Bardzo aktywna niedziela!
To na razie najdłuższa moja trasa na rowerze. Pomijam czasy nastoletnie, gdy robiło się więcej 😉
Jestem z siebie dumna. Bo zaczęłam mężowi marudzić dopiero po trzydziestym kilometrze 🤣🤣🤣 Bo nas poniosło ciut, albo zniosło i zamiast prostą drogą, pojechaliśmy bardziej malowniczą przez lasy wzdłuż jezior, ale też bardziej okrężną, co czuję w tej mniej reprezentacyjnej części mojego ciała, mimo wypasionego siodełka 🙈