Po lunchu pojechaliśmy do Werony. Ładne miasteczko. W "najważniejszych" punktach (jedna z największych Arena, Dom Julii (który w sumie nigdy nie należał do rodziny) ze słynnym balkonem (byliśmy świadkami oświadczyn - pan przemyślał sprawę, bo która kobieta odmówiłaby w takim miejscu przy tylu świadkach nagrywających i fotografujących całą scenę? 😁), grobowce Scaligere'ich) było trochę turystów, ale spodziewałam się więcej. Im bardziej oddalaliśmy się od centrum, plątaniną uliczek wędrując do Mostu Ponte Pietra) i zamku San Pietro, tym mniej ludzi i niemal pusto. Cała Werona otoczona jest dobrze zachowanymi murami obronnymi.
Gdy wracaliśmy, Arena była już otoczona sznurami i bramkami, bo akurat trwa 100 Festiwal Opery - wielkie wydarzenie. Fajnie wyglądały elementy scenografii porzucone dookoła Areny. 🙂
Wieczorem, po wymoczeniu się w basenie, kolejna porcja pyszności z lokalnej kuchni 😁
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.