Wspominałam już kiedyś, że mieszkam w miejscu, które bardzo lubię... Codziennie jadąc do pracy lub wracając do domu mam okazję - czasem całkiem z bliska - obserwować zwierzaki... Najczęściej są to zające (np. siedzące mi pod domem) lub sarny, wiosną pokażą się wiewiórki, w parku obok widać efekty działalności bobrów (choć żadnego jeszcze nie widziałam)...
Dziś na polu (dość daleko od drogi) wypatrzyłam stado (lub dwa) saren... Naliczyłam 24 sztuki! :)
Zdjęcia są - nieostre, bo mój telefon nie daje rady przy takich odległościach.. Ale doliczyć się zwierząt można - zaznaczyłam czerwonymi kropkami :)
piątek, 18 marca 2016
środa, 16 marca 2016
Dzierganie leczy :)
W dzisiejszej Gazecie Wyborczej pojawił się dodatek "Tylko zdrowie", którego pierwszą stronę zajmuje duże zdjęcie drutowej robótki i nagłówek "Dzierganie leczy" :)
W środku 10 powodów, dla których - wg autorów powołujących się na różne źródła - warto się dzierganiem zająć:
- Obniża stres i ciśnienie.
- Pomaga rzucić palenie.
- Podnosi samoocenę.
- Socjalizuje.
- Pomaga kontrolować wagę.
- Usprawnia pracę palców.
- Odciąga uwagę od przewlekłego bólu.
- Zmniejsza ryzyko zaburzeń poznawczych związanych z wiekiem.
- Poprawia zdolności matematyczne i usprawnia logiczne myślenie.
- wzmacnia więzi.
Dziergajmy więc na zdrowie!!! :)
wtorek, 15 marca 2016
Turkusowo...
Znowu w moich kolorach... Piękny odcień niebieskiego turkusu i srebro z odrobiną czerni...
Komplet, który miał mieć jeszcze chwost, ale... Jak zrobiłam, zaczęłam nosić.. Wyszło na bogato (bo początkowo miałam tylko opleść te cudne guziczki, ale zapomniałam i je obrobiłam haftem koralikowym), więc chwościki (w przecudnym odcieniu turkusu) wylądują w innym komplecie...
Szperając w swoich szpargałach w poszukiwaniu krawatki do zawieszki, znalazłam fajne zapięcie do rzemienia.. O ile się orientuję powinno w komplecie coś jeszcze być... Ale nie ma, więc wyplotłam srebrną opaskę z czarnym zygzaczkiem... Szalenie już lubię tę bransoletkę!
A czy może ktoś wie, gdzie mogę kupić takie zapięcia? Bo nie pamiętam, skąd są, a znalazłam gdzieś tylko złote.. A ja bym srebrne chciała :)
PS. Los się odwrócił (nie wiem jeszcze, czy to dobrze, czy źle - wyjdzie z czasem) i zyskałam więcej czasu dla siebie wieczorami... Powyżej efekty rozkoszowania się tym faktem :) Codziennie sobie na chwilkę siadam i dłubię.. Idzie powolutku, ale z ogromną frajdą! :)
PPS. Trzymajcie w sobotę po 18tej kciuki :)
Komplet, który miał mieć jeszcze chwost, ale... Jak zrobiłam, zaczęłam nosić.. Wyszło na bogato (bo początkowo miałam tylko opleść te cudne guziczki, ale zapomniałam i je obrobiłam haftem koralikowym), więc chwościki (w przecudnym odcieniu turkusu) wylądują w innym komplecie...
Szperając w swoich szpargałach w poszukiwaniu krawatki do zawieszki, znalazłam fajne zapięcie do rzemienia.. O ile się orientuję powinno w komplecie coś jeszcze być... Ale nie ma, więc wyplotłam srebrną opaskę z czarnym zygzaczkiem... Szalenie już lubię tę bransoletkę!
A czy może ktoś wie, gdzie mogę kupić takie zapięcia? Bo nie pamiętam, skąd są, a znalazłam gdzieś tylko złote.. A ja bym srebrne chciała :)
PS. Los się odwrócił (nie wiem jeszcze, czy to dobrze, czy źle - wyjdzie z czasem) i zyskałam więcej czasu dla siebie wieczorami... Powyżej efekty rozkoszowania się tym faktem :) Codziennie sobie na chwilkę siadam i dłubię.. Idzie powolutku, ale z ogromną frajdą! :)
PPS. Trzymajcie w sobotę po 18tej kciuki :)
niedziela, 6 marca 2016
Wiosennie...
Za sprawą zajęć na kółku rękodzielniczym, które prowadzę... Przygotowania do świąt już wrą - najpierw były quillingowe kartki, później wianki...
Mnie zamarzył się mały, cały biały - dwa lata temu zrobiłam sobie w żółtej kolorystyce...
Tegoroczny:
I poprzedni, bo wygląda na to, że się nim nie pochwaliłam...
A tak wyglądało na stole w czasie zajęć - twórczy bałagan :)
Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć gotowych wianków, bo wyszły śliczne!
Z innej beczki, choć wciąż w wiosennych klimatach. Na pewne zajęcia z dziećmi przygotowałam propozycję samodzielnego wykonania gry planszowej typu "kółko i krzyżyk". Plansza z zielonego jak trawa miękkiego filcu z wyrysowanymi markerem liniami (w pierwotnej wersji miały być haftowane, ale jednak na chwilę obecną zrezygnuję z tego - dopóki nie poznam dzieci), do tego szklane kaboszony podklejone kolorowym papierem i mamy podróżną wersję gry, którą możemy wrzucić do plecaka na wycieczkę...
Oczywiście wersji może być wiele - kwiatki, motylki, biedronki - wszystko, co się dzieciom z wiosną będzie kojarzyło :) W drugiej wersji miałam opcję pomalowanych kamieni - może jeszcze wykorzystam.. Póki co szklane kaboszony szybciej się podklei i mniej czasu zabierze czekanie na wyschnięcie... Koszt - 3-5 zł na osobę.. Jeśli skorzysta się z opcji z kamykami, to nawet koszt niższy wyjdzie :)
Po ilości postów widać, jak mało mam czasu dla siebie.. Tęsknię za swoimi robótkami, dłubaninkami, koralikami, szydełkiem.... Właśnie wracam do siebie po tygodniowej przerwie w życiorysie spowodowanej choróbskiem (organizm się upomniał o swoje, dał znać, że nie można w tym tempie i w takiej ilości pracować)... Wydarty czas poświęciłam na uzupełnianie zaległości pracowych - sterta sprawdzianów do poprawienia osiągnęła punkt krytyczny i nie mogłam już dłużej jej ignorować... Ale uporałam się z nią, uffff :) Niestety taka specyfika pracy, że za chwilę pojawią się nowe prace do poprawiania (w tym tygodniu dwa sprawdziany i jedna kartkówka)... Niestety jeszcze przynajmniej dwa miesiące muszę wytrzymać, potem będzie odrobinę luźniej (maturzyści oddadzą mi kilka godzin tygodniowo)...
Aby przetrwać sprawiam sobie małe przyjemności - kawka w miłym towarzystwie, spotkanie craftowe (tak niesamowicie ładujące mnie pozytywną energią)... O, następne u mnie - tradycyjne już, wiosenne... Zaraz po świętach, 2 kwietnia - zapraszam :)
Mnie zamarzył się mały, cały biały - dwa lata temu zrobiłam sobie w żółtej kolorystyce...
Tegoroczny:
I poprzedni, bo wygląda na to, że się nim nie pochwaliłam...
A tak wyglądało na stole w czasie zajęć - twórczy bałagan :)
Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć gotowych wianków, bo wyszły śliczne!
Z innej beczki, choć wciąż w wiosennych klimatach. Na pewne zajęcia z dziećmi przygotowałam propozycję samodzielnego wykonania gry planszowej typu "kółko i krzyżyk". Plansza z zielonego jak trawa miękkiego filcu z wyrysowanymi markerem liniami (w pierwotnej wersji miały być haftowane, ale jednak na chwilę obecną zrezygnuję z tego - dopóki nie poznam dzieci), do tego szklane kaboszony podklejone kolorowym papierem i mamy podróżną wersję gry, którą możemy wrzucić do plecaka na wycieczkę...
Po ilości postów widać, jak mało mam czasu dla siebie.. Tęsknię za swoimi robótkami, dłubaninkami, koralikami, szydełkiem.... Właśnie wracam do siebie po tygodniowej przerwie w życiorysie spowodowanej choróbskiem (organizm się upomniał o swoje, dał znać, że nie można w tym tempie i w takiej ilości pracować)... Wydarty czas poświęciłam na uzupełnianie zaległości pracowych - sterta sprawdzianów do poprawienia osiągnęła punkt krytyczny i nie mogłam już dłużej jej ignorować... Ale uporałam się z nią, uffff :) Niestety taka specyfika pracy, że za chwilę pojawią się nowe prace do poprawiania (w tym tygodniu dwa sprawdziany i jedna kartkówka)... Niestety jeszcze przynajmniej dwa miesiące muszę wytrzymać, potem będzie odrobinę luźniej (maturzyści oddadzą mi kilka godzin tygodniowo)...
Aby przetrwać sprawiam sobie małe przyjemności - kawka w miłym towarzystwie, spotkanie craftowe (tak niesamowicie ładujące mnie pozytywną energią)... O, następne u mnie - tradycyjne już, wiosenne... Zaraz po świętach, 2 kwietnia - zapraszam :)
piątek, 12 lutego 2016
Torba...
O torebce z łapaczem snów od Leonnelki już wspominałam przy okazji pokazywania witrażowych piór...
Cieszę się nią już od tygodnia, czas pokazać, jakie cudeńka dostałam!
W porządnie zapakowanym pudełku dostałam torebkę, dwie kosmetyczki (jedna jak spory piórnik) i pachnące zawieszki (już w szafach pouwieszane).. Nadmiar szczęścia, nie spodziewałam się aż tylu dobroci!
Leonnelko, jeszcze raz dziękuję - wymianka z Tobą to była prawdziwa przyjemnność!!!
Cieszę się nią już od tygodnia, czas pokazać, jakie cudeńka dostałam!
W porządnie zapakowanym pudełku dostałam torebkę, dwie kosmetyczki (jedna jak spory piórnik) i pachnące zawieszki (już w szafach pouwieszane).. Nadmiar szczęścia, nie spodziewałam się aż tylu dobroci!
Leonnelko, jeszcze raz dziękuję - wymianka z Tobą to była prawdziwa przyjemnność!!!
czwartek, 11 lutego 2016
Dostałam...
... kamień z napisem LOVE" - od dzieci :) To ostatnio ich ulubiona piosenka - znacie?
A od Starszego jeszcze kartkę urodzinową (tak, tak - stuknęła mi wczoraj kolejna osiemnastka :) ), zrobioną metodą iris folding (zdolne łapki ma, prawda?)
Jadąc dziś rano do pracy, wyparzyłam na polu sarny.. Ostatnio całymi stadami biegają - wczoraj wieczorem pięć sztuk przeleciało mi przed samą maską, pozostałych kilkanaście zatrzymało się, jak ja stanęłam - ciemno było, nie widziałam ich na polu... Dobrze, że chwilę wcześniej przekicał mi drogę zając, bo zwolniłam na jego widok - zazwyczaj trochę szybciej pokonuję ten polny kawałek, zwłaszcza, że go dwa dni temu wyrównali i dziur nie ma...
Do pracy nie dojechałam, bo mi się dziecię rozchorowało i wróciłam zabrać go ze szkoły. Za chwilę jadę z nim do lekarza - mam jednak nadzieję, że do niedzieli się wykuruje... Nie mogę sobie pozwolić na nieobecność w pracy - uczniowie byliby z pewnością zawiedzeni, gdyby im się przesunęły zapowiedziane sprawdziany i niezapowiedziane kartkówki :P
A od Starszego jeszcze kartkę urodzinową (tak, tak - stuknęła mi wczoraj kolejna osiemnastka :) ), zrobioną metodą iris folding (zdolne łapki ma, prawda?)
Jadąc dziś rano do pracy, wyparzyłam na polu sarny.. Ostatnio całymi stadami biegają - wczoraj wieczorem pięć sztuk przeleciało mi przed samą maską, pozostałych kilkanaście zatrzymało się, jak ja stanęłam - ciemno było, nie widziałam ich na polu... Dobrze, że chwilę wcześniej przekicał mi drogę zając, bo zwolniłam na jego widok - zazwyczaj trochę szybciej pokonuję ten polny kawałek, zwłaszcza, że go dwa dni temu wyrównali i dziur nie ma...
Do pracy nie dojechałam, bo mi się dziecię rozchorowało i wróciłam zabrać go ze szkoły. Za chwilę jadę z nim do lekarza - mam jednak nadzieję, że do niedzieli się wykuruje... Nie mogę sobie pozwolić na nieobecność w pracy - uczniowie byliby z pewnością zawiedzeni, gdyby im się przesunęły zapowiedziane sprawdziany i niezapowiedziane kartkówki :P
środa, 3 lutego 2016
Witrażyki...
Dawno, bardzo dawno już nie siedziałam przy szlifierce*)...
Ale oto nadarzyła się okazja odkurzenia szlifierki i lutownicy, bo spodobała mi się torebka Leonnelki... Oprócz tego, że zapisałam się na candy u niej (i po cichutku marzyłam o wygranej, choć zupełnie nie mogłam się zdecydować, która ładniejsza - miałam spore szanse, a byłby to cudny prezent na urodziny, nieprawdaż? :) Niestety nie udało się...), to napisałam do niej w sprawie wykonania dla mnie torebki z malowanym łapaczem snów... A Leonnelka zaproponowała wymiankę na witrażowy niemal-łapacz snów :) Poleciały do niej piórka i ptaszorek i dyndadełka, które docelowo mają zawisnąć pod lampą.. A może w oknie? Kto wie...
Paczuszka dotarła, mogę więc pokazać, co w niej pojechało. Wiatr wiało okrutny, kiedy zdjęcia próbowałam zrobić, ale na chwilkę wyszło zza chmur słońce i udało mi się pokazać przezierność szkła... Żeby pasowały do kuchni w brązach, gotowe witrażyki spatynowałam na ciemno.
W hurtowni witrażowniczej (do której musiałam się udać, bo skończyła mi się taśma), wypatrzyłam takie fasetowane romby... Przyszło mi do głowy zrobić z nich zawieszki na okna - są dość duże (przekątne 2" x 4").. Zawisną w mojej kuchni (ale najpierw chyba te okna umyję, żeby słońce miało szansę się przez nie przebić :) ), a kilka pójdzie "do ludzi" (dwa pojechały w paczce z piórkami). Cztery potraktowałam patyną, sześć zostało w srebrnym kolorze cyny. Ślicznie załamują światło - marzy mi się jeszcze "garść" mniejszych do kompletu...
EDIT - Leonnelka pokazała u siebie jużniemoje witrażyki - piękne zdjęcia im zrobiła, zobaczcie!
*) Sprawdziłam - rok minął niemal dokładnie!!! Czasu niewiele nawet na małe dłubaninki, a szkło wymaga dłuższej chwili.
Ale oto nadarzyła się okazja odkurzenia szlifierki i lutownicy, bo spodobała mi się torebka Leonnelki... Oprócz tego, że zapisałam się na candy u niej (i po cichutku marzyłam o wygranej, choć zupełnie nie mogłam się zdecydować, która ładniejsza - miałam spore szanse, a byłby to cudny prezent na urodziny, nieprawdaż? :) Niestety nie udało się...), to napisałam do niej w sprawie wykonania dla mnie torebki z malowanym łapaczem snów... A Leonnelka zaproponowała wymiankę na witrażowy niemal-łapacz snów :) Poleciały do niej piórka i ptaszorek i dyndadełka, które docelowo mają zawisnąć pod lampą.. A może w oknie? Kto wie...
Paczuszka dotarła, mogę więc pokazać, co w niej pojechało. Wiatr wiało okrutny, kiedy zdjęcia próbowałam zrobić, ale na chwilkę wyszło zza chmur słońce i udało mi się pokazać przezierność szkła... Żeby pasowały do kuchni w brązach, gotowe witrażyki spatynowałam na ciemno.
W hurtowni witrażowniczej (do której musiałam się udać, bo skończyła mi się taśma), wypatrzyłam takie fasetowane romby... Przyszło mi do głowy zrobić z nich zawieszki na okna - są dość duże (przekątne 2" x 4").. Zawisną w mojej kuchni (ale najpierw chyba te okna umyję, żeby słońce miało szansę się przez nie przebić :) ), a kilka pójdzie "do ludzi" (dwa pojechały w paczce z piórkami). Cztery potraktowałam patyną, sześć zostało w srebrnym kolorze cyny. Ślicznie załamują światło - marzy mi się jeszcze "garść" mniejszych do kompletu...
EDIT - Leonnelka pokazała u siebie jużniemoje witrażyki - piękne zdjęcia im zrobiła, zobaczcie!
*) Sprawdziłam - rok minął niemal dokładnie!!! Czasu niewiele nawet na małe dłubaninki, a szkło wymaga dłuższej chwili.
Subskrybuj:
Posty (Atom)