Po kilku mglistych i mokrych dniach znów dziś wyszło słonko, choć temperatury już zdecydowanie wskazują na zbliżającą się zimę... Ale przynajmniej nie pada :)
Młodszy na wiosnę był z klasą na farmie, gdzie sadzili dynie, obcowali z florą i fauną.. Do domu przywiózł w kieszeni jedno dyniowe ziarenko, które zasadził i pielęgnował całe lato, dbając żeby wody miało pod dostatkiem... Radość wielka była, gdy najpierw pojawiły się maleńkie liście, potem dwa owoce... Smutek, gdy owoce nie przetrwały pożarte przez coś... Gdy pojawił się trzeci owoc, wszyscy kciuki za niego trzymaliśmy... Dał radę, rośnie!
W ubiegłym tygodniu wyglądał tak - dłuuuuuuuuuuuuuuugi pęd, a na końcu "gruszka":
Jesienią pojechali znowu zobaczyć efekty swojej ciężkiej pracy i wrócili z małymi dyniami...
Niestety nasza okazała się uszkodzona i po tygodniu leżakowania pojawiła się pleśniowa plamka.. Znak, że trzeba szybko dynię przerobić na coś smacznego...
Jesteśmy rodzinnie fanami dyniowej zupy, a z braku czasu właśnie na nią padło... Smakowała pysznie, choć przepis prosty, banalny, a u mnie na blogu podawany rok temu przy okazji Festiwalu dyni ogłoszonego przez Beę..
Więc i w tym roku dołączam do festiwalu klasyczną zupą. Mam jednak nadzieję, że na Dyniowym Spotkaniu ze znajomymi w przyszły piątek, zaszalejemy (w planach zupa, pieczona hokkaido i lody dyniowo-melonowe). Obym tylko nie zapomniała zdjęć porobić :D
Ale to za tydzień, a póki co wspomnienie zupy sprzed dwóch dni :) My lubimy z kapką śmietany i obowiązkowym groszkiem ptysiowym :)
Mam nadzieję, że jesień jeszcze pokaże trochę słonka... Zdjęcie ze spaceru w minionej niedzieli - było pięknie i bardzo ciepło... Ule zjechały w swoje stałe zimowe miejsce, pszczoły pewnie już słodko śpią....
A w domu czas chorób.. Mały zaczął kaszlem jakby miał płuca wypluć, dziś mnie rozkłada przeziębienie... W zasadzie sezon chorobowy zaczął w ubiegłym tygodniu mężul, ale jakoś się wylizał...
Jutro spotkanie craftowe - tak chciałabym iść, ale nie wiem, czy się moje przeziębienie nie rozkręci za bardzo... Wszystko wskazuje na to, że przeleżę spotkanie w łóżku :(
piątek, 24 października 2014
wtorek, 14 października 2014
Zaproszenia...
Tak się składa, że połowa października mija nam pod znakiem imprez urodzinowych dzieci mych osobistych... Najpierw Starszy, trzy dni później Młodszy... Trzeba ogarnąć w sumie trzy imprezy (rodzinna wspólna, a do tego każdemu z osobna dla koleżanek i kolegów)...
W tym roku zagoniłam chłopaków do roboty przy zaproszeniach.. Młodszy głównie skupił się na kolorowaniu, ale Starszy wykonał samodzielnie całość (ja tylko podrukowałam to i owo)...
Proste, ale własnoręczne :)
Starszego (już wiadomo, gdzie impreza :) ):
Młodszego:
PS. Te potworne stempelki są bossssskie :D
W tym roku zagoniłam chłopaków do roboty przy zaproszeniach.. Młodszy głównie skupił się na kolorowaniu, ale Starszy wykonał samodzielnie całość (ja tylko podrukowałam to i owo)...
Proste, ale własnoręczne :)
Starszego (już wiadomo, gdzie impreza :) ):
Młodszego:
PS. Te potworne stempelki są bossssskie :D
poniedziałek, 13 października 2014
niedziela, 28 września 2014
Pudełeczko....
Młodszy szedł na urodziny koleżanki...
Zakupione prezenty zostały zapakowane w pudełeczko (mojej roboty :) ), które ozdobiłam troszkę, mając nadzieję, że małej Oli się spodoba :)
Ogólnopolskie Craft Party Poznań 2014
Pierwsze takie w Poznaniu, na dużą skalę... Odbyło się wczoraj - nie mogło mnie tam zabraknąć :)
Spotkałam wiele osób, wzięłam udział w make@take Aki i ćwiczyłam pod jej okiem cudne kwiatki, przyglądałam się innym warsztatom i pokazom, wydałam pieniądze okupując się z śliczne papiery i inne gadżety, wypiłam kawę w cudownym CraftLadies'owym towarzystwie w przyjemnej kawiarni na Cytadeli... Pewnie robiłam jeszcze wiele innych rzeczy :)
Wzięłam też udział w zabawie z tytką-niespodzianką. Należało przygotować przydasiową torebkę, ozdobić ją, po czym zostawić w recepcji.. Później odbyło się rozdawanie zebranych tytek osobom, które same takie dostarczyły - w ten sposób ja dostałam tytkę od nieznanej mi osoby, która niestety nie włożyła karteczki pozwalającej ją zidentyfikować, a moja - pełna głównie wstążeczek i kwiatowych pręcików i jakichś jeszcze drobiazgów, których nawet już nie pamiętam, a do tego dwie zakładki do książki (metalowa z koralikami i pergaminowa) trafiła się Pasiakowej... Od razu powiem, że się cieszę (sama zainteresowana w komentarzu do poprzedniego postu napisała, że jej zawartość przypadła jej do gustu - mam nadzieję, że nie są to tylko uprzejme słowa, a naprawdę się na coś te moje przydasie przydadzą :) )...
Pasiakowa współpracuje z Latarnią Morską i wymyśliła dla nich cudne potworki, które wczoraj podbiły moje serce.. Możecie je na odpowiednich blogach podziwiać, a ja planuję wykorzystać je do zrobienia zaproszeń urodzinowych moich pociech...
PS. Podziękowania dla Soni, która poratowała mnie tytką :D
piątek, 5 września 2014
Słonecznie...
... a w zasadzie słonecznikowo za sprawą quillingowej broszki, którą zrobiłam z okazji wyzwania rzuconego przez Kasię Wróblewską. Posiłkowałam się zdjęciami słoneczników, które Kasia wrzuciła w ilości hurtowej oraz jej kursem.
A oto wspomniana broszka :)
A w miniony weekend byłam na Rękodzielniku Szamotulskim, przy okazji załapując się na spotkanie Szagi. I popełniłam tam kartkę z nowych papierw UHK Gallery. Warunki były polowe, choć na chwilę specjalnie dla nas ;) przestało padać. Spotkanie i kartkę uważam za udane :D
A oto wspomniana broszka :)
A w miniony weekend byłam na Rękodzielniku Szamotulskim, przy okazji załapując się na spotkanie Szagi. I popełniłam tam kartkę z nowych papierw UHK Gallery. Warunki były polowe, choć na chwilę specjalnie dla nas ;) przestało padać. Spotkanie i kartkę uważam za udane :D
piątek, 29 sierpnia 2014
Niezapominajki...
... są to kwiatki z bajki...
Ostatnio się do mnie te urocze kwiatki przykleiły :) Cóż, lubię je :D
Dostałam od Werki nowe płatkowe koraliki flower petals... Akurat w niezapominajkowym kolorze, a że zachciało mi się nowej zawieszki komórkowej, to od razu je wykorzystałam... Do tego kilka dosłownie koralików toho round 11o i 15o i gotowe :)
Na zdjęciu kwiatki z rose petals i flower petals.. Nie mogę się zdecydować, które bardziej mi się podobają... Nowe płatki są chyba jednak wygodniejsze w obróbce, bo mają dziurki w poprzek, przez co łatwiej się je zszywa - na dobrą sprawę wystarczy zamknąć je w kółko i już mamy kwiatka :)
Ostatnio się do mnie te urocze kwiatki przykleiły :) Cóż, lubię je :D
Dostałam od Werki nowe płatkowe koraliki flower petals... Akurat w niezapominajkowym kolorze, a że zachciało mi się nowej zawieszki komórkowej, to od razu je wykorzystałam... Do tego kilka dosłownie koralików toho round 11o i 15o i gotowe :)
Na zdjęciu kwiatki z rose petals i flower petals.. Nie mogę się zdecydować, które bardziej mi się podobają... Nowe płatki są chyba jednak wygodniejsze w obróbce, bo mają dziurki w poprzek, przez co łatwiej się je zszywa - na dobrą sprawę wystarczy zamknąć je w kółko i już mamy kwiatka :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)