sobota, 4 maja 2013

Szaraczek...

Wczoraj wieczorem, przed domem znalazłam przerażonego zajęczego maluszka... Był tak zmęczony i przestraszony, że w ogóle nie próbował uciekać, gdy się do niego zbliżyłam... Długo debatowałam z mężem, co z nim zrobić - zostawić pod płotem, to skazać go na śmierć z zębów jakiegoś psa czy lisa... Odnieść w nocy na pole - to samo, bo tak zmęczony na pewno nie schowa się od razu. Zdecydowaliśmy zabrać go do wybiegu żółwia, żeby tam spędził noc, a rano odnieść go na pole...
Dziś rano szaraczka już u nas nie było - widocznie odpoczął i postanowił zwiewać, co sił w łapkach.. Lub, druga możliwość, zaszył się na terenie naszego ogródka gdzieś w kącie, np. w tujkach lub garażu...
Mam nadzieję, że nauczony doświadczeniem, nie zapędzi się już w pobliże ludzi...




6 komentarzy:

  1. Cudny szaraczek! Mam nadzieję, że udało mu się przeżyć :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumaczę sobie, że skoro zwiał, to miał wolę walki i życia i nie poddał się... Bo gdyby się poddał, nie uciekłby z pułapki, w jaką go włożyliśmy (wybieg żółwia to niedoszła piaskownica dzieci, więc nie jest wysoka, ale i dla zajączka niska też nie)...

      Usuń
  2. Ja też mam taką nadzieję. U nas jest taki szarak, który codziennie nas odwiedza. Jest też taki lis, który przychodzi pod dom. Dziwne to... nawet zaczęliśmy się zastanawiać czy nie wściekły przypadkiem, ale weterynarz wykluczył taką możliwość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam się często plączą po drodze i pod domem, ale zawsze widziałam dorosłe, pierwszy raz takiego maluszka, co się mojemu mężowi na dłoni zmieścił...

      Usuń
  3. Ładniutki i milutki zajączek.Oby przeżył.Zajączków coraz mniej a lisy panoszą się.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas zająców sporo lata po polu i drodze - wracając z pracy muszę uważać, bo średnio co dwa dni jakiś próbuje mi się pod koła rzucić, a potem zwiewa zygzakiem próbując mnie zgubić :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.