości...
Czas już jakiś temu dostałam paczuszkę od Preciosy.. Taką za darmo :))) Były w niej koraliki typu spike, na które nie mam pomysłu na razie, ale które w końcu przerobię (zostawiam to na lipiec - mam już całą listę tego, co wtedy będę robić :) ). Póki co nadrabiam zaległość i chwalę się, że dostałam :)
Chwalę się też kartką, jaką zrobiłam na chrzest pewnej małej Zosi na prośbę jej chrzestnej matki... Wzór z czeluści internetu, który wydrukowałam dawno już temu... Piękny jest, na pewno jeszcze go wykorzystam...
Chwalę się też kartką, jaką zrobiłam na chrzest pewnej małej Zosi na prośbę jej chrzestnej matki... Wzór z czeluści internetu, który wydrukowałam dawno już temu... Piękny jest, na pewno jeszcze go wykorzystam...
środa, 22 maja 2013
Ślubnie i wiosennie...
Niedługo ślubuje moja kuzynka... Zostałam poproszona przez inną kuzynkę oraz moją mamę o zrobienie kartek z tej okazji... Oczywiście jedną jeszcze musiałam zrobić od siebie :) Na środkowej uroczy rysunek znaleziony w necie, przerysowany własnoręcznie (nawet całkiem prosto wyszło), na pergaminowej również wzór z czeluści internetu, który "oprawiłam" w serce....
Każda w zupełnie innym stylu...
Kto zgadnie, którą Daria z mężem dostaną ode mnie?
Wiosna w pełni.. Jednak jest kapryśna.. Dziś np. lało na zmianę deszczem i gradem... Na szczęście małym - nie to, co tydzień temu, kiedy obawiałam się poważnie o stan karoserii w aucie:
Kaprysy pogody są chwilowe, roślinność szaleje i nadrabia opóźnienie pozimowe.. I rośnie i kwitnie jak szalone (choćby papierowymi kwiatami, jakimi obsypał się krzak na przedszkolnym placu zabaw podczas pikniku rodzinnego :) )... Bardzo lubię miejsce, w którym mieszkam, jest gdzie pospacerować, jest gdzie odetchnąć świeżym powietrzem, można pobiegać po niedużym lesie czy całkiem sporych polach :) Na zdjęciu poniższym w prawym górnym rogu piękna zabytkowa aleja lipowa... Wiosną i latem tworzy zielony tunel (tu jego końcówka, trochę przerzedzona).
Każda w zupełnie innym stylu...
Kto zgadnie, którą Daria z mężem dostaną ode mnie?
Wiosna w pełni.. Jednak jest kapryśna.. Dziś np. lało na zmianę deszczem i gradem... Na szczęście małym - nie to, co tydzień temu, kiedy obawiałam się poważnie o stan karoserii w aucie:
Kaprysy pogody są chwilowe, roślinność szaleje i nadrabia opóźnienie pozimowe.. I rośnie i kwitnie jak szalone (choćby papierowymi kwiatami, jakimi obsypał się krzak na przedszkolnym placu zabaw podczas pikniku rodzinnego :) )... Bardzo lubię miejsce, w którym mieszkam, jest gdzie pospacerować, jest gdzie odetchnąć świeżym powietrzem, można pobiegać po niedużym lesie czy całkiem sporych polach :) Na zdjęciu poniższym w prawym górnym rogu piękna zabytkowa aleja lipowa... Wiosną i latem tworzy zielony tunel (tu jego końcówka, trochę przerzedzona).
niedziela, 5 maja 2013
Wisior...
Pierwszy element obszyłam już dawno... Leżał... Czekał na wykończenie.. W trakcie szycia sznura wpadłam na pomysł, żeby wisior zbajerować.. Miał być asymetryczny z dużym elementem niżej, mniejszym wyżej... Ale moja słabość do symetrii zwyciężyła i w końcu wyszło klasycznie... I tak mi się podoba :)
Kolczyki to kuleczki sztyfty, które dostałam od Poohatki, a które - choć śliczne - na moim uchu nie leżały za dobrze... Przerobiłam je na wersję wiszącą, z duszą na ramieniu przyznałam się Kasi, na szczęście dostałam jej błogosławieństwo i pozwoleństwo na przeróbkę :)
Obszyta koralikami toho 11o i 15o higher metallic june bug ceramika wyprodukowana przez Kości, podszyta czarnym syntetycznym zamszem super suede, sznur spiral herringbone naumiany przez Izziland (dziękuję :) ).
Kolczyki to kuleczki sztyfty, które dostałam od Poohatki, a które - choć śliczne - na moim uchu nie leżały za dobrze... Przerobiłam je na wersję wiszącą, z duszą na ramieniu przyznałam się Kasi, na szczęście dostałam jej błogosławieństwo i pozwoleństwo na przeróbkę :)
Obszyta koralikami toho 11o i 15o higher metallic june bug ceramika wyprodukowana przez Kości, podszyta czarnym syntetycznym zamszem super suede, sznur spiral herringbone naumiany przez Izziland (dziękuję :) ).
sobota, 4 maja 2013
Szaraczek...
Wczoraj wieczorem, przed domem znalazłam przerażonego zajęczego maluszka... Był tak zmęczony i przestraszony, że w ogóle nie próbował uciekać, gdy się do niego zbliżyłam... Długo debatowałam z mężem, co z nim zrobić - zostawić pod płotem, to skazać go na śmierć z zębów jakiegoś psa czy lisa... Odnieść w nocy na pole - to samo, bo tak zmęczony na pewno nie schowa się od razu. Zdecydowaliśmy zabrać go do wybiegu żółwia, żeby tam spędził noc, a rano odnieść go na pole...
Dziś rano szaraczka już u nas nie było - widocznie odpoczął i postanowił zwiewać, co sił w łapkach.. Lub, druga możliwość, zaszył się na terenie naszego ogródka gdzieś w kącie, np. w tujkach lub garażu...
Mam nadzieję, że nauczony doświadczeniem, nie zapędzi się już w pobliże ludzi...
Dziś rano szaraczka już u nas nie było - widocznie odpoczął i postanowił zwiewać, co sił w łapkach.. Lub, druga możliwość, zaszył się na terenie naszego ogródka gdzieś w kącie, np. w tujkach lub garażu...
Mam nadzieję, że nauczony doświadczeniem, nie zapędzi się już w pobliże ludzi...
Subskrybuj:
Posty (Atom)