Ferie sprzyjają wykańczaniu zaległości... Sprzyjają, bo sobie taki plan założyłam, choć korci mnie sporo nowości do przetestowania...
Jedną z wykończonych zaległych prac jest lariat, który długo przed świętami obiecałam koleżance z pracy.. W międzyczasie zmieniłam pracę, więc koleżanka jest już koleżanką z byłej pracy.. Ależ zagmatwane...
Wracając do meritum - lariat metodą sznura koralikowo-szydełkowego na 5 koralików w rzędzie z toho 11o silverlined crystal i ceylon smoke.... Długość 120 cm plus 2 x 7,5 cm dydnadełek z wyplecionych z tych samych koralików kulek.
Skrzy się ślicznie - czego niestety na zdjęciach uchwycić moim pseudoaparatem nie potrafię...
Śliczny! Chyba wiosna coraz bliżej, bo jakoś dziwnie zaczyna mnie ciągnąć w stronę koralików i maszyny do szycia ;)). Na razie jednak dzielnie walczę z drutami i wełną :).
OdpowiedzUsuńBardzo piękna rzecz ! Niby tak zwyczajnie, a pracy mnóstwo w to poszło no i efekt bardzo elegancki...
OdpowiedzUsuńPrzyjemny, fajnie zakończony lariat. Sporo pracy włożyłaś w nawlekanie :)
OdpowiedzUsuńPiękny lariat :-)
OdpowiedzUsuńświetny ! jak ja uwielbiam te długaśne naszyjniki :)
OdpowiedzUsuń