sobota, 26 listopada 2011

Warsztaty Pasart.pl - już po...

Tak na szybko, jutro rozwinę ten temat - było BOOOOOOOOOOOSKO :)

Świetne prowadzące, przemiłe towarzystwo...
Kilka godzin przegadane, przepracowane, dużo nowej wiedzy, pomysłów, a do tego cudeńka, które zrobiłyśmy i przywiozłyśmy do domu...

Jutro szczegółowsza relacja, dziś padam na twarz - to był długi i męczący tydzień...


No to rozwinięcie i szczegółowsza relacja :)

Warsztaty zostały zorganizowane przez Pasart.pl po raz pierwszy - nazwa Pierwsza Edycja sugeruje kolejne takie wydarzenia :) Uczestniczki zostały spośród wielu kandydatek wybrane za pomocą różnych kryterów (o tym na blogu Pasartu) - zostałam jedną z ośmiu szczęśliwych :)

Miejsce zajęć to Cafe Zielona Gęś w Poznaniu, czas - cała niemal sobota :)

No i czas na ocenę:

1. Organizatorzy byli świetnie przygotowani. Do dyspozycji miałyśmy całą salę, nikt niepożądany nam nie przeszkadzał, materiałów było pod dostatkiem, wszystko niemal zabrałyśmy ze sobą do domu (mata do koralików, szydełko, kordonek, wykonane prace, papiery...). Poczęstowano nas kawą i herbatą, bez limitu wypitych ilości, a w połowie dnia podano pyszny obiad.

2. Prowadzące, czyli Michelle, Weraph i Agnieszka są dziewczynami otwartymi, chętnie dzielącymi się swoją wiedzą i metariałami, odpowiadającymi na każde, nawet najbardziej wymyślne pytania (nie byłam łatwą kursantką, wymyślałam naprawdę paskudne pytania, ale w końcu pojechałam się czegoś dowiedzieć, nie tylko miło spędzić czas :) - wiem, złośliwa ze mnie bestyja). Wróciłam do domu z nową wiedzą, nowymi pomysłami i umiejętnościami.

3. Kursantki -  było nas osiem... Kto konkretnie, możecie sprawdzić na blogu Pasartu. Wszystkie naładowane pozytywną energią, humorem, rozgadane, twórcze - uwielbiam spędzać czas w takim towarzystwie! Teraz oglądając bloga "widzę i słyszę" konkretną osobę :) Mam nowe koleżanki :)

4. Zajęcia. Zostałyśmy podzielone na dwie czteroosobowe grupy. Zajęcia mojej grupy odbywały się w kolejności:
  • Techniki łączone w tworzeniu biżuterii – połączenie technik scrapbookingu, decoupage i biżuteryjnych przy tworzeniu wisiorków, które prowadziła Michelle.
  • Fotografia biżuterii – zasady i dobre praktyki kompozycji, oświetlenia itd. prowadzone przez Agnieszkę.
  • Tworzenie sznurów szydełkowo-koralikowych - poprowadzone przez Weraph.
Najpierw więc usiadłyśmy do stolików i zajęłyśmy się stworzeniem prostych, a zarazem niesamowicie efektownych i uroczych wisiorków.  Już wiem, że zrobię takich więcej - będą dodatkami do świątecznych prezentów :) Michelle podzieliła się z nami nie tylko pomysłem, ale również swoimi stempelkami i tuszami, oraz bitkami wegetariańskimi ;) Kto był, ten wie, o czym mówię, a kto nie był, niech żałuje :)))))))))))



Następnie chłonęłyśmy wiedzę podaną przez Agnieszkę na temat komponowania, oświetlenia i trików przy fotografowaniu naszych wyrobów. Dzięki temu dorobię się w domu namiotu bezcieniowego, co - mam nadzieję - poprawi jakość moich zdjęć. Wiem, że to moja pięta achillesowa.. Agnieszka odpowiadała na wszystkie moje pytania - a przywiozłam prace, które sprawiały mi duży problem. Kombinowałyśmy, w dyskusję zaangażowali się obecni na sali panowie, gadulec mi się włączył i trudno było mnie wyhamować :) Ale kilka pomysłów się z tego wykluło - do testowania w praktyce. Poznałam też ciut lepiej swój aparat, który przez ostatni rok został rzucony w kąt na rzecz poręczniejszego mniejszego kompaktu. Ten się popsuł, stary wrócił do łask, choć duży i nie nadaje się do noszenia na co dzień w torebce :) Ale ma kilka funkcji, o których wiedziałam, ale kilka nowych odkryłam i teraz nie będę się bała ich używać, bo już wiem, jak :)

Oto moje zdjęcia - wszystkie tak, jak zgrałam z aparatu, bez żadnych poprawek, korekt w programie graficznym - tylko rozmiar zmniejszyłam :)


Zgłodniałe rzuciłyśmy się na pyszny obiad, a następnie usiadłyśmy do stolika, przy którym rządziła Weraph. Miałam zamiar opuścić tę część warsztatów, gdyż sznury koralikowe znam od dawna - nie ukrywam, że rozgryzałam je pod wpływem wiercenia dziury w brzuchu przez Weraph, a następnie ją uczyłam.. Jednak nie byłam w stanie opuścić tego przemiłego towarzystwa i zostałam. Zasiadłam w roli upierdliwego ucznia :) Oj nie jest łatwo mieć wśród kursantek takiego złośliwca jak ja, ale Weronika z uśmiechem na twarzy wytrzymała całe moje zrzędzenie (oczywiście w żartach, bo uważam ją za świetną nauczycielkę)..
Ale żeby nie było - nie tylko marudziłam, również pilnie pracowałam i na zajęciach wykończyłam jedną (srebrzyście szarą) bransoletkę, w której wyszłam, a drugą (w niebieskie ząbki) zawiozłam do domu w postaci nawleczonej sekwencji i skończyłam dziś:



Na koniec mały wernisaż wszystkich prac:


No i jeszcze raz wszystkie moje:




Za tło we wszystkich zdjęciach robi mój nowy nabytek - stary papier nutowy, którym obdarowała mnie Michelle (w zasadzie wysępiłam go od niej :) ). Zdjęcia z nim mają klimat, prawda? :)

Więcej zdjęć oraz filmik pojawią się wkrótce na stronach Pasartu. Wszystkie prawie półprodukty również można tam zakupić (jeśli nie już, to lada chwila) - sklep rozwija się, jest otwarty na rynek i nasze, "rękodzielniczek", potrzeby :) To lubię, polecam :)

Dziękuję wszystkim - organizatorom, prowadzącym i współkursantkom! To był udany dzień, który naładował moje zmęczone akumulatorki pozytywną energią :) 
Chcę jeszcze raz!!!


I tylko jeden mały minusik z całego dnia - niestety dla Zielonej Gęsi, mimo przesympatycznej obsługi. Zdecydowanie nie podobało mi się, że można tam palić... Co mi po tym, że panowie palacze siedzieli pół piętra niżej? Dym snuł się wszędzie, pod koniec zajęć oddychałam płytko, było mi niedobrze, wróciłam do domu przesiąknięta dymem...
 

EDIT - jest już film nakręcony przez Pasart na zajęciach. A na ich stronie można znaleźć już zdjęcia :)



piątek, 25 listopada 2011

Warsztaty pasart..

Szczęście mi ostatnio dopisało szalone... Zostałam zakwalifikowana w pierwszej rundzie, a wylosowana w drugiej do udziału w warsztatach pasartu. Jutro więc spędzę cały dzień na tym, co tygrysy lubią najbardziej.. Dwie prowadzące warsztaty znam osobiście, tym milej mi będzie.. A do tego poznam wiele zakręconych pozytywnie osób, więc cóż dodać? :)
Doczekać się jutra nie mogę :)
Możecie mi zazdrościć! :))))))))))))

wtorek, 15 listopada 2011

"Słodycz" - forumowa wymianka....

Na forum craftladies odbyła się wymianka... W udziale przypadła mi Kalacytrynka, dla której zrobiłam witrażowe kwiaty w landrynkowych kolorkach, do tego breloczek babeczkowy, a wszystko zapakowałam w słodkie różowite groszkowe pudełko i dorzuciłam na osłodę lizaczka :)




A dla mnie niespodziankę przygotowała Lil, od której dostałam fantastyczne rękawice kuchenne, które idealnie wpasowały mi się w kolorystykę kuchni, a do tego przepis na muffinki, który na pewno wypróbuję oraz trochę słodyczy :) Dziękuję, Lil!


poniedziałek, 31 października 2011

Spotkanie craftowe i nie tylko...

W sobotę było kolejne craftowe spotkanie. Tym razem gościła nas Eli. Było cudnie, jak zawsze zresztą - trochę plotkarsko, twórczo, pracowicie - uwielbiam ten klimat, te nasze spotkania, jestem od nich uzależniona - już myślę o następnym! :)

Tematem przewodnim było decoupage i odlewy gipsowe.. Skończyło się na małej ilości decu, sporej za to ilości gipsu. Eliza odlała nam ramki, aniołki i dekory z gipsu. A do tego zainspirowała nas swoimi pracami - tworzenie relifu za pomocą gipsu i szablonu - tu ukłony sie należą mężowi Eli, który cierpliwie nam wycinał ploterem wzorkiw folii, dzięki czemu miałyśmy takie szablony, jakie tylko się nam zamarzyły.. Do domu przywiozłam i będę tworzyć :)

W domu wykończyłam pudełko ze wzorami przywiezionymi ze spotkania.


Przywiozłam również jednego aniołka, którego pomalowałam na biało i myślę, co z nim dalej...



Każda z nas przygotowała na spotkanie mały prezencik i odbyło się losowanie - nie muszę chyba mówić, jak bardzo lubię taki moment :)

Do mnie trafiła bransoletka w rozgrzewającej czerwnieni wykonana przez Olę z małym "kagankiem oświaty", który noszę i nieść będę :) :


Ja się zagapiłam.. Miałam intensywny tydzień i dlatego zabrałam jedną ze swoich starszych witrażowych prac - kanciatego aniołka w zieleni, który trafił się Eli (nie pierwszy raz Eliza losuje drobiazg ode mnie :) ):


To tyle na temat spotkania - więcej zdjęć będzie u Eli, która fotografowała nas namiętnie :)


A teraz na "nie tylko" :) Czyli co jeszcze w międzyczasie... Np. komplecik w żółci - na szybko, pół godz przed wyjściem na pewne pracowe spotkanie:


Bransoletka spleciona w warkocz z trzech sznurów szydełkowych "na trzy":


Na kółku rękodzielniczym, które prowadzę, robiłam z dziewczynkami albumy z rolek po papierze toaletowym, które podpatrzyłam kiedyś tu. Oto moja wersja:




Zrobiłam i wysłałam już też paczuszkę na forumową wymiankę p.t. "Słodycz", ale póki co Wam pokazać nie mogę :)

A na koniec nie praca, a światło - fajnie się odbijało ostatnio w słonku..


czwartek, 27 października 2011

Bez tytułu? :)

Dziś miałam długi, intensywny, ale szalenie udany dzień.. Po południu byłam z dziećmi z mojego kółka na zajęciach o wełnie i wszystkim z nią związanym u Pani Agnieszki Jackowiak w Sztuka Puka.. Dzieci zachwycone, dziewczynki całą drogę trajkotały, jeszcze przed chwilą jedna mama smsa mi wysłała, że Ani się buzia nie zamyka i z takim zachwytem o wyjeździe mówi, że jej zatrzymać nie może :) Cieszy mnie to ogromnie... Pani Agnieszka jest niesamowicie ciepłą, miłą osobą, która potrafi ciekawie opowiadać o swojej pasji. Mam nadzieję, że to pierwszy, ale nie ostatni raz i jeszcze nie raz z Panią Agnieszką się zobaczymy.

czwartek, 13 października 2011

Zaległości...

Pierwsza zaległość to kolejne spotkanie poznańskich craftladies, które miało miejsce u Nami już  2 tygodnie temu... Jak zwykle było szalenie miło.. Jak zwykle doładowałam akumulatorki.. I choć wleciałam tam z założeniem 5 minutek, bo mnie straszliwie choróbsko rozkładało, to nie byłam w stanie opuścić przytulnych pieleszy Nami. I zostałam do końca.. Nawet zmalowałam torbę (Eli dziękuję za podarowanie :) ) za pomocą farb akrylowych i cudnego szablonu, jakiego dostarczyła Eli dzięki uprzejmości męża swego :) Oprócz tego dziewczyny bawiły się barwieniem kartek za pomocą farb typu marble.


A oto moja torba  na chleb:



Druga zaległość to cudne ptaszorki, które dostałam od Poohatki. Dorobiłam im ogonki z piór, bo Kasia przezornie je w dziurki zaopatrzyła i niemal od razu zawisły na moich żarówkach i udawały lampki... Wreszcie dorobiłam się jednak abażurów i ptaszki zostały ściągnięte, a przy okazji obfocone.. Mam już dla nich nowe miejsce, tylko pozawieszać  i mogą znowu latać i cieszyć moje oczy :)
Dziękuję raz jeszcze, publicznie, Poohatko :)


sobota, 8 października 2011

Wyróżnienia...

Szalenie miło jest je dostawać.. Właśnie dostałam od Zajączka... Dziękuję :)
Jednak z założenia nie biorę udziału w takich zabawach.. Są dla mnie rodzajem łańcuszka, a tym mówię "nie". A o sobie wolę mówić, kiedy chcę, a nie powinnam :)

Mam nadzieję, że nikt się z tego powodu nie obrazi..