poniedziałek, 30 listopada 2015

Emaliowanie...

Nie dałam razu od razu napisać...

Pewnego razu (już chyba ze 2 tygodnie temu) odbyło się spotkanie u Werki, z okazji przyjazdu Caboniów... I w trakcie tego spotkania ustaliło się spontaniczne drugie spotkanie dwa dni później...

Obydwa były cudne - jak zawsze! Ale w trakcie drugiego miałyśmy okazję pobawić się emaliami.. Moje dziełka to zakładki - sówka, śnieżynka i wyproszone piórko (wszystko od Werki :D )...



Zabawa przednia, aż zaczęłam się zastanawiać nad zakupem emalii, ale.... Boję się, że mnie mąż z domu wyrzuci :D

Swoim zakładkom dorobiłam koralikowe czapeczki na chwościki (przy okazji również takie czapeczki zrobiłam chyba (hmmm??) niemal wszystkim zrobionym tego dnia zakładkom pozostałych uczestniczek zabawy).. A piórko czeka na ciąg dalszy (wisior? brelok do torebki? hmmmm....)


wtorek, 3 listopada 2015

Całkiem kulinarnie...

Ot kilka potraw i deserków, które m.in. się w poprzednim miesiącu pojawiły gdzieś na naszym stole...

Dzieciom na urodzinową imprezkę zrobiłam tęczę... Jest w niej dokładnie tyle kolorów, co należy, choć może nie widać, bo pomarańcz z czerwienią się odrobinę zlały, jak i fiolet z niebieskim... Zabawy z galaretkami na pół dnia, ale warto było :D



Na tę samą imprezkę jako dodatek do sałatki podałam tzw. chlebek odrywany... Przepis widywany w różnych miejscach w sieci zarówno w wersji słodkiej, jak i wytrwanej... Dawno temu robiłam już z cynamonem, tym razem w wersji ze smalczykiem roślinnym "smakowita pajda"... Wg pomysłu zaczerpniętego z bloga Mirabelki.



Któregoś dnia w jednym ze sklepów wypatrzyłam mrożone kurki. A że w tym roku dziwnym niedopatrzeniem nie załapałam się w sezonie na żadną potrawę z nimi, to zakupiłam i zrobiłam sos śmietanowy do makaronu szpinakowego.. Wyszło obłędnie smaczne :D Jak gdzieś jeszcze wypatrzę takie kurki, to zakupię od razu ze trzy paczki!



A na koniec babeczki z niespodzianką w postaci zamkniętego w środku ciasteczka a'la oreo (czyli mini hity czarne) przełożonego nutellą. Druga partia miała gruszkę wciśniętą w czekoladę :)


niedziela, 1 listopada 2015

Pomału...

Pomału wykańczam pozaczynane projekty...

Jako pierwsze moje cudne nowe etui na nowy telefon (widać go na jednym ze zdjęć - najnowocześniejszy model, najmodniejszy w tym sezonie, ekologiczny, recyklingowy :D )...
Zrobione tzw. ukośnikiem, z koralików toho 11o w kolorze metallic cosmos, czarny kordonek wewnątrz... Wymarzone kilka lat temu, doczekało się realizacji :)
Nowy telefon będzie kupiony dopiero w kwietniu, ale etui już na niego pasuje :D


Na zdjęciach z prawej widać, jak się cudnie koraliki w słońcu błyszczą... Zdjęcia z lewej zrobione rano, jeszcze bez słońca...


Odebrałam w końcu od koleżanki Kości obręcze dziewiarskie, zakupione przez nią chyba w styczniu... No i postanowiłam przetestować jedną.. I oto dziecię me ma czapkę przypadkową :D



Śmieszny gadżet... Jak już człowiek nabierze wprawy, to nawet szybko idzie... Dobre dla dziecka mającego smykałkę i ciągotkę do robótek... Lub dla kogoś, kto drutów nie zamierza opanowywać lub mu nie idzie, a czapkę/szalik/komin/getry mieć by chciał...


Choróbska nam się do domu przyplątały - tzw. grypa jelitowo-żołądkowa... Starszego przetrzepało w nocy z czwartku na piątek, Młodszego dorwało w sobotnie popołudnie, a w nocy do kompletu dołączył Mąż... I o ile dzieci jakoś szybko się wylizały, o tyle mężul dogorywa... Ciekawe, czy mnie ominie, czy jednak też sponiewiera... Doczytałam gdzieś, że to niejakie rotawirusy odpowiadają za tę szybką i ostrą w przebiegu torturę człowieka... Jeśli ma mnie dopaść, to wolałabym dowiedzieć się o tym dziś, coby jednak nie jutro w pracy na ten przykład...