Dzięki koleżance z pracy i jej wiedzy tajemnej, kupiłam duuużo boczniaków. Świeżych, ślicznych 🥰
W prostocie siła, więc na pierwszy ogień śniadanie, na które zjadłam (a raczej pożarłam) zesmażone na patelni, lekko tylko posolone, podane na grzance, posypane kiełkami. Niebo w gębie!
Ciąg dalszy nastąpi (w planach bigos, flaczki, kotlety i a'la śledziki). Część pójdzie do zamrażarki na 2 sposoby - w ramach eksperymentu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.