piątek, 2 stycznia 2015

Hucznie...

... i zimno (choć cieplej, niż w latach ubiegłych) było wczoraj na corocznym noworocznym pokazie sztucznych ogni organizowanym przez wójta mojej gminy.




I jeszcze wspomnienie kulinarne ubiegłego roku - ciasto niesamowicie czekoladowe, delikatne, rozpływające się w ustach, szalenie pracochłonne, ale warte efektu końcowego, znalezione w kopalni słodkości wszelakich, czyli na blogu mojewypieki.com. Robiło za tort urodzinowy mojego męża łasucha (tak - to cienkie zielone to symboliczna świeczka :) )


A przez pół sylwestrowej nocy, między jedną planszówką, a drugą (tak, tak - jak co roku spędziłam sylwestra nad grami wszelakimi. Królowały raczej tytuły lekkie, łatwe i krótkie, ale po wyspaniu się kontynuowaliśmy z tymi też zajmującymi więcej czasu i zmuszającymi do myślenia :) ) upiekłam ciasto zwane pychotką (też z bloga Doroty) - idealne do popołudniowej noworocznej kawy z rodzicami :) Krem mi trochę nie wyszedł, ale i tak smakowało bosko :)


6 komentarzy:

  1. Ciasta bardzo apetycznie wyglądają i pewnie tak smakowały . Myślę ,że nikt nie zauważył ,Twoim zdaniem ,nieudanego kremu :) Najlepszego dla Ciebie i Twojej Rodzinki w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Tobie również, odnaleziona Eli :D

      Usuń
  2. Mmm, ale pyszności... Szkoda, że muszę zrzucić parę kilo, chętnie bym spróbowała, zwłaszcza tego pierwszego ciacha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz, czy chcesz? Bo jak chcesz, to pójdzie łatwo, jak musisz, to się będziesz męczyć, a po co się męczyć? :)
      Ja tam mam gdzieś swoje kilogramy, a jest ich naprawdę sporo... Moje dobre samopoczucie od nich nie zależy, a życie jest za krótkie, żeby się umartwiać ich zrzucaniem :D

      Usuń
    2. To życzę powodzenia i trzymam kciuki :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.