Dokończona praca z warsztatów w Krasnymstawie u Marioli Luty...
Poćwiczyłam różne "ściegi" (tak się tu nazywają te metody wstążeczkowania?) - nawet różę, która do tego bukietu zupełnie nie pasuje, ale co tam - miałam ćwiczyć :) Może jeszcze jakieś kwiatki na tym obrazku się pojawią :)
Teraz się zbiorę za ostatnią warsztatową pracę - różyczkę z mikromakramy... Temat mnie wkręcił i zamierzam go bardziej zgłębić :) Widziałam tyyyyyyle pięknych wzorów z nici... Moje zadanie na wakacje, obok dokończenia szydełkowych prac (ośmiorniczki i spódnica)...
sobota, 9 lipca 2016
wtorek, 5 lipca 2016
Festiwal Twórczo Zakręconych - Krasnystaw - 30.06-3.07
W doborowym towarzystwie Weroniki, Sonii i Olgi wybrałam się na wycieczkę na drugi koniec Polski - na Festiwal Twórczo Zakręconych w Krasnymstawie... Przez 4 dni przejechałyśmy ponad 1500 km, zwiedzając różne ciekawe miejsca, odwiedzając dawno nie widzianych znajomych, a w samych Krasnym ciężko pracując czy to prowadząc zajęcia czy to uczestnicząc w warsztatach, w międzyczasie poznając mnóstwo pozytywnie zakręconych osób i lokalną kuchnię :)
Wyruszyłyśmy w czwartek rano kierując się na Warszawę, gdzie po południu byłyśmy umówione na obiad z Anią Kowal. Po drodze namówione przez Olgę zajechałyśmy do Uniejowa:
Droga czasem była prosta, a czasem wyboista :)
Po pyszny obiadku z Anią podążyłyśmy dalej... Do Kazimierza... Piękne miejsce, żal było się ruszać w dalszą drogę...
Na miejscu noclegu w Gorzkowie byłyśmy już ciemną nocą :)
Piątek zaczął się wcześnie, skończył bardzo późno...
Po dotarciu na miejsce Festiwalu, Olga poszła wykładać, a Sonia, Weronika i ja zaangażowałyśmy się w bycie pod ręką, gdy organizatorzy (biegająca wciąż Asia ;) ) potrzebowali kogoś do pomocy :)
Po obiedzie zaczął się cykl warsztatów...
Moje pierwsze zajęcia to haft wstążeczkowy z Mariolą Luty. Dużo praktycznej wiedzy w pigułce, przekrój ściegów różnych i jestem przygotowana do skończenia swojego obrazka :)
Po zajęciach pojechałyśmy skosztować lokalnej kuchni w Zamościu, który przywitał nas oberwaniem chmury, ale żegnał tęczą :) Na miejscu dołączyła do nas Gosia Sowa z córką - po obiedzie zaprowadziły nas w czarodziejskie miejsce na gorącą czekoladę (ale nie byłam w stanie jej zmieścić - czyli muszę jeszcze do Zamościa wrócić :) )
Wróciłyśmy późną nocą...
Sobota to dwie sesje warsztatowe - poranna i popołudniowa... Weronika i Olga prowadziły swoje zajęcia, Sonia i ja uczyłyśmy się pilnie różnych technik :)
Ja od rana zgłębiałam tajniki foamiranu u Ukrainki Julii Dmukh i udało mi się zrobić piękną różę, z której jestem dumna :)
W przerwie obiadowej próbowałam nauczyć panią Kasię ze sklepu craft & haft i panią ze sklepu ariadna i jeszcze jedną panią i jej córkę dziergać wcześniakowe ośmiorniczki (moje robiły za dekorację do plakatu akcji na stoisku craft and haft :) )... Słupki panie już umieją, czytać schemat też, czekam więc na zdjęcia gotowych ośmiornic :)
Po obiedzie próbowałam opanować mikromakramę z panią Anią Baranowicz...
Na zdjęciu z lewej moja praca w toku (jeszcze 3-4 płatki i być może będzie różyczka choć troszeczkę przypominająca szarą różę pani Ani - tę na zdjęciu na dole, obok moich wprawkowych wiązań :) )
Po pizzy z pieca z lokalnej krasnostawskiej pizzerii, w drodze do miejsca odpoczynku, zajechałyśmy obejrzeć mały wąwóz:
A potem planowałyśmy paść, ale dostałyśmy głupawki i zamiast grzecznie się wyspać przed niedzielną długą podróżą, to... pominę milczeniem :))))
W niedzielę nie mogłyśmy tak po prostu wrócić do domu :) Więc po drodze odwiedziłyśmy Sandomierz
i wprosiłyśmy się na kawę do Ani Zalewskiej - Klejnotki (gdzie dorwałyśmy się do jej pracowni i macałyśmy jej cudne prace :) )...
I to był nasz ostatni postój (pomijając krótką przerwę na stacji benzynowej) - choć mój mąż sugerował, że Augustów o tej porze jest bardzo ładny, więc czemu sobie odmawiamy :))))))... W domu byłam kilka minut przed północą...
To był cudowny, intensywny, ale ładujący baaaaardzo pozytywną energią twórczo zakręcony weekend... I za rok też jadę!!! :)
Uffff....
Kto dotrwał do końca tego - chyba najdłuższego na tym blogu - postu? :)
PS. A zdjęć tyczek chmielowych nie mam :(
Wyruszyłyśmy w czwartek rano kierując się na Warszawę, gdzie po południu byłyśmy umówione na obiad z Anią Kowal. Po drodze namówione przez Olgę zajechałyśmy do Uniejowa:
Droga czasem była prosta, a czasem wyboista :)
Po pyszny obiadku z Anią podążyłyśmy dalej... Do Kazimierza... Piękne miejsce, żal było się ruszać w dalszą drogę...
Na miejscu noclegu w Gorzkowie byłyśmy już ciemną nocą :)
Piątek zaczął się wcześnie, skończył bardzo późno...
Po dotarciu na miejsce Festiwalu, Olga poszła wykładać, a Sonia, Weronika i ja zaangażowałyśmy się w bycie pod ręką, gdy organizatorzy (biegająca wciąż Asia ;) ) potrzebowali kogoś do pomocy :)
Po obiedzie zaczął się cykl warsztatów...
Moje pierwsze zajęcia to haft wstążeczkowy z Mariolą Luty. Dużo praktycznej wiedzy w pigułce, przekrój ściegów różnych i jestem przygotowana do skończenia swojego obrazka :)
Po zajęciach pojechałyśmy skosztować lokalnej kuchni w Zamościu, który przywitał nas oberwaniem chmury, ale żegnał tęczą :) Na miejscu dołączyła do nas Gosia Sowa z córką - po obiedzie zaprowadziły nas w czarodziejskie miejsce na gorącą czekoladę (ale nie byłam w stanie jej zmieścić - czyli muszę jeszcze do Zamościa wrócić :) )
Wróciłyśmy późną nocą...
Sobota to dwie sesje warsztatowe - poranna i popołudniowa... Weronika i Olga prowadziły swoje zajęcia, Sonia i ja uczyłyśmy się pilnie różnych technik :)
Ja od rana zgłębiałam tajniki foamiranu u Ukrainki Julii Dmukh i udało mi się zrobić piękną różę, z której jestem dumna :)
W przerwie obiadowej próbowałam nauczyć panią Kasię ze sklepu craft & haft i panią ze sklepu ariadna i jeszcze jedną panią i jej córkę dziergać wcześniakowe ośmiorniczki (moje robiły za dekorację do plakatu akcji na stoisku craft and haft :) )... Słupki panie już umieją, czytać schemat też, czekam więc na zdjęcia gotowych ośmiornic :)
Po obiedzie próbowałam opanować mikromakramę z panią Anią Baranowicz...
Na zdjęciu z lewej moja praca w toku (jeszcze 3-4 płatki i być może będzie różyczka choć troszeczkę przypominająca szarą różę pani Ani - tę na zdjęciu na dole, obok moich wprawkowych wiązań :) )
Po pizzy z pieca z lokalnej krasnostawskiej pizzerii, w drodze do miejsca odpoczynku, zajechałyśmy obejrzeć mały wąwóz:
A potem planowałyśmy paść, ale dostałyśmy głupawki i zamiast grzecznie się wyspać przed niedzielną długą podróżą, to... pominę milczeniem :))))
W niedzielę nie mogłyśmy tak po prostu wrócić do domu :) Więc po drodze odwiedziłyśmy Sandomierz
i wprosiłyśmy się na kawę do Ani Zalewskiej - Klejnotki (gdzie dorwałyśmy się do jej pracowni i macałyśmy jej cudne prace :) )...
I to był nasz ostatni postój (pomijając krótką przerwę na stacji benzynowej) - choć mój mąż sugerował, że Augustów o tej porze jest bardzo ładny, więc czemu sobie odmawiamy :))))))... W domu byłam kilka minut przed północą...
To był cudowny, intensywny, ale ładujący baaaaardzo pozytywną energią twórczo zakręcony weekend... I za rok też jadę!!! :)
Uffff....
Kto dotrwał do końca tego - chyba najdłuższego na tym blogu - postu? :)
PS. A zdjęć tyczek chmielowych nie mam :(
środa, 29 czerwca 2016
Wakacyjne wyzwania....
Bardzo lubię zaglądać na stronę "Żółty balonik". To kopalnia pomysłów na przyjęcia dla dzieci, ale i nie tylko...
Tym razem zainspirowałam się pomysłem na "wakacyjną księgę wyzwań". Wklepałam do tabelek, wydrukowałam, dzieci posklejały, zbindowały i mają swoje kieszonkowe notesiki z wyzwaniami na każdy dzień wakacji :) Ciekawa jestem, czy zabawa wciągnie i wszystkie wyzwania zostaną zrealizowane :)
Na zdjęciach wnętrze notesika Młodszego, który ozdobił swoje stroniczki stempelkami z uroczymi potworkami :)
A w ubiegłych latach skorzystaliśmy z pomysłu na grę w podróży "Sokole oko" i listę "100 rzeczy do zrobienia w wakacje" :)
Tym razem zainspirowałam się pomysłem na "wakacyjną księgę wyzwań". Wklepałam do tabelek, wydrukowałam, dzieci posklejały, zbindowały i mają swoje kieszonkowe notesiki z wyzwaniami na każdy dzień wakacji :) Ciekawa jestem, czy zabawa wciągnie i wszystkie wyzwania zostaną zrealizowane :)
Na zdjęciach wnętrze notesika Młodszego, który ozdobił swoje stroniczki stempelkami z uroczymi potworkami :)
A w ubiegłych latach skorzystaliśmy z pomysłu na grę w podróży "Sokole oko" i listę "100 rzeczy do zrobienia w wakacje" :)
wtorek, 28 czerwca 2016
Papierowo i nie tylko...
Dla mojego taty, trochę na szybko, tag do prezentu z okazji Dnia Ojca:
Rośnie mi konkurencja? Młodszy (lat 8) zrobił kartkę sztalugową na zakończenie roku szkonego... Sam wycinał i kleił.. Ja mu tylko asystowałam i podpowiadałam :)
A mojej siostrze niedawno zakwitł kaktus - kwitnie tylko jeden czy dwa dni... Akurat miałam szczęście być u niej właśnie w tym czasie - zobaczcie, jaki cudny!
A w czwartek wyjeżdżam na Festiwal Twórczo Zakręconych do Krasnegostawu . W autku będę miała doborowe towarzystwo Weroniki i Olgi - planujemy w trakcie wyprawy na drugi koniec Polski pozaglądać w różne miejsca :) Będzie się działo!!!
poniedziałek, 27 czerwca 2016
Ośmiorniczki...
Długa cisza nastała na blogu, ale nie jest to dla mojej rodziny czas łatwy... Ot, życie....
W każdym razie odstresowywuję się szydełkując ośmiorniczki... Mam już 3 skończone, 2 w trakcie (na jedną zabrakło włóczki - ma tylko 5 ramion, a druga w bieżącym dzierganiu)... Z jednego motka bawełny alize bella wychodzą niemal 3 sztuki... Pewnie jakbym robiła ramiona po dwa półsłupki w jedno oczko, a nie po trzy, to by wystarczyło, ale ramiona się ładniej skręcają przy trzech :)
Więcej o ośmiorniczkach pisałam wcześniej...
środa, 1 czerwca 2016
Komunijnie...
W tym roku niewiele komunijnych kartek zrobiłam...
Tu ostatnie dwie - sztalugowe, podobne, choć nie takie same... Dla sióstr...
Tu ostatnie dwie - sztalugowe, podobne, choć nie takie same... Dla sióstr...
Drobiazgi od serca...
... dla przemiłej Pani Izy... W podziękowaniu za ogromne serce... Torebkowy wieszak podobny do tego dla mojej mamy i zakładka do książki...
Pochwalę się przy okazji - klasa trzecia, gimnazjalna, którą uczę, zajęła pierwsze miejsce w Polsce w międzynarodowym konkursie matematycznym "Matematyka bez granic". Wczoraj byliśmy na uroczystym wręczeniu nagród (o niemałej wartości finansowej)...
Ależ jestem z nich dumna!
Pochwalę się przy okazji - klasa trzecia, gimnazjalna, którą uczę, zajęła pierwsze miejsce w Polsce w międzynarodowym konkursie matematycznym "Matematyka bez granic". Wczoraj byliśmy na uroczystym wręczeniu nagród (o niemałej wartości finansowej)...
Ależ jestem z nich dumna!
Subskrybuj:
Posty (Atom)